Zaduma nad tenorami

jubileusz Mistrza Wiesława Ochmana

Niezależnie od bytomskich sentymentów jubileusz Mistrza Wiesława Ochmana, pamiętanej tam do dziś gwiazdy Nowego Jorku, Hamburga, Berlina, Paryża, Monachium, Chicago i San Francisco, powinien w Polsce mieć miejsce co najmniej na jego macierzystej scenie w Teatrze Wielkim w Warszawie. Z powodu rozbieżności w obliczeniach pozostały jeszcze dwa lata, aby ten nietakt naprawić

Przed kilkoma dniami na XV edycji Festiwalu Muzycznego im. Romana Maciejewskiego w Lesznie podczas Turnieju Tenorów rozmawiałem z jego wykonawcami o... tenorach. Był tam Sylwester Kostecki (kreujący aktualnie partię Cania w bydgoskiej premierze Pajaców), Maciej Komandera (pierwszy tenor Opery Śląskiej), Dominik Sutowicz (młody solista Łódzkiego Teatru Wielkiego), Tomasz Tracz - który rewelacyjnie zadebiutował partią Alfreda obok Joanny Woś w koncertowym wykonaniu Traviaty, oraz Bartłomiej Szczeszek - trafnie zaangażowany jeszcze przeze mnie do poznańskiego Teatru Wielkiego.

Wszyscy spisali się świetnie, wzbudzili zachwyt leszczyńskiej publiczności i wielokrotnie bisowali. W tym gronie uświadomiłem sobie, jak wielka jest polska tradycja sztuki tenorowej. Wracając w atmosferze jesiennej zadumy poprzedzającej Zaduszki, przywoływałem w myślach miejsca spoczynku tych najwybitniejszych, które należy odwiedzać i nie zapominać.

Julian Dobrski, Jan Kiepura, Ignacy Dygas, Stanisław Gruszczyński, Wiktor Bregy - na Starych Powązkach, Bogdan Paprocki - na Cmentarzu Wojskowym, Adam Dobosz - na Czerniakowskim, Michał Szobski - na Komunalnym Północnym, Lesław Finze - w Skolimowie.

Grobów Aleksandra Bandrowskiego i Stanisława Drabika należy szukać w Krakowie. Kazimierz Czarnecki, Józef Prząda i Sławomir Żerdzicki spoczywają w Poznaniu, a Józef Woliński w niedalekim Puszczykowie. Cenionego tenora Józefa Figasa związanego z Wybrzeżem i warszawskim Teatrem Wielkim pochowano na gdyńskim Witominie, a Stefana Belinę-Skupiewskigo, niegdysiejszego wykonawcę roli Tristana w mediolańskiej La Scali - w Gdańsku. A gdzie można zapalić znicze na grobach Kobzy Orłowskiego, Franciszka Arno, Wacława Dominickiego i Zbigniewa Platta? Nie wiem i będę wdzięczny za jakiekolwiek informacje w tej sprawie.

Dwaj wielcy polscy tenorzy z przełomu XIX i XX w. o światowych karierach Jan Reszke i Władysław Mierzwiński pozostali na paryskim Montmartrze. Im prześlijmy raczej światło symboliczne, zwłaszcza że Mierzwińskiego po końcowych latach życia w nędzy na paryskim bruku wrzucono do mogiły dla ubogich.

Wracajmy jednak do żywych i tak aktywnych, jak obchodzący właśnie 55-lecie pracy artystycznej Wiesław Ochman. Pamiętam jego debiutanckie spektakle "Łucji z Lammermooru" w Katowicach. Było to dokładnie jesienią 1960 r., a więc 53 lata temu. Skąd więc ten pośpiech Opery Śląskiej, wznawiającej z tej okazji "Borysa Godunowa" o dwa lata wcześniej? Przecież Ochmanowi do kariery operowej trudno zaliczyć studenckie koncerty amatorskie czy studia inżynierskie na AGH w Krakowie.

Na uroczystość nie pojechałem z kilku powodów. Zaproszenie przyszło pocztą zaledwie dwa dni przed terminem. Z okazji jubileuszu kilkugodzinne odsiadywanie "Borysa Godunowa" w bytomskim wykonaniu byłoby dla mnie chyba zbyt fatygujące. Poza tym nie tak wyobrażam sobie czczenie kariery jednej z najwybitniejszych postaci polskiej sztuki operowej w całej jej historii. Nie tak wyobrażam sobie postrzeganie unikalnego w skali światowej polskiego artysty, nieustannie promującego swój kraj, uczestniczącego w niezliczonej ilości akcji charytatywnych, równie poważnie traktującego spektakle w Metropolitan Opera jak koncerty charytatywne w Zawierciu.

Niezależnie od bytomskich sentymentów jubileusz Mistrza Wiesława Ochmana, pamiętanej tam do dziś gwiazdy Nowego Jorku, Hamburga, Berlina, Paryża, Monachium, Chicago i San Francisco, powinien w Polsce mieć miejsce co najmniej na jego macierzystej scenie w Teatrze Wielkim w Warszawie. Z powodu rozbieżności w obliczeniach pozostały jeszcze dwa lata, aby ten nietakt naprawić. Niechże przyświeca tu przykład nieodżałowanej pamięci Bogdana Paprockiego. Każdego ranka - mawiał - kiedy wstaję i patrzę w kalendarz, znajduję powód, aby uczcić rocznicę czegoś, być za coś odznaczonym lub ogłosić jakiś jubileusz.

Panie Wiesławie! Z tych największych Pan nam już tylko pozostał. Oby jak najdłużej, w idealnym zdrowiu, poczuciu humoru, z dotychczasową energią i aktywnością twórczą, otoczony szacunkiem, przyjaźnią i blaskiem spojrzeń wdzięcznych i dumnych z Pana rodaków!

Sławomir Pietras
Tygodnik Angora
1 listopada 2013
Portrety
Wiesław Ochman

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia