Zagrajcie to jeszcze raz!

"Zagraj to jeszcze raz, Sam" - Teatr Śląski w Katowicach

Po prawie dwóch latach od premiery, w zasadzie przypadkiem, miałam okazję zapoznać się ze sztuką "Zagraj to jeszcze raz, Sam" wystawianą na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach. Teraz, już całkiem świadomie, zastanawiam się tylko, dlaczego stało się to tak późno, a podobne przypadki nie spotykają mnie częściej

Allana poznajemy, gdy znajduje się w głębokiej depresji po odejściu żony. Mężczyzna zupełnie nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Na szczęście może liczyć na wsparcie najlepszego przyjaciela, Dicka, oraz jego żony, Lindy. Dochodzą oni do wniosku, że najlepszym lekarstwem dla Allana będzie nowa partnerka. Ale gdzie znaleźć kobietę, której nie zrazi już sam widok ekscentrycznego krytyka filmowego, nie wspominając nawet o rozmowie z nim? Zadanie wydaje się niemożliwe, co potwierdza kurczący się w zastraszającym tempie krąg przyjaciółek Lindy, z którymi kobieta próbuje go zeswatać…

Główna akcja spektaklu, związana z poszukiwaniami odpowiedniej partnerki dla Allana, przeplatana jest licznymi scenami, które rozgrywają się jedynie w jego głowie. Imaginacje bohatera są tak bujne i objawiają się na tak wiele sposobów, że momentami granica między realnymi wydarzeniami a jego fantazją zaciera się. Czasem trudno wychwycić chwilę, w której przenosimy się do wewnętrznego świata Allana. Co więcej, wydaje się, że on sam nie do końca to kontroluje. Wizje te nabierają jeszcze większego smaczku, kiedy pojawia się w nich sam Humphrey Bogart, idol i niedościgniony ideał Allana, a od tej pory także jego doradca. Cały spektakl obfituje w nawiązania do kina, w końcu nie przypadkiem jest to pasja głównego bohatera.

Za dużą zaletę sztuki uznaję także to, że pod płaszczykiem komedii ukrywa się sporo współczesnych problemów społeczeństwa, takich jak samotność, pracoholizm, depresja, lekomania czy niemożność dostosowania się do otoczenia.

Oczywiście sam dobry pomysł i fabuła to jeszcze nie wszystko. Ktoś to musi zagrać. Na szczególne uznanie zasługuje Bartłomiej Błaszczyński, który doskonale wcielił się w rolę Allana. Jego bohater jest nieśmiały, nieporadny i znerwicowany, a mimo to obdarzony pewnym niezaprzeczalnym urokiem, który może po prostu trudno dostrzec każdemu na pierwszy rzut oka… Na pewno wzbudził we mnie różnorodne emocje- irytację, śmiech, ale i współczucie oraz szczerą sympatię. Wpływ na to miała zapewne bardzo ekspresyjna gra aktorska Błaszczyńskiego, która idealnie oddała charakter jego postaci. Jego mimika, gesty, postawa ciała, sposób mówienia… wszystko było perfekcyjne, przez co w swojej roli wypadł naprawdę przekonująco.

Podobną dbałością o szczegóły wykazał się Przemysław Wasilkowski grający Bogarta. Moim zdaniem była to najlepsza rola w tym przedstawieniu, wyczekiwałam każdej sceny z jego udziałem. Bogart jest prawdziwym, twardym mężczyzną, który wie, jak postępować z kobietami. W przeciwieństwa do Allana, któremu postanawia udzielić kilku rad- najpierw z ekranu telewizora, a potem zjawiając się w jego domu osobiście. Wasilkowski wydaje się wprost stworzony do tej roli. Szczególnie zapadł mi w pamięć jego sposób mówienia, a także barwa i ton głosu. Dodatkowa pochwała należy się za świetną stylizację.

Także trzeci z aktorów, czyli Dariusz Chojnacki w roli Dicka, dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Jego bohater jest wiecznie zabieganym pracoholikiem, nieustannie przyklejonym do słuchawki telefonu- warto w tym miejscu zwrócić uwagę na doskonałą dykcję Chojnackiego w trakcie rozmów służbowych. Dick na pozór wydaje się być zapracowanym, ale szczęśliwym człowiekiem. Rzeczywistość nie wygląda tak dobrze- dokonuje on kilku niefortunnych inwestycji, jak zakup radioaktywnych bagien pod pole golfowe. Chojnackiemu nie można nic zarzucić, jego postać jest naturalna w każdej sytuacji. Najbardziej spodobał mi się chyba jednak w roli zdradzonego męża z włoskiego melodramatu.

Karina Grabowska wcieliła się w rolę Lindy, inteligentnej, łagodnej i nieco zakompleksionej, mimo swoich niewątpliwych atutów, kobiety. Jest zaniedbywana przez męża i wciąż przegrywa z jego pracą, ale stara się nikomu nie skarżyć. W każdej sytuacji wspiera Allana, z którym łączy ją pewne braterstwo dusz. Szczerze polubiłam tę bohaterkę, w czym duża zasługa Grabowskiej, która niezwykle wiarygodnie okazywała uczucia i dosłownie roztaczała wokół siebie ciepło.

Z zupełnie innym, bardzo trudnym zadaniem, zmierzyć musiała się Katarzyna Dudzińska. Zagrała nie tylko nieczułą i znudzoną żonę Allana, Nancy, ale także kilka jego potencjalnych partnerek. Aktorce udało się obdarzyć każdą z nich inną osobowością, temperamentem i sposobem bycia, za co należą jej się spore brawa. Przekonująca jest zarówno wtedy, gdy wciela się w rolę niepozornej miłośniczki sztuki, jak i seksownej kobiety, która zdołała nawet nawrócić na heteroseksualizm gejów.

To, że ta sama aktorka wcieliła się w rolę kolejnych kandydatek do serca Allana sprawia wrażenie, jakby w każdej z nich widział on cząstkę swojej byłej żony. Dopiero gdy uwolni się od jej wspomnienia, na scenę wkracza Dominika Dzierżęga w roli miłej i delikatnej sąsiadki Allana, która wydaje się być jego żeńskim odpowiednikiem. Chociaż jej występ był niezwykle krótki, zapadła mi w pamięć i chętnie zobaczyłabym ją w jakiejś większej roli.

Warto zwrócić uwagę na scenografię oraz muzykę, która odgrywa w przedstawieniu sporą rolę. Jest ona dobrana idealnie, zarówno pod względem nastroju czy tekstu, jak i czasu powstania. Wspomnieć warto chociażby o przebojach ABBY, które przenoszą nas w lata siedemdziesiąte, kiedy to powstał pierwowzór sztuki. Swoje zadanie doskonale spełnia również światło, szczególnie w scenach rozgrywających się w głowie Allana. Sprawdza się także wtedy, kiedy trzeba coś ukryć albo zaznaczyć, że akcja przenosi się w inne miejsce, na przykład do dyskoteki. Sztuka wystawiana jest na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego, co oznacza, że wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Dosłownie! Siedząc w pierwszym rzędzie, mogłam swobodnie dotknąć przechodzących po scenie aktorów. Taką bliskość widowni uważam za duży plus, szczególnie w przedstawieniu tego typu. Akcja rozgrywa się głównie w pokoju Allana, gdzie znajduje się niezbędne wyposażenie- kanapa, pufy, stolik, telefon i meble, na których znajduje się sporo książek i oczywiście telewizor, a także kilka rekwizytów, takich jak wazon czy kosmetyki. Nic nie jest tu przypadkowe, niemal wszystko prędzej czy później zostaje wykorzystane. W moim odczuciu dużą zaletą jest to, że kiedy aktor sięga po coś, używa tego naprawdę- szampan zostaje otwarty, dezodorant rozpylony, a dym z palonych papierosów rozchodzi się po sali. Kostiumy podkreślają czas rozgrywanej akcji, a także osobowości postaci. Szczególnie spodobała mi się stylizacja Bogarta, który wygląda, jakby właśnie zszedł z ekranu „Casablanki”.

Podsumowując, „Zagraj to jeszcze raz, Sam” to naprawdę dobra sztuka w świetnym wykonaniu. W dzisiejszych czasach coraz rzadziej mamy do czynienia z rozrywką, którą można by spokojnie nazwać inteligentną. Jeśli więc poszukujecie humoru na poziomie, który nie tylko rozśmieszy, ale i skłoni do refleksji, nie będziecie tym przedstawieniem rozczarowani. Dlatego miejmy nadzieję, że zagrają to jeszcze raz.

Aleksandra Nowak
Dla Dziennika Teatralnego
2 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...