Z pamiętnika angielskiego hipochondryka

31. Gorzowskie Spotkania Teatralne

Tegoroczne Gorzowskie Spotkania Teatralne upływają w atmosferze głośnego śmiechu i owacji na stojąco. W repertuarze 31. edycji festiwalu znalazło się wyjątkowo dużo komedii, co uczyniło z niego propozycję idealną na długie jesienne wieczory. Prezentowany podczas drugiego dnia Spotkań spektakl pt. „Klub hipochondryków" w reżyserii Wojciecha Malajkata spotkał się z tak dużym zainteresowaniem publiczności, że aktorzy Teatru Syrena zdecydowali się na podwójny pokaz.

Hipochondria to dobrze nam znane zjawisko, którego popularność rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu częstotliwości używania internetowych przeglądarek. Obecnie wystarczy wpisać nazwy nękających nas objawów rzekomej choroby w okno wyszukiwarki, by w jednej chwili otrzymać diagnozę od oblegających fora internautów uważających się za ekspertów. Śledząc opisy kolejnych rzadkich schorzeń oraz zdjęcia zmian skórnych, owrzodzeń i guzów, łatwo można skojarzyć je z niedoskonałościami własnego ciała bądź niedoleczonym katarem. Jeśli zaś owe urojone choroby pomnożymy przez liczbę lat, która właśnie „odłożyła się" na naszym koncie, przed popadnięciem w obsesję uratować nas będzie mogła jedynie chłodna logika.

Logiczne myślenie nie jest domeną Lea (Zbigniew Zamachowski), Toma (Piotr Polk) i Kena (Wojciech Malajkat) – głównych bohaterów „Klubu hipochondryków". Nie potrafią oni powiązać ze sobą kilku prostych faktów, przez co padają ofiarami całej serii przypadkowych zdarzeń. Doskonale wychodzi im natomiast pogrążanie się w zaawansowanych stadiach hipochondrii i użalanie nad sobą, wynikające z przekroczenia umownej granicy pomiędzy wiekiem młodzieńczym a średnim, które nastąpić miało – zdaniem postaci – w dniu ich czterdziestych urodzin. Narastający problem mężczyźni starają się przezwyciężyć tak jak potrafią. Leo i Ken wyszukują porady lekarskie w grubej medycznej książce, zażywają suplementy i wykonują inhalacje. Tom wiedzie zaś żywot klasycznego Don Juana, plącząc się w zdradach i kłamstewkach wycelowanych w kolejne młode wybranki jego serca.

„Klub hipochondryków" to spektakl, który ogląda się jak jedno barwne mgnienie. Niezwykle dynamiczny, nasycony zabawnymi dialogami, wzbogacony śpiewanymi na żywo prześmiewczymi piosenkami (autorstwa Magdy Wołłejko i Zbigniewa Zamachowskiego) i odgrywany w otoczeniu niepowtarzalnej scenografii (stworzonej przez laureata Oscara – Allana Starskiego), wprowadza widzów w atmosferę angielskiej farsy, w której żart sytuacyjny zawsze idzie w parze ze słownym. Na trafność skojarzenia z typowo angielskimi komediami wskazuje fakt, iż akcja sztuki dzieje się w Londynie, a jej bohaterowie są Anglikami. Anglosaskie nazwisko autorki dramatu – Meggie W. Wrightt stanowi już jednak wyłącznie pseudonim-zagadkę, pod którą ukrywa się Magdalena Wołłejko – aktorka, która również występuje w przedstawieniu.

Poza wspomnianą już przeze mnie imponującą scenografią, oddającą tradycyjny wystrój angielskiego mieszkania ze wszystkimi jego detalami (od wygodnej kanapy i kawowego stolika aż po regały z oprawionymi w skórę książkami) i dopasowaną ścieżką dźwiekową, na uznanie zasługują także stworzone przez aktorów kreacje. Zamachowski, Polk i Malajkat prześcigają się w zabawnych gestach, minach i utyskiwaniach, a ich zaangażowanie w odgrywanie przydzielonych ról ani na chwilę nie słabnie, dzięki czemu odnosi się wrażenie, że oglądane przedstawienie jest premierą, a nie spektaklem wystawianym przez Teatr Syrena od dziesięciu lat. Kroku z łatwością dotrzymuje aktorom Magdalena Wołłejko. Z niebywałym komizmem oddaje ona charakter silnej postaci kobiecej, która każdy konflikt potrafi rozwiązać nieznoszącym sprzeciwu wrzaskiem lub przeciwnie – rozbrajającym uśmiechem.

„Klub hipochondryków" otrzymał owację na stojąco i dał doskonały początek serii komedii, które widzowie Gorzowskich Spotkań Teatralnych będą mogli obejrzeć w czasie najbliższych dni.

 

Agnieszka Moroz
Dziennik Teatralny Szczecin
13 listopada 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia