Z kobiecej perspektywy

"Stworzenia sceniczne" - reż. Robert Czechowski - 40. Jeleniogórskie Spotkania Teatralne

Spektakl z Zielonej Góry to teatralne spotkanie o wielu twarzach: gwałtowne, emocjonalne, a jednocześnie subtelne i przesiąknięte nutą melancholii. W inscenizacji dramatu April de Angelis "Sceniczne zwierzęta", zaprezentowanym w kolejnym dniu Jeleniogórskich Spotkań Teatralnych, przywołane zostają prawdziwe opowieści zakorzenione w teatralnej historii. Prawdziwe nie tylko dlatego, że oparte na faktach, lecz autentyczne, szczere i żywe

Taki odbiór umożliwia, przede wszystkim, niezwykłe aktorstwo. Pięć „pełnokrwistych” kobiecych postaci daje duże pole do popisu – nie ma tu roli nieistotnej, pobocznej, nie wymagającej dużej dozy zaangażowania. To wyjątkowy przykład gry zespołowej, w którym jeden fałszywy gest, scena czy postać cieniem rzucałyby się na całość inscenizacji. Świetnie z tą presją poradziły sobie aktorki Lubuskiego Teatru – w szczególności dwie wybitne kreacje aktorek „starszego pokolenia”. Trudność aktorstwa polega tutaj na wielopłaszczyznowości poziomów gry. Każda z postaci to kobieta ze świadomością swojego społecznego statusu, aktorka, ale i rola, którą przyszło jej zagrać. Czasem przejście z jednego wymiaru postaci do jej kolejnego oblicza następowało w błyskawicznym tempie – a wymaga to nie lada zręczności oraz wyrazistości gry. Pomimo tego, że tekst dramatu oparty został na faktach, reżyser nie sprowadza go do scenicznej anegdoty, co byłoby dla spektaklu zabójcze. Stara się nadać mu świeży, współczesny kontekst. Porusza całe spektrum tematów, nie ograniczając się w żadnym z nich do łatwych, jednoznacznych wniosków, sprawiając, że opowieść pozostaje żywa.

Jednym z ważniejszych tematów, który przebija z tej opowieści, jest szeroko rozumiany feminizm – kobiece relacje, przyjaźnie, kariera, wspinanie się po kolejnych szczeblach sławy. Nie bez powodu w spektaklu ani na moment nie pokazuje się mężczyzna. Gdy aktorki kierują słowa do mężów czy kochanków, mówią je w pustkę, niejako do siebie. Jednak to oni rządzą ich światem, determinują do działania, sprawiają, że bohaterki ulegają zmianie, kierują się droga rozpusty i zepsucia – nawet jeśli pozornie stają się samodzielne, wyzwalają się z okowów swojej sytuacji społecznej czy materialnej. Bardzo wymownie ukazał to reżyser Robert Czechowski. Nie bał się poruszyć tematów trudnych, niejednoznacznych i, co najważniejsze, jak najbardziej aktualnych, pomimo tradycyjnej teatralnej formy. Najważniejsza tematyczną płaszczyzną jest tu temat przemijania. Emocjonalny, bolesny i prawdziwy, choć pozostałby pusty, gdyby nie jego współczesny kontekst. Tradycyjny, aktorski i dość statyczny teatr, w dodatku w historycznych kostiumach – paradoksalnie – broni się tym, że jest aktualny. Gdyby bowiem wyznaczyć fabularny zarys tej opowieść – nie każdej z osobna, lecz całości – to na główny temat, wynikający z  motywu przemijania, wyrosłaby walka pokoleniowa. Temat to atrakcyjny i popularny w ostatnim czasie – przytoczyć wystarczy spektakle Demirskiego i Strzępki czy publicystyczne wypowiedzi Wajdy. Co ciekawe, Czechowski staje po stronie „starego pokolenia” – nie tylko w ramach wydźwięku spektaklu, ale i w jego formie.

Pomimo tego, czy właśnie dzięki temu, przedstawienie znakomicie się broni. Pokazuje, że wyświechtany frazes „tradycji” czy „historii”, nie musi jednoznacznie oznaczać bezbarwności. Duża w tym zasługa rewelacyjnej scenografii, pieczołowicie skonstruowanych kostiumów i tekstu samego w sobie, lecz temat walki pokoleniowej – w której pomiędzy „ojczyzną” i „synczyzną”, stawia się na tradycję, a potrafi to w sposób mądry i odważny przekonać  – jest nadal dużym zaskoczeniem. Oczywiście, można „Scenicznym zwierzętom” wyrzucać zdecydowanie słabszą część środkową, w której – po początkowym żywym i „wciągającym” rytmie spektaklu – następuje nuda i brak posuwania scenicznej akcji do przodu czy brak kameralności i intymności niezbędnej do głębszej relacji widz-aktor (choć być może wina to dużej sceny jeleniogórskiego teatru). Pewne niedociągnięcia schodzą jednak na drugi plan, a ja pozostaję pod wrażeniem, ponieważ po raz pierwszy w pokoleniowej walce zostałam wytrącona z własnych utartych schematów. Podjęto ze mną dyskusję i pokazano, że nawet w tradycyjnej formie i stając po stronie tradycji, można być świeżym i nowoczesnym. Wiedziałam, lecz dotąd nikt mi tego nie pokazał.

Magdalena Urbańska
Dziennik Teatralny
2 października 2010

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia