Z przekąsem
Adaptacja Lalki w teatrze szczecińskim jest klasycznym przykładem uwspółcześnienia dzieła Bolesława Prusa.Zaktualizowaną wersję dziewiętnastowiecznej powieści oglądamy dzięki kilku znaczącym zabiegom scenicznym.
Przede wszystkim miejsce akcji to przestrzeń nowobogackiego lokalu bankietowego, gdzie odbywa się szkolenie sprzedażowe i Gala Liderów Biznesu, którą uświetnia koncert Rossiego – gwiazdy italo disco; bohaterowie przypominają współczesnych „rekinów finansjery", szermujących hasłem: „Pieniądze, rozwój, strategia", a język realistycznej prozy Prusa inkrustowany został fragmentami współczesnej polszczyzny w stylistycznej odmianie potocznej i branżowej. Zamiar inscenizacyjny reżysera Piotra Ratajczaka i autorki adaptacji Joanny Kowalskiej jest zatem bardzo czytelny: wzbogacić Lalkę dodatkami na tyle wyrazistymi i dynamizującymi akcję, żeby przekaz sceniczny zabrzmiał znajomo dla widzów z różnych pokoleń, w nawiązaniu do aktualnych doświadczeń społecznych i w obrazkach znanych z massmediów.
Elity biznesu, strategia marketingowa, zyski ze sprzedaży i prężnie prowadzone interesy to tematy przewijające się w kolejnych scenach, niczym lejtmotywy przedstawienia. Nic dziwnego zatem, że stary subiekt Ignacy Rzecki (Arkadiusz Buszko) jest w tej scenicznej wersji Lalki mistrzem ceremonii, kimś w rodzaju konferansjera Gali Liderów Biznesu – zwinny, energiczny, w błyszczącym garniturze, skutecznie zabiega o uwagę potencjalnych klientów, wszędzie go pełno. Kobiety (w tym szczególnie Izabela Łęcka, kreowana przez Weronikę Dzierżyńską) zdają się być przystrojonymi w kolorowe suknie i peruki ozdobnikami mężczyzn, prowadzących poważne biznesowe rozmowy, a głównym motywem działań parweniusza Wokulskiego (Adam Kuzycz-Berezowski) jest chęć włączenia się do sfery ludzi bogatych i uprzywilejowanych.
Nie brakuje w przedstawieniu krytyki arystokracji (w tym przypadku elit finansowych) – krytyki pośredniej, kiedy bohaterowie w zwartym szyku, szyderczą inkantacją, z poczuciem wyższości komentują pochodzenie oraz cechy Wokulskiego, a także krytyki bezpośredniej – w słowach głównego bohatera, porównującego swój mierny status w Polsce z możliwościami, jakie daje dorobkiewiczom prawdziwa stolica Europy, czyli Paryż. Dobitnym fragmentem podkreślającym napięcie w relacji między ludźmi uprzywilejowanymi a pogardzanymi jest scena buntu Mraczewskiego (Konrad Beta), który kierowany nienawiścią do bogatych wpada z bronią w ręku, przerywając galę wręczenia nagrody Człowieka Roku, i intonuje wściekłą pieśń protestu, przypominającą w swym nastroju atmosferę rebelii antyszlacheckiej. Znamienny pozostaje w tym momencie gest Wokulskiego, który przyłącza się do protestu, co sytuuje bohatera w pozycji przeciwnika arystokracji, z głęboko uwewnętrznionym pragnieniem odwetu za upokorzenia.
W szczecińskiej adaptacji Lalki ujawnia się po raz kolejny styl inscenizacyjny Piotra Ratajczaka – operowanie zespołem aktorów, obecnych prawie cały czas na scenie, stanowiących a to chór osób mówiących, a to rodzajowe tło dla dialogujących czy monologujących postaci. Rytm aktorskich ruchów i gestów, konfiguracje ich ciał i układy choreograficzne przemarszów przez scenę nadają spektaklowi dynamiki, budują dramaturgię następujących po sobie sekwencji widowiska. Warto docenić wysiłek aktorów w tak pomyślanej pod względem wykonawczym inscenizacji dzieła Prusa, potencjał ich gry zespołowej, walory ekspresji tanecznej i choreograficznej. Muzyka Tomasza Lewandowskiego, rytmiczna, dyskotekowa i transowa, ułatwia taki rodzaj obecności aktorów, kreujących postaci w cyklicznych powtórzeniach gestów i kroków, w ciągłym ruchu. Nie mogłam jednak momentami oprzeć się wrażeniu, że gra par excellence zespołowa jako wartki punkt wyjścia narracji scenicznej, i ciekawy pomysł na wizualizację poszczególnych fragmentów powieści (np. scena wyścigów konnych), staje się z czasem zbyt monotonnym środkiem wyrazu, z nośnego konceptu przeradza się w zgrany chwyt.
Jeśli chodzi o kluczowy wątek miłosny, czyli relację Stanisława Wokulskiego z Izabelą Łęcką, to stwierdzić można, że bohater skonfrontowany został w tym przypadku z pustą, narcystyczną, ale sprytną celebrytką, która dobrze opanowała techniki uwodzenia mężczyzn i sztukę działania przemyślnego, w perspektywie przyszłych zysków, nie strat. Wygląd Izabeli i wywiad, którego udziela na czerwonym dywanie, tuż przy ściance z logo firmy „Złoty Bociek", znakomicie oddają priorytety tej postaci i jej konsumpcyjny styl życia. Wokulski z kolei, zaaferowany możliwością wkroczenia w świat elit, dopiero z czasem uświadamia sobie własną miłosną pomyłkę, wywołaną przez „książki zbójeckie". Bohater wymienia je w monologu, po próbie samobójczej, która miała miejsce nie na torach kolejowych, ale w toalecie lokalu, gdzie toczą się zasadnicze momenty akcji:
„Mickiewicz... Słowacki...Wyspiański... Żeromski... Prus... Gombrowicz... Miłosz... zmarnowaliście życie moje... zatruliście pokolenia... oto skutki waszych poglądów na Polskę, miłość, wiarę, uczciwość..."
W efekcie tego rozpoznania Wokulski podejmuje decyzję o wyjeździe i sprzedaży sklepu jak racjonalny gracz, który przejrzał na oczy, a nie jak unieszczęśliwiony brakiem wzajemności romantyk-desperat.
Dodać jeszcze warto, że wśród zespołu wykonawców wyróżniają się w moim odczuciu ci aktorzy, którzy wiarygodnie oddali prawdę swych postaci – zgodnie oczywiście z interpretacją, zaproponowaną przez reżysera i autorkę adaptacji. Są to: Adam Kuzycz-Berezowski w roli zdecydowanego w interesach, ale zarazem czującego swą podrzędność Wokulskiego, Konrad Beta jako subiekt Mraczewski, który działa w afekcie, powodowany resentymentem, cały w złości i rozpaczy po stracie pracy, oraz Adrianna Janowska-Moniuszko jako Helena Stawska, wyraźnie skontrastowana z arystokratkami – aktorka prowadzi minimalnymi, delikatnymi środkami, rolę kobiety spoza wyższych sfer, zakochanej bez wzajemności.
Nie sposób pominąć również Arkadiusza Buszkę w dość ostentacyjnej wersji Rzeckiego, pomyślanej na przekór wizjom sentymentalnym – aktor dzięki swej żywiołowości, miękkości ruchów i krzykliwemu kostiumowi budzi moje skojarzenia z postacią trickstera, także ze względu na ambiwalentną rolę w świecie przedstawionym. Z jednej strony jest to sprytny handlowiec, znający od podszewki reguły promocji towarów, z drugiej strony zaś – w jego mocy sprawczej nie brakuje głębszego dystansu wobec zdarzeń. To właśnie do tej postaci należy finał przedstawienia.
Spektakl kończy się monologiem Rzeckiego, wypowiadanym przez aktora na proscenium, wprost do publiczności:
„I nieraz myślę sobie: czy naprawdę jest jaki plan, wedle którego cała ludzkość posuwa się ku lepszemu, czyli też wszystko jest dziełem przypadku, a ludzkość czy nie idzie tam, gdzie ją popchnie większa siła? Jeżeli dobrzy mają górę, wówczas świat toczy się ku dobremu, a jeżeli gałgany są mocniejsi, to idzie ku złemu. Zaś ostatecznym kresem złych i dobrych jest garść popiołu. Jeżeli jest tak, nie dziwię się Stachowi, który nieraz mówił, że chciałby jak najprędzej sam zginąć i zniszczyć wszelki ślad po sobie.
[...]
Marionetki! Wszystko marionetki! Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co im każe sprężyna, taka ślepa jak one. Dopomóc do szczęścia jeden drugiemu nie potrafi, ale zrujnować cudze życie umieją tak dobrze, jak gdyby byli ludźmi".
Lalka w uwspółcześnionej wersji Piotra Ratajczaka, Joanny Kowalskiej i zespołu Teatru Współczesnego – świat gry nominalnych elit i dorobkiewiczów, momentami śmieszny, momentami szyderczy – kończy się klasyczną metaforą theatrum mundi. Drapieżne zachowania i powodowane emocjami decyzje postaci sprowadzone zostały do poziomu krótkotrwałej aktywności marionetek w przedstawieniu. Czy to sugestywna, czy zbyt łatwa pointa adaptacji scenicznej powieści?... Aplauz publiczności po spektaklu, który widziałam w październiku na dużej scenie Teatru Współczesnego, prowadzi do wniosku, że taka forma inscenizacji Lalki ma swych zwolenników. Mnie osobiście nie do końca przekonał natomiast nie tyle kierunek, co styl uwspółcześnienia dzieła Bolesława Prusa.
__
Autorka: Beata Popczyk-Szczęsna, członkini Komisji Artystycznej Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej Klasyka Żywa.