Zakalec

"Prymicje" - reż. Karolina Konicka - Teatr Mały w Tychach

Matka to ponoć najważniejsza osoba w życiu. Tak głosi obiegowa opinia. Chociaż rola ojca bywa niedoceniana i również może pełnić kluczową funkcję, to jednak matka jest traktowana z większym pietyzmem. Wpływ na to ma zapewne fakt, że to kobiety właśnie są mocno związane z nowo narodzonymi, chociażby pod względem fizjologicznym.

Także po urodzeniu więź dziecka z rodzicielką jest silna. To ona głównie się nim zajmuje, karmiąc je i otaczając opieką. Zwłaszcza w pierwszych latach życia relacja ta jest bliska i ważna dla rozwoju małego człowieka. Niestety, gdy tego kontaktu brak wtedy cierpi na tym dziecko, a konsekwencje tego stanu mają wpływ na dorosłe życie. Tematykę rodzicielstwa podejmuje monodram autorstwa imię nazwisko, który mieliśmy szansę oglądać podczas XVI Tyskiego Festiwal Monodramu MoTyF organizowanego przez Teatr Mały.

W kameralnym jednoosobowym spektaklu aktorka wciela się w role Matki Magdaleny oraz jej syna Marcela. Ona jest tak zwana kobietą bogobojną. Co tydzień piecze ciasto, by następnie w niedzielę zapraszać miejscowego księdza. Tym razem jest jednak bardzo inaczej. Stary ksiądz bowiem zakończył swą posługę, a w jego miejsce pojawił się nowy, młody proboszcz. Kobieta jest tym faktem zdenerwowana. Nie ma pewności, jak nowy ksiądz zareaguje na jej zaprosiny, oraz czy posmakują mu jej wypieki. Jej wątpliwości budzi także kwota, jaką należy wesprzeć kościół. Poprzednikowi dawała co tydzień sto złotych, lecz nie wie, ile bierze nowy namiestnik parafii. Najbardziej jednak wydaje się ją stresować fakt, że ksiądz ów jest również jej synem.

Przedstawienie autorstwa Karoliny łączy w sobie tradycyjny teatr z lalkowym. Aktorka przy wykorzystaniu rekwizytów, masek oraz scenografii tworzy świat pełen emocji i rozterek. Wszystkie użyte elementy pełnią ważną funkcję w opowiadanej historii. Można powiedzieć, że ich rola jest równie ważna co artystki, która je animuje. Autorka umiejętnie tchnęła życie w nieożywione przedmioty, które dzięki temu nabierają nowego charakteru. Cała choreografia sztuki i ścieki poruszania się po scenie zostały tu dokładnie zaplanowane. Dbałość o szczegóły jest widoczna na każdym kroku, będąc świadectwem pracy włożonej w przygotowanie spektaklu. Także sama aktorka i jej ciało wykorzystane zostają jako środki wyrazu oraz sposób na ukazanie konkretnych sytuacji. Głowa, ręce, tułów i nogi żyją niejako swoim życiem, tworząc na scenie prawdziwa ferie pantomimy, dźwięku i światła.

Symptomatycznym momentem przedstawienia jest moment, w którym syn Marcel porównany zostaje do zakalca. Jego rodzona matka pozwoliła mu uwierzyć w to, że nie jest dość dobry, by być jej synem. Jest niczym ciasto, które nie wyszło tak, jak trzeba. Odrzucenie to jedna z najbardziej nieprzyjemnych rzeczy, jakie spotykają nas w życiu, a co dopiero odrzucenie ze strony najbliższych. Moment, w którym młody człowiek zdaje sobie sprawę, że nie jest najważniejszy dla swoich rodziców, może wywołać traumę. Będzie się ona ciągnąć za nim całe życie, rzucając się cieniem na wszystkie sfery ludzkiej egzystencji i skutecznie torpedując próby stworzenia szczęśliwej przyszłości. Stawianie konwenansów oraz ślepej dewocji na pierwszym planie zamiast bliskich nie może skończyć się dobrze. Ponieważ jednak nie da się cofnąć czasu, jedynym wyjściem wydaje się przebaczenie.

I finał monodramu sugeruje, że do niego doszło, co sprawia, że wydźwięk spektaklu jest jednak optymistyczny. Daje nadzieję, że w odwiecznej walce momentów dobrych i trudnych, to te pierwsze w końcu wezmą górę.

Andrzej Kownacki
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
8 maja 2024
Portrety
Karolina Konicka

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia