Zaklęty krąg miłości i nienawiści

"Komediantka" - aut. Władysław Reymont - reż. Anita Sokołowska - Teatr Polski w Bydgoszczy - foto: Natalia Kabanow - mater. prasowe

Nowoczesny w formie, z dziewiętnastowieczną polszczyzną, zbudowany z aktorskiej maestrii, ruchu, muzyki i światła spektakl „Komediantka" na podstawie powieści Władysława Reymonta, będący reżyserskim debiutem Anity Sokołowskiej już wpisał się w historię Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Kiedy w roku 2012 Anita Sokołowska na Małej Scenie Teatru Polskiego wystąpiła w monodramie „Komornicka. Biografia pozorna" w reżyserii Bartka Frąckowiaka, ujawniła w pełni swój nadzwyczajny aktorski potencjał. Dzisiaj, po dziesięciu latach, bo próby do „Komediantki" rozpoczęły się pod koniec ubiegłego roku, na tej samej scenie jako reżyserka, zbudowała pomost łączący dwie artystyczne i kulturowe epoki oraz wprowadziła widzów do świata, który dojrzewał w jej artystycznych zamysłach. Który wyrósł z korzeni jej fantastycznych ról, m. in. z „Nordost" Grażyny Kani czy z „Murzynów" Igi Gańczarczyk.

Dokonanie adaptacji i nadanie jej scenicznej dramaturgii na podstawie powieści laureata literackiej nagrody Nobla jest wielkim wyzwaniem, ale nie dla Marii Wojtyszko. Poprowadzenie głównych motywów powieści, wypreparowanie postaci a także i fragmentów narracji wypełnionych metaforami i porównaniami losów ludzkich z obrazami i przemianami w przyrodzie sprawia, że narracja i język Reymonta układają się w linearną historię, dzisiaj bardzo rzadko pojawiającą się na teatralnych scenach. Maria Wojtyszko wybiera i te chwile z życia Janki Orłowskiej, które w zamyśle autora i reżyserki odzwierciedlają przewrotnie sens tytułu powieści. A do tego trzeba dodać, że Maria Wojtyszko, jak i Anita Sokołowska, przy skutecznym współudziale aktorów, ukryły w akcji scenicznej wiele elementów komediowych, które są nieodłącznymi towarzyszami sytuacji pełnych dramatu.

Wojtyszko, ciekawie, w przeciwieństwie do pozostałych bohaterów powieści, przedstawionych w świecie rzeczywistym, adaptuje postać Władka Niedzielskiego, który w spektaklu jest taki, jakim go chciała widzieć Janka, żeby nie wypadł z ramki fotografii romantycznego kochanka.

Co więcej, Maria Wojtyszko punktuje te fragmenty powieści, które współgrają z pozostałymi elementami strukturalnymi spektaklu, a przede wszystkim z koncepcją reżyserską Anity Sokołowskiej. To idealnie poprowadzona akcja dramaturgiczna.

Maria Wojtyszko zachowała też postać Rybaka i jego rozmowę z Janką, w której kryje się przesłanie powieści oraz spektaklu. Ta rozmowa to wielka metafora, dodatkowo wyposażona w nadrealny klimat stworzony delikatną melodyjną barwą głosu Zheni Doliak. To metafizyczna scena, która z pewnością pozostanie na długo w pamięci widzów.

Ale w adaptacji powieści i w koncepcji spektaklu Anita Sokołowska wyznaczyła też ważne miejsce dla choreografii, której autorką jest Magda Jędra. Przełożenie słowa na język ciała posiada w tym spektaklu jednorodną stylistykę. Bo oto odzwierciedla ona i wyczerpującą pracę fizyczną aktorów podczas prób i w samych spektaklach, a także jest niezwykle dynamicznym nośnikiem nagromadzonych przez Reymonta w powieści czasowników, rzeczowników i przymiotników odzwierciedlających uczucia postaci, ich chaos emocjonalny, napięcia psychiczne, stany zawiści i zazdrości, kłótnie, poczucie rozczarowania, zawodu i bezsilności oraz nierozerwalnie ze sobą związanych uczuć miłości i nienawiści do teatru. Także potrzeby obrony własnej wewnętrznej dumy w przypadku Janki. Ruch wypełnia scenę jak powietrze.

I nie on jeden. Muzyka skomponowana przez Krzysztofa Kaliskiego jest z nim na równi i jak eter przenika przez elementy scenografii, wnika w ciała aktorów. Jest wdychana i wydychana z każdym ich słowem. Ale ona też przekonuje nas widzów, że muzyka również milczy... Kompozytor ten dla spektakli Teatru Polskiego stworzył wiele dzieł, wystarczy przypomnieć tylko „Granice" Julii Holewińskiej w reżyserii Bartka Frąckowiaka, czy Komunę Paryską Agnieszki Jakimiak i Weroniki Szczawińskiej w jej reżyserii. Tym razem transponuje i cytaty muzyczne, a są nimi szopenowskie nokturny, dla których wysłuchania w kontekście scenicznego napięcia warto przyjść i ich posłuchać. I światło, znakomicie reżyserowane przez Jędrzeja Jęcikowskiego. Wyznaczające swym natężeniem miejsca scenicznej akcji. Współgrające z emocjami postaci.

Ale to nie wszystko. Sercem spektaklu są aktorzy. Spętani łańcuchem emocji, wzajemnych i uzależnionych relacji, wspaniale i emocjonalnie symbolizowanymi przez ruch, który dodatkowo niczym łańcuch wiąże ich ze sobą. Co więcej, w kulminacyjnym momencie tworzą zaklęty krąg, z którego nie umieją, nie potrafią, nie chcą i nie mogą się wyrwać. To bardzo symboliczna scena. Koło nasycone miłością i nienawiścią, silne jak łańcuch, którego nie można rozerwać. A może to Halt, którego gra Marcin Zawodziński, chce zatrzymać to szaleńcze wirowanie? To kolejna znakomita rola, w której aktor się spełnia na bydgoskiej scenie. Wszak pojawia się często w samym centrum akcji szepcząc „halt", co w języku niemieckim oznacza – stój... A może chce i zatrzymać swoje pijaństwo... Z kolei Paweł Gilewski w roli Grzesikiewicza, starającego się o rękę Janki, zaledwie kilkoma kwestiami znakomicie charakteryzuje jego osobowość. Oddzielają go one od zespołu aktorskiego, do którego należy Janka.

Każda z postaci skonstruowana jest z innych emocji. Każda ma swoje marzenia, plany, zamysły, każda chce uczynić swe życie lepszym. Wspomniana już postać Władka Niedzielskiego, kreowanego przez Karola Franka Nowińskiego, którego gra sprawia, że zaciera się granica pomiędzy postacią sceniczną a realną. Bo czy nie nakładają się tutaj na siebie te dwa plany? Czy nie podkreśla tego w rewelacyjny sposób Emilia Piech w roli Meli Majkowskiej? Jej mimika, gesty, fantastyczne wyczucie obecności w partiach dialogowych z Damianem Kwiatkowskim, tworzy charakterystyczną parę tworzącą „teatralny" klimat. A postać reżysera Topolskiego w wykonaniu Damiana Kwiatkowskiego, zagrana niezwykle emocjonalnie i żywiołowo? Aktor umiejętnie kryje pod taką interpretacją marzenie o stworzeniu nowego teatru, w nowym miejscu... Ale czy nie przenosi do niego dotychczasowych przyzwyczajeń, żądając od Janki dwóch tysięcy rubli na jego uruchomienie?

I kolejna para. Jakub Ulewicz jako dyrektor teatru ogródkowego Cabiński oraz Dagmara Mrowiec-Matuszak jako Dyrektorowa. Obydwoje tworzą barwny, energetyczny duet, a w scenie kłótni wznoszą się na wyżyny aktorstwa, szczególnie Dyrektorowa jawi się jako jej siła napędowa. Aktorka niczym wulkan wprost eksploduje zróżnicowanymi emocjami!

I Małgorzata Witkowska jako krawcowa Sowińska. Chociaż pozostaje poza aktorskim kręgiem, jest jego cząstką. I to jak ważną. Prezentowany przez Małgorzatę Witkowską rodzaj sztuki aktorskiej w wyjątkowy sposób koncentruje uwagę widza na kreowanej postaci, przekonująco oddaje jej zmęczenie, dystans, wkraczanie w życie intymne komediantów...

I Janka Orłowska kreowana przez Annę Bieżyńską, której fizyczność oraz psychika są wprost stworzone do skonstruowania głównej bohaterki, oddająca w mistrzowski sposób kreowania postaci przez Władysława Reymonta oraz wyrażania jej środkami aktorskimi. Broniąca swoich przekonań, poglądów i wewnętrznej dumy oraz godności. Janka Orłowska Anny Bieżyńskiej nie chce oddać swych marzeń, nie zamierza posiadać swego mecenasa. Aktorka wszystkie przeżywane emocje wyraża zmianami barwy głosu, ruchem. Ciekawymi środkami oddaje wewnętrzną wrażliwość, dziewczęcy wdzięk i pragnienie bycia prawdziwą aktorką.

Aktorzy ubrani w kostiumy autorstwa Wojciecha Farugi, tworzą galerię postaci, dla których pewne elementy krawieckie są wspólne, a inne różnicują grane przez nich postaci. Co więcej, styl kostiumów skupia w sobie elementy charakterystyczne dla kilku epok mody, co sprzyja koncepcji reżyserskiej. A w scenografii, także według projektu Wojciecha Farugi przyciąga uwagę podświetlony słup-kolumna, kojarzący się z ulicznym słupem afiszowym, a może i także z filarem łączącym niebo z ziemią.

A dusza tego spektaklu? Anita Sokołowska konstruuje ją na motywie metaforycznej drogi prowadzącej z peronu stacji kolejowej w rodzinnym Bukowcu Janki Orłowskiej, a prowadzącej przez meandry najsilniejszych ludzkich emocji, jakimi są miłość i nienawiść do teatru, a kończy ją na krótkiej, jak mgnienie, rozmowie Rybaka z Janką, w której uświadamiamy sobie, co jest sensem życia i czym on jest dla każdego z nas.

W spektaklu przedpremierowym w postaci Janki Orłowskiej wystąpiła Anna Bieżyńska, w premierowym – Katarzyna Pawłowska.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
17 stycznia 2023

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...