Za długo i za głośno

20. Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Kontakt"

Szósty dzień 20. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Kontakt" to ponowne spotkanie z Łotyszami - Teatr Nowy z Rygi zaprezentował monogram "Dziadek" w reżyserii Alvisa Hermanisa, natomiast nasi rodacy z kieleckiego Teatru im. Stefana Żeromskiego pokazali "Samotność pól bawełnianych" w reżyserii Radosława Rychcika - spektakl, który znacznie bardziej przypominał koncert lub sceniczny performance niż przedstawienie teatralne, którego forma dla wielu widzów była dość zaskakująca

Trzygodzinny monodram „Dziadek” to spektakl dokumentalny. Aktor Vilis Dzaudziņš, który jest autorem tekstu, postanowił prześledzić powojenne losy swojego dziadka, który po nastaniu pokoju nie powrócił do domu - dotarł do trzech mężczyzn o tym samym nazwisku, jednak żaden z nich nie był jego krewnym. Poznał jednak ciekawe opowieści panów o zupełnie odmiennych poglądach, reprezentujących inne podejście do życia - jeden służył w Waffen SS i będąc w podeszłym wieku nadal marzył, by z powierzchni ziemi zniknęli wszyscy Żydzi (jego okienna zasłona w rzeczywistości była flagą ze swastyką), drugi był w Armii Radzieckiej, trzeci natomiast był żołnierzem walczącym po obydwu stronach. Spektakl rozgrywa się w niezmiennej, statycznej scenografii - pokój, w którym stoją modne niegdyś meble „na wysoki połysk”, a ściany zdobią tapety, jakich od dawna nie można kupić w sklepach żadnego europejskiego kraju zastawiony jest olbrzymią ilością roślin doniczkowych, hodowanych przez bohaterów. Przerażający jest fakt, że mężczyzna, który z zimną krwią potrafił walczyć, mordować ludzi, może opiekować wątłą rośliną, wkładając w to zajęcie mnóstwo czasu i serca. Przedstawienie kończy się pełnym nadziei akcentem, bowiem poszukujący dziadka bohater odbiera telefon z Archiwum Państwowego - znaleziono ślad, mogący powiedzieć coś o życiu jego krewnego. Jednak jeśli chodzi o sposób zaprezentowania tych treści, pozostawia on wiele do życzenia. Aktor wciela się w role trzech mężczyzn, jednak różnice między kreowanymi postaciami od strony warsztatu aktorskiego są ledwie zauważalne, panowie różnią się jedynie poglądami. Fakt, iż przedstawienie jest trwającym trzy godziny monodramem nie ułatwiał jego odbioru, zważywszy, że na scenie niewiele się działo, scenografia nie ulegała zmianie. „Dziadek” ma niepodważalny walor historyczny i socjologiczny, dużo mówi o łotewskiej historii okresu II wojny światowej, natomiast co do jego walorów artystycznych można mieć spore wątpliwości. 

Drugie przedstawienie miało formę koncertu z niezwykle głośną muzyką.  Wojciech Niemczyk i Tomasz Nosiński wcielili się w role Dealera i Klienta, którzy są od siebie uzależnienia, łączy ich nierozerwalna więź. To, do czego obaj są w stanie się posunąć, jest zadziwiające. Klient potrafi złożyć w ofierze własną godność, nie ma dla niego granic, których nie jest w stanie przekroczyć. Przedstawienie ma formę koncertu z muzyką w wykonaniu Natural Born Chillers (sporo siedzących na sali widzów zasłaniało uszy dłońmi by złagodzić nieco muzyczne uderzenie), aktorzy wypowiadają swoje kwestie do mikrofonów przyjmując najróżniejsze pozy, starając się udowodnić drugiej stronie, że są w stanie funkcjonować samodzielnie, co oczywiście nie jest prawdą. Klient pozbywa się własnej godności, prywatności, pozbywa się ubrania, by stanąć przed Dealerem jako ktoś zupełnie bezradny - lecz tylko pozornie. Między mężczyznami wytwarza się rodzaj seksualnego napięcia, dziwnej, perwersyjnej gry, a ten, który uwodzi, może za chwilę stać się ofiarą własnych pragnień, własnej, głęboko skrywanej samotności. Ciało odgrywa w przedstawieniu niezwykle ważną rolę - Klient rozbiera się by przykuć uwagę Dealera, Dealer maluje usta oraz okolice ust czerwoną szminką, co staje się jasnym komunikatem o przepełniającym go pożądaniu. Reżyser włączył do spektaklu kilkuminutowy film, który był kolejnym elementem wystawiającym na próbę percepcję widza. Mankamentem była zbyt głośna muzyka, która zagłuszała wygłaszane przez aktorów kwestie, jednak forma przedstawienia pozwala przypuszczać, że był to zabieg celowy, mający sprawić, by widz poczuł się zaatakowany, zbombardowany bodźcami, co z oczywistych względów nie każdemu mogło odpowiadać. Sprawiało to jednak, iż przedstawienie wywoływało mieszane uczucia i dość skrajne reakcje. Jedna z oglądających spektakl pań przyznała na spotkaniu z twórcami, że jest oburzona, że to, co artyści zaprezentowali, było „zbiorem schizofrenicznych krzyków i ryków” i że ona czuje się nabita w butelkę przez twórców, którzy w głębi duszy z pewnością śmieją się z publiczności. Ironia aktorów, muzyków i reżysera w połączeniu z radykalnymi opiniami widzów sprawiła, że pospektaklowe spotkanie było wyjątkowo interesujące.

Tego dnia, prócz spotkań z twórcami z Łotwy i Polski, odbyła się  także - w ramach wydarzenia towarzyszącego Festiwalowi - promocja zeszytu „Pamiętnika Teatralnego” poświeconego Helenie Modrzejewskiej, której osobowość sceniczna przerosła granice naszego kontynentu oraz promocja książki Andrzeja Żurowskiego „Modrzejewska. ShakespeareStar” prezentującej Modrzejewską jako wybitną aktorkę szekspirowską.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny
28 maja 2010
Portrety
Alvis Hermanis

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...