Zabezpieczeni przed szczęściem

"Sprzedawcy gumek" - reż. A. Tyszkiewicz - Teatr Imka w Warszawie

O straconych szansach, przegranych marzeniach i dojmującej potrzebie bliskości - nigdy dość. W działającym od kilku miesięcy prywatnym teatrze Tomasza Karolaka Imka powstał spektakl "Sprzedawcy gumek", sentymentalna opowieść dla niepoprawnych wrażliwców

Zabezpieczenie przed bólem, poniżeniem, rozczarowaniem czy po prostu przed koniecznością zmiany. Polisa na życie bez kompromisów, bez ryzyka, bez drobnych nieprzyjemności. Takich gwarancji nie udziela żaden fundusz powierniczy. Jednak bohaterowie "Sprzedawców gumek" Hanocha Levina żadnej innej opcji nie biorą pod uwagę. Poranieni przez rodziców, doświadczeni przez kolejnych partnerów pragną już tylko, by chronić status quo. Bella (Aleksandra Popławska) nie dopuści nikogo do swojego serca czy tapczanu, jeśli nie zobaczy wcześniej czeku na remont swojej apteki. Nieśmiały Johanan (ujmująco niezręczny Łukasz Simlat) za nic nie pozwoli naruszyć pokaźnej kwoty, jaką gromadzi na swoim koncie przez pamięć o matce. Nawet cyniczny lekkoduch Shmuel Sprol (Janusz Chabior) prędzej da się pogrzebać, niż spuści o funta za jedno z 10 tys. pudełek prezerwatyw, które zostawił mu w spadku ekscentryczny ojciec. Nikt tu nie ustąpi. Nikt nie zrobi kroku poza twierdzę ze starych, oswojonych kompleksów, blokad i traum. Prezerwatywy są w spektaklu Artura Tyszkiewicza obiektem nieustannych przetargów, handlu i negocjacji. Okazują się jednak także całkiem trafną metaforą świata, jaki budują sobie bohaterowie. Każde z nich wydaje się pragnąć kontaktu. Każde wydaje się szczere, otwarte. Gdy podejść bliżej, okazuje się, że pokrywa ich jakaś nieprzepuszczalne powłoka, o którą rozbija się wszystko, co witalne, dynamiczne, niosące szansę nowego życia.

Spektakl łączy kupiecką dosłowność z sentymentalizmem przedwojennych piosenek i seansów w starym kinie. Wszystko wydaje się znane i zużyte, ale swojskie. Odrapane fotele kinowe pozwalają rozmarzyć się o snach i pocałunkach, których były świadkami. Apteczna lada wygląda na wyślizganą przez tysiące dłoni próbujących szybko ukryć wstyd, ból, zakłopotanie. Dla erotyzmu reżyser znajduje język z pogranicza medycyny, sex-shopów i liryki. "Mam dla pana aluzję" - mówi aptekarka Bella i wygrywa na elektrycznym pianinku niewinną, acz obsceniczną piosenkę o członku. Jej miłosna gimnastyka ze Shmuelem już zbliża się w stronę instruktażu dla aktorów porno, gdy nagle przerywa ją jakiś kupiecki komentarz, groteskowa buchalteria, gorzkie przypomnienie, że "nic za darmo".

Tyszkiewicz traktuje swoich żałosnych "handlarzy" z wyrozumiałością. Pozwala im być pięknymi w scenach, gdy snują marzenia. Cwaniacki luz Janusza Chabiora zmienia się niemal w poezję, kiedy mówi o teksańskich kobietach, nieograniczonych możliwościach, niekończącej się pogoni za rozświetlonym horyzontem. Aleksandra Popławska nigdy nie była bardziej fascynująca niż w scenie, gdy gra szalejącą z podniecenia 60-latkę.

"Sprzedawcy gumek" wydają się idealnym pomysłem repertuarowym dla solidnego prywatnego teatru. Nie ma tu estetycznych eksperymentów, a ulotna magia opiera się głównie na powtarzaniu starych prawd. Senny, sentymentalny klimat punktowany muzyką na żywo nie staje się jednak ani przez chwilę tani, tandetny czy cukierkowy. A obsesja ochrony tego, co wstydliwe, intymne i delikatne, ukazuje często swoje najbardziej niebezpieczne oblicze.

Teatr Imka, "Sprzedawcy gumek", Hanoch Levin, tłumaczenie: Agnieszka Olek, reżyseria: Artur Tyszkiewicz, scenografia: Jan Kozikowski, muzyka: Jacek Grudzień. Występują: Aleksandra Popławska, Łukasz Simlat, Janusz Chabior. Premiera 25 czerwca.

Joanna Derkaczew
gazeta.pl
28 czerwca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia