Zabójca, którego nie było
"Zabójca" - reż. Wojciech Urbański - Teatr Współczesny w WarszawieMożna by rzec, że główny bohater „Zabójcy" Mołczanowa to taki współczesny Raskolnikow, który co prawda nikogo nie zabił, ale widmo śmierci towarzyszy mu przez półtoragodzinną dziwną drogę, którą przemierza na deskach Teatru Współczesnego.
Andriej (Mateusz Król) jest studentem z prowincji, nad którym ciąży dług mocno przerastający jego skromne kieszonkowe. Na domiar złego wierzyciel Sieka (Michał Mikołajczak) nie zamierza długu umorzyć, a skoro biedny student nie ma pieniędzy, składa mu propozycję nie do odrzucenia. Ma on ściągnąć pieniądze od innego dłużnika, lub po prostu go zabić. Zabezpieczając się, by Andriej nie uciekł z pieniędzmi wysyła z nim swoją dziewczynę, Oksanę (Kamila Kuboth). I tak oto rozpoczyna się ta dziwna, pełna napięcia podróż, podczas której młody student zakochuje się w dziewczynie wierzyciela i zmaga z imperatywem zabicia człowieka.
W spektaklu Wojciecha Urbańskiego mamy do czynienia z niezwykle ciekawą narracją, która wykracza poza standardowe ramy prowadzenia dialogów. Bohaterowie komentują przedstawiane zdarzenia, jakby w stop-klatce. Dzięki takiemu zabiegowi publiczność wie dokładnie co myślą i czują postaci na scenie. Pozwala to na dogłębne wejście w świat prowincjonalnych rosyjskich dróg, które przemierza Andriej z Oksaną. Szczegółowe opisy zapadłych wsi, zniszczonych przystanków autobusowych, czy rodzinnego domu studenta pozwalają namalować w wyobraźni realistyczne obrazy miejsc poszczególnych wydarzeń.
Najmocniejszą stroną przedstawienia jest znakomita rola Mateusza Króla, za którą otrzymał nominację do Feliksa Warszawskiego dla początkującego aktora za sezon 2012/2013. Gra niezwykle przekonująco, co wskazuje na bardzo mocne utożsamienie się ze swoją postacią, młodego człowieka wrzuconego w sytuację na pozór bez wyjścia. Pomiędzy opracowywaniem planu zdobycia pieniędzy snuje refleksje nie tylko nad swoim życiem, ale i nad sensem istnienia, wiary w Boga, siły miłości itp. Mówi całym sobą, słowa, które wypowiada nie wypływają z niego, one są nim, determinują jego działanie i zmuszają do podejmowania decyzji. Świetnie sprawdził się w duecie z Kamilą Kuboth grającą nieco wulgarną i prostą rosyjską dziewczyną z prowincji, dla której „wycieczka" z dłużnikiem chłopaka z początku jawiąca się jako niesłuszna kara, staje się niemal przygodą życia.
W klimat „Zabójcy" doskonale wpisuje się surowa i prosta scenografia Marty Zając. Na środku sceny zwykłe łóżko, po prawej drewniany stół z krzesłem i właściwie nic więcej. Bo i nic więcej nie potrzeba, gdy mamy do czynienia z postaciami, których wewnętrzne bogactwo, choć nie zawsze dobre, to jednak różnorodne i ciekawe, zostaje umiejętnie wydobyte na zewnątrz dzięki grze aktorów. Równie ważnym „aktorem" w spektaklu Urbańskiego jest światło, bez którego trudno byłoby uzyskać efekt niemal onirycznego podążania nieznaną drogą.
Jedyny zarzut, jaki przychodzi na myśl po obejrzeniu spektaklu, to dość naiwne zakończenie. Finał z cyklu „i żyli długo i szczęśliwie" znakomicie sprawdza się w disnejowskich bajkach, ale kiedy dość mroczne i przejmujące przedstawienie kończy się w ten sposób, widz ma prawo poczuć się trochę oszukany. Choć teatr to nie rzeczywistość, to nawet w nimprzesłodzone zakończenie nie współgra z półtoragodzinnym studium o wartości ludzkiego życia, w którym szala przenosi się na głębsze emocje niż ogólnie pojęte szczęście bohaterów. Niemniej, „Zabójca" jest bez wątpienia bardzo dobrze zrealizowanym spektaklem ze znakomitą grą aktorską.