Zakręciło mu się życie

Sylwetka Kamila Maćkowiaka

Jest prezesem fundacji, ale bez sekretariatu, samochodu, nie ma nawet prawa jazdy. Jako artysta mówi o sobie: mam ADHD wyobraźni, potrzebuję zmian. Świetny aktor Kamil Maćkowiak szuka swojej drogi.

W macierzystym Teatrze Jaracza, z którym jest związany od drugiego roku studiów w PWSFTviT, złożył wymówienie. Koledzy nie chcą tego komentować.

Lubić to można cukierki

Ze stwierdzeń wygłoszonych z zastrzeżeniem: bez podawania nazwiska wyłania się wizerunek artysty, który ma talent, pozycję i nieraz wystawiał na próbę cierpliwość kierownictwa. Lubiany? Nielubiany? Najlepiej powiedzieć: do lubienia są cukierki.

Bez wątpienia jest jednym z najchętniej oglądanych łódzkich aktorów i dlatego jego decyzja wywołała poruszenie, odbiła się echem na forach internetowych (wpisy - od pełnych żalu po rynsztokowe).

Wśród wielu świetnie zagranych postaci furorę zrobił kreacją w "Niżyńskim" [na zdjęciu]. Absolwent gdańskiej szkoły baletowej za rolę Boga Tańca został obsypany nagrodami (m.in. w Sankt Petersburgu i w Kilonii). Monodram przygotowany wspólnie z Waldemarem Zawodzińskim, grany od 2005 roku, to eksplozja talentu, siły psychicznej i fizycznej. Kilka razy przerwał spektakl, przekładał, odwoływał. - Ale zagrałem prawie 150 razy po polsku, angielsku i rosyjsku - komentuje.

Trudno o bilety na niebanalną komedię romantyczną "Totalnie szczęśliwi", w której z Ewą Audykowską-Wiśniewską gra singli nieumiejących naprawdę poczuć bliskości. Przejmujące "Zszywanie" prezentowane w duecie z Katarzyną Cynkę, "Kotka na rozpalonym blaszanym dachu", szalone "Polaroidy", które zeszły z afisza i wróciły, bo chcieli widzowie - to tylko kilka inscenizacji, w jakich podbił widownię.

W repertuarze "Jaracza" zaznaczył się mocno. Za popularnością nie goni. Seriale "Pensjonat pod Różą" (- Pierwszy casting, z którego nie uciekłem - wspomina), "Oficerowie", "Kryminalni" dały sławę, Jerzy Stuhr obsadził go w głównej roli w "Korowodzie", nieraz namawiano go na udział w "Tańcu z gwiazdami". Nie chciał, rezygnował, choć za dzień w telewizji zarabia się tyle, co w teatrze przez miesiąc ("za codzienne generowanie uczuć dostajemy marne pieniądze").

Jego artystycznym wzorem już w dzieciństwie stała się Helena Modrzejewska. Marzył, żeby kiedyś tak jak ona wyjechać na tournee i grać 250 przedstawień. W rodzinnym albumie ma zdjęcia, na których jest uwieczniony z książką, w pozie takiej, jak ona.

Od kilku lat, mimo uznania, powtarzał - przeżywam kryzys zawodowy. W teatrze nie czuł się spełniony. W 2010 roku, by realizować sceniczne plany, założył własną fundację. Jej sumptem doprowadził do rejestracji "Niżyńskiego" (może kiedyś kupi ją i wyemituje telewizja?). Sukces tego monodramu rozbudził marzenia o kolejnym. Przygotowania trwają. "Diva Show", jak zapowiada, zaszokuje. Brak funduszy przedłużał realizację. Teraz, gdy miasto przyznało mu 60.000 zł, może się uda.

Wolał aktorstwo od Monte Carlo

Po gdańskiej Szkole Baletowej dostał propozycję zostania pierwszym solistą w Operze Książęcej w Monte Carlo. Zrezygnował.

- Zawalił mi się świat, gdy odrzuciłem propozycje baletowe, a do Akademii Teatralnej w Warszawie się nie dostałem. Rok do następnego egzaminu był lekcją pokory, ale wiedział, że chce być aktorem i że się uda. Do Filmówki dostał się na pierwszym miejscu.

Na małym ekranie najpierw zjawił się "W sprawie na dziś" jako kandydat w konkursie na mistera regionu.

- Mój wygląd nie jest ani egzotyczny, ani tak interesujący, żeby miał nadzwyczajne znaczenie - mówi. - Wierzę, że mam znacznie więcej do zaoferowania.

Coraz bliżej do Króla Leara

- W Teatrze Jaracza nie ma czytelnej polityki - mówi. - Dyrektorzy prowadzą dwa teatry, nie można liczyć na kontakt z nimi. Przez parę miesięcy nie mogłem się doczekać na rozmowę, a kiedy złożyłem wymówienie, z "Expressu" dowiedziałem się, że mają być zastępstwa w moich rolach. Chciałem o tym rozmawiać, od początku marca się nie udało. Gram przy kompletach na widowni, w tym sezonie już w ponad 70 spektaklach, a nie mam prawa do gratyfikacji. Chciałem rozmawiać o 100 -150 zł więcej za przedstawienie.

33-letniemu Kamilowi Maćkowiakowi zakręciło się życie. Nie czuje się dowartościowany finansowo i artystycznie. - Obiecywano mi "Hamleta", lata mijają i już niedługo będę mógł zagrać "Króla Leara" - żartuje gorzko.

- Myślę, że on wraca do czasów, gdy aktor był wędrownym ptakiem - mówi dyrektor Teatru Jaracza Wojciech Nowicki. - W zespole jest wielu takich, którzy po kilka lat grali na innych scenach. Maćkowiak był otoczony wyjątkową opieką. Jest aktorem mocno kontrowersyjnym w stosunkach i z kolegami, i z dyrekcją. Będzie w teatrze do końca września. Sztuki z jego udziałem znikną, a w dwóch - w "Totalnie szczęśliwych" i w "Kotce..." - albo ustalimy warunki, na jakich będzie grał, albo wejdą nowe osoby. Życzę mu dużo powodzenia.

Co dalej? Kamil jeszcze nie zdradza. Na pewno będzie to droga za marzeniami. Powtarza: wiem, czego chcę.

Renata Sas
Express Ilustrowany
1 kwietnia 2013
Portrety
Kamil Maćkowiak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...