Z każdą chwilą napięcie rośnie
"Iwona. Księżniczka Burgunda" - aut. Witold Gombrowicz - reż. Adam Orzechowski - Teatr Wybrzeże w GdańskuJak przystało na spektakl oparty na tekście Gombrowicza, już od samego początku zostajemy wprowadzeni, a nawet zaangażowani w surrealistyczny, groteskowy świat. W przypadku Teatru Powszechnego w Łodzi, gdzie mogliśmy obejrzeć sztukę w ramach XXXI edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych, nie zaczynamy tradycyjnie i na co wskazywałyby bilety - na dużej scenie, ale zostajemy wprowadzeni na pozbawioną krzeseł, małą.
Zaraz za nami wchodzi pięcioosobowy zespół muzyczny, który wbrew pozorom nie tworzy jedynie zwykłego tła. Muzyka pełni w spektaku niemalże główną rolę, nie jest tylko odwzorowaniem tego co się dzieje na scenie, dodatkiem, bo to ona nadaje tempa i rytmu. Maćko Prusak, odpowiedzialny za ruch sceniczny, realizuje go w genialny sposób, łączy z dźwiękami, taktem, przez co muzyka i ruch tworzą integralną, nierozerwalną całość. Można powiedzieć, że wręcz płyną razem, jedno zależy od drugiego, budują siebie nawzajem.
Już po chwili, wśród zebranego tłumu, pojawia się Szambelan, upominający nas, aby wszysko odbyło się „bez chichotów", przychodzi również reszta postaci, król przemawia, aktorzy wyciągają nas do tańca i w tym, można by powiedzieć, lekkim nastroju, przechodzimy już na właściwe miejsca.
Jednak nie należy myśleć, że Orzechowski – reżyser spektaklu, nie bierze tekstu Gombrowicza na poważnie, jak często się działo w innych próbach jego realizacji. Nie uważa, że to spektakl do pośmiania się, a wręcz przeciwnie. „'Kobiety zawsze się chichrają, i to jest zawsze śmieszne'. To nie jest śmieszne. To jest obraźliwe." W wywiadzie, który możemy znaleźć na stronie Teatru Wybrzeże, zwraca uwagę na niezmiennie wszechobecny patriarchat, o którego obecności i szkodliwości zdawał sobie sprawę już Gombrowicz, tworząc swój hierarchiczny i właśnie patriarchalny świat. Na początku padające żarty i zachowanie aktorów mogą wydawać się zabawne, jednak po chwili zaczynamy orientować się, że coś jest nie tak, że to jest nieodpowiednie. Wraz z narastającym natężeniem mizoginistycznych treści, wzrasta dyskomfort widza, wytwarza się w nas pewnego rodzaju dysonans poznawczy – śmiech przez łzy, Gombrowiczowska groteska.
W końcu książe Filip, na przekór wszystkim, wybiera tytułową bohaterkę – Iwonę, na swoją żonę. Ten początkowo niewinny ruch, niesie za sobą ciąg nieoczekiwanych wydarzeń. W interpretacji Orzechowskiego, Iwona razem z widzami siedzi na widowni, milczy, początkowo pozostaje bierna temu co się dzieje, jest ofiarą. Z każdą chwilą napięcie rośnie – Filip nie chce i chce kochać Iwonę, cały dwór zaczyna ją obrażać, jednocześnie walcząc o jej względy, każdy przesuwa granicę, cała sytuacja zaczyna doprowadzać ich do szaleństwa. Kobieta jest coraz bardziej nakłuwana, tak, że nawet widz zaczyna to czuć. Zastanawiamy się - kim my jesteśmy w tym całym dramacie? Czy jesteśmy współodpowiedzialni za los Iwony? Przecież w końcu jest niewinna, jednak cała wina zostaje przelana na nią. Jest jak zwierciadło, które odbija grzechy wszystkich, którzy mają z nim styczność.
To odbicie nikomu się nie podoba, chcą jak najszybciej się go pozbyć – planują morderstwo, każdy po swojemu, aż w końcu dochodzi do punktu kulminacyjnego. Wszystko się odwraca, wyciągnięta na scenę Iwona zostaje na niej sama, reszta aktorów staje po stronie widowni. Niesamowita praca ciałem kobiety połączona z krzykiem daje widzowi ogromny dyskomfort, a wręcz ból i strach. Iwona wpada w szał, sama nie wie co się z nią dzieje, niszczy scenografie, czuje, że nie może się wydostać i w końcu umiera. Jedyną, która jej żałuje to Iza, z jednej strony również ją wyśmiewała, z drugiej, również była młodą kobietą i sama doświadczyła mizoginistycznych obelg i uwag. Na koniec Szambelan kieruje nas z powrotem na małą scenę, gdzie sztuka dobiega końca, a my znów mamy powrócić do zabawy z samego początku.
Orzechowski porusza istotne tematy, które od czasów powstawania tekstu Gombrowicza do teraz nadal pozostają aktualne. W spektaklu wszystko się ze sobą łączy, tworzy spójną całość. Każdy element na siebie wpływa i jest nieoderwalną częścią całości – muzyka, ruch, scenariusz, gra aktorska, czy nawet kostiumy, wszystko jest istotne i nieprzypadkowe, dzięki czemu reżyser tworzy odważną, niekonwencjonalną, sztukę, która w nieoczywisty sposób porusza kwestie autentyczności, odpowiedzialności i przemocy.
Autor: Witold Gombrowicz
Teatr: Teatr Wybrzeże w Gdańsku
Reżyseria: Adam Orzechowski
Scenografia, kostiumy, reżyseria światła: Magdalena Gajewska
Muzyka: Marcin Nenko
Ruch sceniczny: Maćko Prusak
Obsada: Piotr Chys, Robert Ciszewski, Magdalena Gorzelańczyk, Grzegorz Gzyl, Katarzyna Kaźmierczak, Michał Jaros, Robert Ninkiewicz, Grzegorz Otrębski, Agata Woźnicka
Saksofon barytonowy, sopranowy: Jakub Klemensiewicz
Puzon: Dominik Łukaszczyk
Perkusja: Jędrzej Szmelter
Saksofon tenorowy: Maksymilian Wilk
Trąbka: Filip Żółtowski