Za mało Allena

"Bóg" - reż. Grzegorz Kempinsky - Teatr Miejski w Gdyni

Gdyby sukces premiery zależał od ilości wypowiadanych przez aktorów odwołań do miejscowości, w której jest grany, "Bóg" Teatru Miejskiego musiałby okazać się sukcesem, ba - hitem, granym przez dziesięciolecia. Niestety, liczy się także reżyseria, aktorstwo i oryginalność, czyli to, co w gdyńskiej premierze szwankuje.

Niełatwo opisać o czym jest sztuka "Bóg", ponieważ jej autor, Woody Allen, gmatwa wątki, miesza porządki, żongluje konwencjami, wybebeszając przy okazji przed widzem teatralne chwyty. Prześmiewczy, zakrapiany tu i ówdzie gorzką "allenowską" refleksją tekst pierwotnie naszpikowany był odniesieniami do amerykańskiej kultury. Część z nich w oderwaniu od Nowego Jorku (w którym Allen osadził akcję "Boga" w 1975 roku), jest mało zrozumiała, więc reżyser Grzegorz Kempinsky doszedł do wniosku, że warto je przenieść na rodzimy grunt.

Sama sztuka to żartobliwa forma "teatru w teatrze", w którym dwóch bohaterów - autor Schizokrates (ironiczne alter-ego Woody'ego Allena) i aktor Kretynik - usiłuje stworzyć i wystawić tekst Schizokratesa, by zdobyć laury w konkursie dramatycznym w starożytnych Atenach. Obaj są jednak antyczni i współcześni jednocześnie, zmagają się z rzeczywistością i fikcją, na przekór teatralnym normom i konwenansom. To teatralna wariacja na kształt filmowych Asterixa i Obelixa. Kretynik i Schizokrates biorą więc udział w przedsięwzięciu z pogranicza farsy, kabaretu i zwyczajnej zgrywy. Pomaga im (lub przeszkadza) szereg epizodycznych postaci (niektóre zostały dopisane przez reżysera): od suflerki, przez gorącą Doris Levine i mające moc sprawczą Parki, po strażnika miejskiego lub pseudo-antyczny chór.
Od 2007 roku, gdy "Bóg" w reżyserii Grzegorza Kempinsky'ego powstał po raz pierwszy, reżyser przenosi realia sztuki i tę samą inscenizację w miejsce, gdzie ma być grana. W Sosnowcu publiczność śmiała się z "Będzinia" i katowickiej AWF, którą ukończyła urocza Dorota Lewinska (u Allena wspomniana Doris Levine) czy ze Złotej Maski, za którą dziękuje Schizokrates. W Lublinie zaś Dorota Lewinska pochodzi już z podlubelskiego Lubartowa, a publiczność przyjeżdża do teatru z niedalekich Biłgoraja czy Zamościa. I w Sosnowcu, i w Lublinie pojawia się też Chochoł z "Wesela", który na góralską nutę wnosi sporo ożywienia do tej zwariowanej komedii. W rolach "telefonicznych" występują zaś reżyser i dyrektor teatru (obaj "w zastępstwie" samego Allena, który w polskich realizacjach Kempinsky'ego pozostaje nieuchwytny).
Także w Teatrze Miejskim w Gdyni aż roi się od nawiązań do "miasta z morza i marzeń" i okolicy. Tym razem Dorota Lewinska jest Kaszubką z Wejherowa (w oryginale była Żydówką), Schizokrates wzrusza się wizją otrzymania Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej (u Allena Nagrody Tony), w wypowiedziach aktorów co raz pojawiają się różne dzielnice Gdyni lub sam Teatr Miejski, a nazwa miasta odmieniona zostaje bodaj przez wszystkie przypadki. Oczywiście wzorem poprzednich "Bogów" Kempinsky'ego aktorzy zwracają się do siebie przeważnie prawdziwymi imionami, często nawiązując do swojej sytuacji osobistej i swoich ostatnich ról.

Są w przedstawieniu Teatru Miejskiego w Gdyni momenty naprawdę udane - wejście Chochoła lub strażnika miejskiego, czy podróż Kretynika do pałacu króla, któremu ma dostarczyć niezmiernie ważną wiadomość. Jednak dość niedbale tym razem przez reżysera złożony spektakl rozłazi się i rozpada na szereg mniej lub bardziej efektownych epizodów. Gdyński "Bóg" grzęźnie w chaosie, przez długie fragmenty pozbawione tempa, pikanterii i aktorskiej siły wyrazu.

Blado wypada upozowany na Allena Schizokrates (Andrzej Redosz) - wycofany, defensywny, pozbawiony siły przebicia nawet na tle niewielkich postaci epizodycznych, lepiej prezentuje się Kretynik Bogdana Smagackiego, (trochę Bart Flinston, trochę bohater innej premiery Miejskiego - Michel Houllié, w którego wyraźnie wstąpił tytułowy "Bóg mordu") chociaż to i tak jedna ze słabszych ról komediowych tego aktora w ostatnich latach.

Swobodnie i z werwą swoje role odgrywają Szymon Sędrowski (Chochoł / Chór, w wersji Woody'ego Allena Blanche Dubois z "Tramwaju zwanego pożądaniem" Tennessee Williamsa) i Monika Babicka (Dorota Lewinska), tyle że dla nich to żadna nowość, bo do niedawna oboje grali właśnie te partie w lubelskiej odsłonie przedstawienia Kempinsky'ego. Wart zapamiętania jest epizod Piotra Michalskiego, który ze świetnym wyczuciem oddaje niezbyt rozgarniętego stróża prawa. Zupełnie papierowa pozostaje za to Inspicjentka Agaty Moszumańskiej, nazywana niekiedy przez aktorów Antygoną (nawiązanie do niedawnej inscenizacji Leszka Mądzika z Moszumańską w tytułowej roli).

Produkcyjniak Kempinsky'ego momentami osuwa się w tanią rewię, innym razem zaskakuje poważnym tonem, by zaraz ten ton wyśmiać. Trudno oceniać inscenizację, która w kolejnych spektaklach w innych miastach pozostaje taka sama (z wyjątkiem aktorów, lokalnej specyfiki i mało istotnych detali). Zarówno w Sosnowcu, jak i w Lublinie spektakl spotkał się z dobrym przyjęciem. Jego gdyńska realizacja to pełna taniej kokieterii i zagrywek pod publiczkę prowincjonalna komedyjka, z przesłaniem o trudnej doli artysty w tle. Szkoda, że dopisane i przerobione fragmenty tekstu tracą pazur zajadle przenikliwego humoru Woody'ego Allena, którego w "Bogu" pozostaje zaskakująco mało.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
27 marca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...