Z wielkim lękiem i nadzieją

rozmowa z Krzysztofem Orzechowskim

Krzysztof Orzechowski: - Ogarnia mnie uczucie lęku, nawet strachu, bo przecież jest kryzys

- Czy z wielkim strachem w sercu rozpoczyna Pan nowy sezon teatralny w tych niełatwych czasach? 

- Targają mną uczucia mieszane. Z jednej strony zaczynam pracę z dużymi nadziejami, bo będzie to przecież pierwszy sezon działalności Małopolskiego Ogrodu Sztuki. Z drugiej zaś strony ogarnia mnie uczucie lęku, nawet strachu, bo przecież jest kryzys, pieniędzy coraz mniej, cięcia budżetowe nas czekają, pierwsze prognozy nie są dobre. Fundusze na utrzymanie naszego teatru zawsze były niskie, więc każde zmniejszenie dotacji stanowi dodatkowy ból i niepokój.

- Przejdźmy do "teatralnych baranków" i porozmawiajmy o planach repertuarowych "Słowaka" na ten sezon. Przygotowuje Pan dla nas niespodzianki?

- Premierę inaugurującą nowy sezon na dużej scenie mamy za sobą - "Pacjenta" w reżyserii Jarosława Kiliana. Co do kolejnych, to w większości wypadków będziemy mówili o marzeniach, których realizacja zależy od możliwości finansowych. Od finansów też zależy wielkość zespołu artystycznego; niestety, brak pieniędzy nie pozwala mi zatrudniać nowych, zdolnych absolwentów szkół teatralnych.

- Co się Panu zatem marzy na tych zasłużonych deskach scenicznych?

- Dwie premiery do końca roku będą na pewno. Aktualnie Iwona Kempa pracuje nad spektaklem "Za chwilę, czyli cztery sposoby na życie i jeden na śmierć" Petera Asmussena. Premierę przewidujemy na dużej scenie w listopadzie. Natomiast w "Miniaturze" zobaczymy "Przebudzenie" Shelagh Stephenson w reżyserii Pawła Szumca. Premiera w grudniu.

- A co będzie po Nowym Roku?

- A no właśnie - tutaj wchodzimy w sferę marzeń, bo jeszcze nie wiemy na co nas będzie stać. Chcemy wprowadzić nową pozycję dla dzieci, która byłaby spektaklem muzycznym. I marzy nam się "Mary Poppins", klasyka dziecięca, niegdyś zarezerwowana dla filmu, a teraz odblokowana także dla teatru. Ale czy podołamy finansowo? To drogie przedsię-wzięcie. Po Nowym Roku rozpocznie próby swojej sztuki "Baba Chanel" Nikołaj Kolada, znakomity rosyjski dramatopisarz i reżyser. Być może do tego czasu napisze nową sztukę, wtedy dokonamy zamiany tytułu. Czy premiera w tym sezonie, czy w następnym - zobaczymy. Na pewno chcielibyśmy też wprowadzić "W mrocznym, mrocznym domu" Neila LaBute`a, amerykańskiego dramatopisarza w reżyserii Marcina Hycnara...

- Znakomitego młodego aktora Teatru Narodowego, którego mieliśmy okazję oglądać w Krakowie w "Tangu" Jerzego Jarockiego, gdzie grał Artura.

- To prawda, ale również reżysera. Do niedawna był moim studentem, mówią o nim człowiek orkiestra. Będzie powiewem młodości w naszym teatrze. Ta pozycja przygotowywana byłaby na Scenę Miniatura. I jeszcze Józef Opalski "chodzi" z dwoma tytułami: "Niżyńskim" według "Dzienników" Wacława Niżyńskiego i "Kwartetem" Millera - to wariacja na temat "Niebezpiecznych związków". Który z tych tytułów - też zobaczymy. To są małoobsadowe pozycje uzależnione od tego, co nam się wydarzy na dużej scenie.

- Czego zatem należy Panu życzyć u progu nowego sezonu?

 - Na pewno nie "stopy wody pod kilem", na pewno nie "ile startów tyle lądowań"... Proszę mi życzyć, bym miał nadal tyle zapału do uprawiania teatru, co dziś - mimo nie najmłodszego wieku. Krótko: oby nie uszło ze mnie zbyt wcześnie powietrze.

Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
5 października 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia