Z życia polskiej emigracji we Francji

"Mesjasze" - reż. Aneta Groszyńska - Teatr Zagłębia w Sosnowcu

W połowie XIX wieku, po klęsce powstania listopadowego, towiańczycy zawiązują Koło Sprawy Bożej - dziwną, religijno-narodową sektę mesjanistów i heretyków. Obok Towiańskiego, jej członkami są m.in. Mickiewicz i Słowacki - czołowi twórcy polskiego romantyzmu, polska inteligencja na emigracji. Bezsilni wobec dziejącej się na ich oczach historii, przekuwają frustrację bezpaństwowców w religijną filozofię.

Wierzą w wyjątkową, wyznaczoną przez Boga rolę narodu polskiego. Chcą zmian w Kościele. Odrzucają konieczność działań zbrojnych. Za podstawową zasadę przyjmują chrześcijańskie przykazanie o miłości bliźniego.

Ten intrygujący - szalony, ekscentryczny - epizod z życia polskiej emigracji we Francji opowiada nam w monumentalnej powieści pt. „Mesjasze" Gyrogi Spiro, Węgier. Dlaczego warto dziś do niej wracać w teatrze? Po pierwsze, żeby przyjrzeć się sposobom dziedziczenia spuścizny po romantyzmie i wszelkich jego ideowych szaleństwach - echa narodowego mesjanizmu słychać dziś często, a narodowe zaangażowanie zbacza na coraz mroczniejsze ścieżki. Po drugie, żeby zobaczyć, co o polskim romantyzmie ma nam do opowiedzenia ktoś z zewnątrz. I po trzecie, żeby pójść w ślady towiańczyków i spróbować ponownie uruchomić tę zrodzoną z rozczarowania fantazję - o innym, lepszym państwie.

Twórcy o spektaklu:

Możemy z romantyzmu nie pamiętać nic, ale nostalgia za wolnością i potrzeba odwetu, którą romantyzm wyrażał nadal tkwi w nas głęboko, a wybija na balkonie biało-czerwoną flagę, gdy grają „nasi", albo gdy krzyczymy „Polska dla Polaków", gdy syryjskie rodziny proszą o schronienie przed wojną. Być może spuścizną romantyzmu był daremny opór powstańczy, szaleńcze szarże z szablami na czołgi, skok przez płot w dobie „Solidarności", a może i próba lądowania we mgle?

"Mesjasze" to opowieść budowana na zapomnianej historii Koła Towiańczyków, kiedy to po klęsce powstania listopadowego do Paryża wyemigrowała polska inteligencja. To właśnie wtedy w Paryżu, w połowie XIX wieku, Mickiewicz i Słowacki spotkali Andrzeja Towiańskiego. Dla jednych to filozof, który szukał dla polski wyzwolenia na dworach Watykanu i Izraela, dla innych wariat, który omamił wieszcza. To wciąż jedna z najbardziej tajemniczych postaci polskiej emigracji epoki rozbiorów. Pojawia się w Paryżu z rodziną, bełkotliwie wykłada swoją filozofię wolności i polskiego mesjanizmu, ledwo umie pisać, namawia polskich wieszczów do nieskrępowanego seksu, a gdy wpada na pomysł nawrócenia Papieża, zostaje wyrzucony poza granice cywilizowanej Europy.

Mickiewicz w Paryżu, w tamtych czasach, to nie spiżowy pomnik w dostojnej pozie mędrca, ale głodujący wyrzutek pozbawiony pracy i perspektyw, który ogarnięty szeleńczymi wizjami Towiańskiego łykałby dzisiaj garściami pigułki antydepresyjne. Ten końcowy epizod jego życia, jeśli spróbujemy wydobyć z pamięci zachwyty naszych polonistów, wyda się dla wielu szokujący.

Dramat „Mesjasze" to oparty na literaturze współczesnej, analizach naukowych i przeżyciach samych autorów podróż na wariackiej karuzeli, w której nie ma się czego złapać, bileterzy uciekli, a silnik tej machiny rozpędza się w szaleńczej misji poszukiwania wolności. Ostrzegamy! Jedni z tej karuzeli spadną, innych wbije w fotel, nikogo nie pozostawi w senności.

Pędząca historia Mickiewicza przedstawiona w spektaklu ma słabe hamulce, a na końcu twardą ścianę z pytaniem: do czego jesteśmy zdolni, jeśli nasz wieszcz, idol i pomnik narodowy zdolny był prawie do wszystkiego?

(-)
Materiał Teatru
13 czerwca 2018

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia