Zakłamana demokracja i wampiryczne indywiduum

"Matka" - reż. Tomasz Zadróżny - Teatr Baza w Warszawie

"Religia skończyła się, filozofia wyżera sobie bebechy i też skończy śmiercią samobójczą. Koniec indywiduum zarżniętego przez społeczeństwo - rzecz już dziś banalna". Taką tezę stawiał Stanisław Ignacy Witkiewicz w 1924 roku w swym dramacie "Matka", czyli "Niesmacznej sztuce w dwóch aktach z epilogiem".

Dziś już klasyka - choć nie tak bardzo odległa i absurdalna, jak się zdaje. Zanik jednostkowości, wytępienie zmysłu metafizycznego, a także rzeczywistość, w której wszystko jest możliwe, świat między jawą a snem, gdzie groteskowe postaci i ich wzajemne relacje oraz ironiczne kontrasty służą demaskowaniu hipokryzji - to bardzo typowe elementy dramatów Witkacego. I właśnie z nimi i ze swoistym melodramatem rodzinnym postanowił zmierzyć się Tomasz Zadróżny, założyciel Teatru Baza, a także reżyser, aktor, pedagog oraz animator kultury. W kameralnej przestrzeni przy ulicy Podchorążych 39 prezentuje własną interpretację "Matki" i poszukuje w niej odniesień do współczesności. Zaprasza też na niezwykłe spotkanie z młodymi aktorami oraz dramaturgią Witkacego.

Świat, który opisuje Witkacy w swoim dramacie i który obserwujemy na scenie, początkowo wydaje się w miarę uporządkowany, ale specyficzny. Podkreślają to nawet elementy scenografii. Nie trwa to długo, gdyż nierealność szybko przenika do rzeczywistości i zaczyna dominować. Tytułowa matka, czyli wdowa Janina Węgorzewska, z urodzenia "Baronówna von Obrock" (co z mocą i często podkreśla), utrzymuje dom i dwudziestokilkuletniego syna, robiąc na drutach, podczas gdy Leon większość czasu spędza na filozofowaniu. Matka użala się i wypłakuje zmęczone pracą oczy przed służąca Dorotą, wypomina synowi swoje poświęcenie i brak zrozumienia. Jednocześnie podkreśla, iż kocha go bardzo, rozumie i popiera głoszone przez niego idee. Matka jest nieustannie wysysana przez syna, szuka pociechy w alkoholu. Nazywa Leona "podłym wampirem", a on sam zgadza się z nią i z upodobaniem używa tego określenia. Pani Węgorzewska pozornie akceptuje też wybrankę syna, Zofię Plejtus - kolejną osobę do wyżywienia. Dziewczyna nie bardzo rozumie założenia filozofii Leona, lecz jest nią zafascynowana i decyduje się wspierać narzeczonego w propagowaniu "wielkich idei", oferując swoje ciało i usługi, czyli mówiąc wprost - zostając prostytutką. Wraz z Zosią w domu pojawia się też jej ojciec - Apolinary Plejtus.

W miarę rozwoju akcji codzienność odwraca się i zmienia. Teraz Leon i jego żona ciężko pracują, by zapewnić sobie i matce luksusowy byt. Cóż z tego, skoro wdają się w ciemne interesy, a moralna degeneracja zatacza coraz większe kręgi. Matka narzeka na degrengoladę i próbuje chronić się przed nią pijąc, a nawet zażywając kokainy (to już w końcowej fazie). Ostatni akt dezorientuje widza ostatecznie (co zresztą nie dziwi u Witkacego). W finałowej scenie wszystko miesza się, staje się jeszcze bardziej nierzeczywiste i możliwe dzięki równoczesnej obecności czasów: przeszłego, teraźniejszego i przyszłego.

Warto podkreślić, że bardzo udana inscenizacja "Matki" w reżyserii Tomasza Zadróżnego powstała w ramach pracy dyplomowej studentów drugiego roku Studia Teatralnego. Spektakl zaskakuje dojrzałością kreacji, znajomością warsztatu aktorskiego oraz wyczuciem Witkacowskiego teatru. Młodzi aktorzy, czekający dopiero na szaleńczą popularność, dają prawdziwy popis swych umiejętności, a prezentowane przedstawienie - owoc solidnej pracy całego zespołu - warte jest braw na stojąco. Nie wątpię, że nawet dla osób nieznających dramaturgii Ibsena, Strindberga, z którymi Witkiewicz prowadzi swoisty dialog, gdy parodiuje, wykrzywia część motywów i idei, sceniczna opowieść jest czytelna i wciągająca. Dwugodzinne spotkanie, doprawione humorem i satyrą, nie nuży ani przez moment i ma szansę w pełni usatysfakcjonować nawet wielce wybrednych witkacologów. Na scenie pojawiają się nietuzinkowe charaktery, realne i nierealne, a każdy z nich ma w sobie inny, niecodzienny "rys". Wśród nich wyróżniają się zwłaszcza odtwórcy głównych ról: Aleksandra Ziółkowska jako matka i Piotr Basiel - Leon. Od pierwszych chwil są znakomici. Doceniam profesjonalizm i solidne aktorstwo młodziutkich artystów. Ich gra jest wyważona, nie ma w niej nadmiernej, nieuzasadnionej przesady. Warto zwrócić uwagę na wypracowaną dykcję obojga i piękną, głęboką barwę głosu Piotra Basiela. Mam nadzieję, że nieraz ją wykorzysta (ku zadowoleniu teatralnych widzów). Kolejną ciekawie ukazaną postacią jest Apolinary Plejtus, ojciec Zosi. To, w jaki sposób Sławomir Witkowski, sam bardzo młody, gra postać starego człowieka, nie używając sztuczek znanych charakteryzatorom, zasługuje na wielki aplauz. Jedynym elementem, który zaburza nieco odbiór przedstawienia, jest dykcja aktora grającego Alberta Węgorzewskiego. Przymykam oko i kładę to na karb tremy oraz braku doświadczenia. Wierzę, że zarówno on, jak i aktorka grająca Zosię, poprawią z czasem swoją wymowę.

Dramaty Witkiewicza bywają różnie inscenizowane, niektóre adaptacje uderzają dosłownością, inne "dziwactwem" i dowolnością interpretacji. Jego sztuki kojarzą się silnie z surrealizmem, choć pamiętać należy, iż "Matka" powstała wcześniej niż manifest André Bretona. Witkacy, sam w sobie dostatecznie absurdalny i nieoczywisty, nie wymaga dodatkowego "wykrzywienia", choć wielu reżyserów jest odmiennego zdania. W spektaklu Tomasza Zadróżnego wszystko jest na swoim miejscu, zgodnie z tekstem. Groteska i parodia, realizm i absurd są tutaj spotęgowane odpowiednią scenografią oraz kostiumem, współgrającymi z całością. Zdeformowana forma oraz takaż treść tradycyjnego dramatu, którą z upodobaniem stosował Witkacy, dziś już nikogo nie szokuje, ale to nie znaczy, że można jej nadużywać. Tomasz Zadróżny posługuje się nią w sposób przemyślany, pozostaje przy tym wierny autorowi, jego idei teatru absurdu oraz podejściu do sztuki scenicznej. A co z Nieskończonością, Tajemnicą Istnienia? Z uczuciem metafizycznym? Czy filozof-wampir może ocalić przed katastrofą społeczeństwo, które pozbawione jest jednostkowej indywidualności? Nie wiadomo, ale warto wybrać się do Teatru Baza, by tam poszukać odpowiedzi na pytania o kłamliwą demokrację, przyczyniającą się do "produkowania zdrowych automatów, stokroć tragiczniejszych w automatyzmie swym od owadów".

Anna Czajkowska
Teatr dla Was
14 marca 2016

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia