Żadna kula nie chybiła
"Wolny strzelec" - reżyseria: Waldemar Zawodziński - Teatr Wielki w ŁodziPonad dwieście lat temu (18 czerwca 1821) w Berlinie odbyła się prapremiera opery Wolny strzelec Carla Marii von Webera. Ostatni raz w Łodzi można było ją podziwiać trzydzieści lat temu, kiedy została wystawiona przez Kazimierza Dejmka. Teraz to wspaniałe dzieło w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego trafia na deski Teatru Wielkiego w Łodzi.
Wolny strzelec to opera bardzo ważna, nie tylko w niemieckim kręgu kulturowym. Jej prapremiera wywołała w świecie muzycznym pewnego rodzaju rewolucję. Uważana za pierwszą niemiecką operę narodową, stanowi początek dla muzyki epoki romantyzmu. Nie sposób jej nie docenić, miała bowiem wpływ na wielu kompozytorów - podobno to właśnie z niej inspiracje czerpał sam Richard Wagner. O tym, że Wolny Strzelec jest aktualny również i dziś, można się przekonać dzięki najnowszej realizacji, której podjął się Teatr Wielki w Łodzi.
To opera romantyczna w trzech aktach, skomponowana przez Carla von Webera do libretta napisanego przez Friedricha Kinda. Jak to w romantycznej tradycji bywa, fabuła została zaczerpnięta z niemieckiej legendy ludowej. To opowieść o walce Maksa (Ireneusz Jakubowski) i Kacpra (Robert Ulatowski) o rękę córki królewskiego leśniczego (Andrzej Staniewski) – wspaniałej urody Agaty (Katarzyna Hołysz). Aby jednak ją zdobyć muszą wykazać się niebywałym talentem w strzelaniu. Piękna Agata w skrytości ducha kocha Maksa, którego jednak nie można uznać za wybitnego strzelca. Podstępny rywal o serce wybranki, Kacper, postanawia zaciągnąć go do Wilczego Jaru, gdzie odleją kule, które nigdy nie chybiają. Nad wszystkim zaś czuwa zły duch Samiel (uosabiany przez podwójną naturę – w tej genialnej roli Andrzej Staniewski oraz Edyta Wasłowska).
To już trzecie podejście Waldemara Zawodzińskiego do tej opery. Reżyser tworzył już bowiem scenografię do Wolnego strzelca dla Opery Dolnośląskiej we Wrocławiu i dla Teatru Wielkiego w Poznaniu. A reżyseria tego przedstawienia zachwyca dobrze przemyślaną akcją, a także wyraziście nakreślonymi postaciami. Agata na scenie to postać pełna obaw i lęków, jednocześnie szczerze oddana swemu ukochanemu. W wyrazisty sposób zostaje z nią skonfrontowana służąca i wierna powiernica Anna, została przedstawiona jako osoba niefrasobliwa i pogodna. Najwybitniejszą zaś kreację tworzy Edyta Wasłowska, uosobienie zła - genialna rola bez słów, wygrana jedynie ruchem.
Uwspółcześniona scenografia nie oddaje lirycznego ducha opery Webera oraz nie przenosi widzów w atmosferę ludowej niemieckiej baśni. Jest to zapewne zabieg świadomy, który ma nadać romantycznemu dziełu współczesny ton. Niektóre jej elementy rażą: frywolne fartuszki druhen, symbole pacyfki i anarchii umieszczone na ogromnych obrączkach czy sztuczne blond peruki. W wielu jednak scenach ów zabieg się sprawdza i dzięki temu scenografia zachwyca. Za przykład może posłużyć najciekawsza w całym przedstawieniu scena zbiorowa w czeluściach piekielnych. To właśnie wszelkie ucieleśnienia mocy nieczystych nadają przedstawieniu wyrazisty ton. Pojawiające się w złowieszczych momentach wcielenie Samiela to rozwiązanie wręcz genialne.
W łódzkiej wersji Wolnego Strzelca orkiestra została poprowadzona przez Tadeusza Kozłowskiego w sposób iście mistrzowski. Na scenie jednak niepodzielnie rządzi chór, który dynamizuje akcję. Każdy z solistów zaś to prawdziwe indywiduum. Na niemałe oklaski zasługuje jednak przede wszystkim kreacja Agaty – w tej roli solistka Katarzyna Hołysz, która zachwyca swoim wokalnym kunsztem.
Warto zobaczyć Wolnego Strzelca na deskach Teatru Wielkiego w Łodzi. Ujrzeć demoniczne sceny, posłuchać oryginalnej instrumentacji, dobrych partii chórów oraz solistów, poczuć ducha romantyzmu oraz przekonać się, że twórczość Carla von Webera jest ponadczasowa.