Zabawa dwóch chłopaków w teatr

"Smutki tropików" - reż. Paweł Świątek - Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie

Tytuł odwołuje się do klasycznej pozycji Claude'a Lévi-Straussa. Krakowski spektakl chciałby się stać taką wariacją na temat kanonicznej lektury antropologów, myślę idąc na przedstawienie. Albo próbą dyskusji ze zdaniem mistrza: czy nie ma szans na zniwelowanie linii podziału między kulturami? Czy wciąż musimy żyć osobno? Jak obecnie wygląda to nasze podróżowanie i czemu ciągle się przemieszczamy, ku czemu dążymy. Odpowiedzi reżyser i dramaturg owszem, dostarczają. Szkoda, że tak banalnych.

Scenę wysypano żwirkiem a na niej stoi sześć groteskowo ubranych w kolorowe stroje postaci. Pamiętacie „Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" z Wałbrzycha? No to dokładnie ta sama przesadna estetyka kostiumu. Z tym, że więcej farby odblaskowej poszło na ciuchy i wyraźniejsze makijaże przyciągają uwagę na twarzach. Parada groteskowych postaci: w stroju tygrysa, z zębami wymalowanymi na wargach, krzyżem na czole, w różowej peruce, spodenkach i rękawicy bokserskiej, w dresie. Ma być śmiesznie.

Słuchamy kilku historii, napisanych językiem typowym dla wcześniejszych sztuk Mateusza Pakuły. No właśnie, typowym, a jakby ta składnia zdania, te zbitki, ta żonglerka wyrazów coś mi przypominała, jakbym gdzieś już ją słyszał. Myślę, myślę. Mam! Masłowska! Rozmawiałem niedawno z dramatopisarzem XY, który zwrócił mi uwagę na „zakażanie tekstów", na przenikanie stylu, podobieństwo frazy. Mówił, że stara się podczas pisania niewiele czytać i oglądać, bo siłą rzeczy nawet nie chcąc, to i tak zapożycza. W „Smutkach tropików" czuć, a tam czuć, wprost słychać zapożyczenia z „Pawia królowej" Doroty Masłowskiej, którego w zeszłym sezonie Pakuła adaptował na scenę Narodowego Starego Teatru. Niezły to był zresztą spektakl, inny niż choćby nieszczęsne wrocławskie „Mitologie", które zdolnemu (podobno) reżyserowi młodego pokolenia położyła Ewa Skibińska, aktorka.

W Łaźni Nowej jest... efektownie. Ten żwirek na scenie, haki podwieszone do sztankietów, sporo gagów całkiem na poziomie. Jest i idea, że my znudzeni Europejczycy to wciąż tylko do Tajlandii, Wietnamu czy do Indii. A tam nuda, tam zachwycamy się mostem na rzece czy szukamy zapalniczki Zippo amerykańskich komandosów, czy też cytujemy „napalm o poranku".

Aktorzy inscenizują opowieść o korespondencie wojennym a potem coś, co zaskakuje. Oto słucham ze sceny opowieści o Pitcairn, o tym jaka to wyspa na końcu świata, jak trudno tam dotrzeć, że brytyjski książę odwiedził kilkunastu mieszkańców w latach siedemdziesiątych. Pada anegdotka o przemalowanym zdjęciu księżnej w jednym z odwiedzanych przez księcia domów, potem o przestępstwach seksualnych na wyspie, oglądamy scenę w sądzie. I mam wrażenie, jakbym sporo z tego już gdzieś czytał. Przypominam sobie fragmenty „Jutro przypłynie królowa" Maćka Wasilewskiego. Zastanawiam się, czy autor wie o tych cytatach. Pewnie wie. Głupio, by nie wiedział.

Spektakl w reżyserii Pawła Świątka sprawia wrażenie robionego na efekt, tekst również nie błyszczy. Parę żartów, kilka odniesień, cytatów. Taka zabawa dwóch chłopaków w teatr. Wybierającym się na „Smutki tropików" polecam może „Biegunów" Olgi Tokarczuk. Ten sam temat, a jednak inaczej, znacznie głębiej. Na grudniowe wieczory jak znalazł.

Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
13 grudnia 2013

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia