Z Kaną na podobnych zakresach

rozmowa z Jolantą Denejko

"Często mam wrażenie, że komunikacja między ludźmi jest fatalna. W codziennych sprawach jakoś się porozumiewamy, ale w tych najważniejszych, choćby w sprawach uczuć, mamy z tym poważne problemy" - mówi Jolanta Denejko, reżyserka sztuki "Niewypowiedziane" w szczecińskim Teatrze Kan

Z Aktorami szczecińskiego teatru Kana zrealizowała pani ostatnio spektakl "Niewypowiedziane", przygotowany w oparciu o dramat australijskiego autora Andrew Bovella "Językami mówić będą". Wynika z niego, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Tak pani uważa?

Tak. Dlatego wspólnie z kolegami z Kany zrobiłam ten spektakl. Uważam, że nie tylko mamy kłopot z porozumieniem się, ale także nie potrafimy wyrazić swoich uczuć, wątpliwości, oczekiwań wobec drugiego człowieka. Powiem nawet więcej - potrafimy się ranić słowami, co często widać dookoła.

Ale sztuka Bovella, choćby jej tytuł, ma jednak w sobie dawkę optymizmu.

Moim zdaniem ten tytuł jest zbyt optymistyczny. Ja często mam wrażenie, że komunikacja między ludźmi jest fatalna. W codziennych sprawach jakoś się porozumiewamy, ale w tych najważniejszych, choćby w sprawach uczuć, mamy z tym poważne problemy.

Z aktorami Kany do porozumienia chyba doszło, bo jesteśmy już po premierze?


Tak, nie mieliśmy większych problemów z tym, żeby się porozumieć i zrozumieć swoje intencje. Dlatego udało się ten spektakl zrealizować. Myślimy chyba podobnie i nadajemy na podobnych zakresach. Dlatego po premierze jeszcze wspólnie nad tym przedstawieniem popracowaliśmy.

Jak to się stało, że pani, ubiegłoroczna absolwentka reżyserii krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, przyjechała realizować spektakl do Kany, teatru, który trudno nazwać typowym teatrem dramatycznym?

Skontaktował nas mój kolega, reżyser Mateusz Przyłęcki, który przygotował z Kaną "Lajlonię" według Leszka Kołakowskiego. Spotkaliśmy się i ustaliliśmy, że zrobimy "Niewypowiedziane". Bardzo się cieszę z tego, że miałam przyjemność pracować z aktorami z tego teatru. A przecież część z nich pracuje zawodowo i dopiero po pracy mogą zająć się teatrem, co oznacza, że jest dla nich ważny. To, że nie jest to typowa scena dramatyczna, w niczym mi nie przeszkadzało.

Będzie pani nadal współpracować z Kaną?

Tego nie wiem, bo o tym nie rozmawialiśmy. Nie składaliśmy sobie nawzajem żadnych deklaracji i niczego nie planowaliśmy. Myślę, że tak powinno być. Jak będziemy mieli ochotę w przyszłości jeszcze wspólnie coś zrobić, to pewnie tak się stanie.

Jest pani młodym reżyserem. Czy związała się pani z jakimś teatrem na stałe?

To już nie te czasy. Reżyserzy raczej nie mają etatów. Realizują swoje przedstawienia w różnych miastach, na różnych scenach. Wiodą żywot wędrowców. Na pewno brakuje im, szczególnie tym wchodzącym w zawód, poczucia stabilizacji, ale to przecież twórcze zajęcie i chyba tak musi być.

Dziękuję pani za rozmowę.

Marek Osajda
Kurier Szczecinski
30 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia