Zapraszam do udziału w orgii
rozmowa z Wiktorem RubinemZ Wiktorem Rubinem, reżyserującym w teatrze Wybrzeże "Orgię" Pasoliniego, rozmawia Jarosław Zalesiński:
Może wyjaśnijmy najpierw, że "Orgia" jest "nie o tym".
- Czyli nie o czym?
Powiedziałbym tak: orgia to u Pasoliniego każde spotkanie, a nie tylko zbiorowe wiadomo co.
- Możliwe. Orgia jest pewną zbiorową sytuacją, w którą wchodzą ludzie. Pierwotnie był to rytuał ku czci Dionizosa, dopiero potem został naznaczony seksualnym kontekstem. A u Pasoliniego ma jeszcze inne znaczenia i wymiary.
Nawet nasze stroje, codzienne zachowania mogą być elementem rytuału.
Pasolini tego rodzaju rytuały rozczytuje w kontekście podporządkowania człowieka władzy. Pojęcie władzy jest u niego bardzo szerokie, wieloznaczne. W poetycki sposób Pasolini opisuje różne jej przejawy, i te ukryte, i te widoczne.
Zwłaszcza te pierwsze.
- Skupia się głównie na tych, z których sobie nie zdajemy sprawy. A to one organizują nasze cele, pragnienia. W przedstawieniu chodzi nam o wydobycie pewnej sytuacji, którą stworzymy i w którą wejdą widzowie.
Sytuacji władzy?
- Tak można by o tym powiedzieć. Przy czym zależy nam na ujawnieniu tej części władzy, która jest w nas (widzach i aktorach) i każe nam zachowywać się w dany sposób.
Nie chce Pan pozwolić widzowi, żeby przyszedł sobie do teatru, spokojnie obejrzał spektakl i wrócił taksówką do domu.
- Rzeczywiście nie chcę, żeby udział w przedstawieniu był takim bezpiecznym teatralnym doświadczeniem, tylko żeby widz faktycznie doświadczał razem z nami pewnych sytuacji, również jako ich twórca.
Na wszelki wypadek drzwi każe Pan zamknąć na klucz, prawda?
- Tak każe tekst Pasoliniego.
Chce Pan widzów dotknąć tym, o czym Pasolini mówi w swojej sztuce?
- Uważam, że widz po to przychodzi do teatru, żeby poczuć się dotkniętym albo zaangażowanym w oglądane przedstawienie. Nie interesuje mnie tworzenie teatru rozrywkowego. Jeśli ktoś szuka rozrywki, niech nie wybiera się na "Orgię". To nie jest dobry adres. Co nie znaczy, że nie ma w naszym przedstawieniu elementów komizmu.
Reżyserowi wolno tak robić?
- Jak?
Zamykać widzów na klucz?
- Nie wolno. I właśnie dlatego to robię. Chcę, żeby ta sytuacja władzy była odczuwalna i dla widzów, i dla aktorów.
Pasolini szukał jednak jakiegoś wyjścia z takiej sytuacji przymusu, represji. Takie wyjście widział chyba tylko w śmierci.
- Pasolini często, zwłaszcza w poezji, pisał o tym, że jedynym wolnym wyborem człowieka jest wybór własnej śmierci. Sytuacja opresji, którą opisał w "Orgii", sytuacja orgii jako pewnej sytuacji zbiorowej, jest organizowana przez nas i też opisywana przez Pasoliniego jako krzyk o wolność.
I może powrót do czegoś dobrego między ludźmi.
- Nie tworzymy przecież tej sytuacji po to, żeby w jakiś sposób dokopać widzom albo dokopać sobie nawzajem, sprowokować akty niepotrzebnej agresji. Tworzymy spektakl, który jest poszukiwaniem wolnej przestrzeni, "stykowej".
To znaczy?
- Takiej, w której nie będą działać konwenanse albo przynajmniej na chwilę zostaną zaburzone. A może zostaną użyte w niecodzienny sposób.
Ale po co właściwie?
- Chodzi o to, by wyjść poza nasze, ale także widzów, przyzwyczajenia do odbioru widowiska teatralnego.
Poza tę konwencję?
- Wtedy pojawia się szansa na taką swobodną, wolną reakcję, niepodaną skonwencjonalizowanemu i zbanalizowanemu odbiorowi teatralnemu.
Teatr podobno powinien oczyszczać.
- Nie wiem, co powinien robić teatr. Dwa dni temu mieliśmy pokaz przedpremierowy, na którym dziewczyna podczas braw zalała się łzami, których nie mogła powstrzymać. Zaczęła krzyczeć. Być może w takich osobach dokonuje się jakieś katharsis.
Przypuszczam, że inni reagowali nie tak gwałtownie.
- Inni byli być może obrażeni, inni zadowoleni. Może niektórzy przeżyli moment przerażenia. Jeszcze inni może wyciągnęli jakieś wnioski.
Jakiej reakcji widzów Pan sam by sobie życzył?
- Widzowie w tym spektaklu są równoprawnymi twórcami spektaklu. Dynamika i charakter spektaklu zależy od widowni. Nie chcę nikomu narzucać, co miałby myśleć po tym spektaklu. Wnioski należą do widza, który zdecyduje się przyjść na orgię.
Kontrowersyjny i tragiczny
Pier Paolo Pasolini (1922-1975)
Włoski artysta, który spełnił się w równym stopniu jako pisarz i filmowiec. Od młodości związany z komunizmem był zarazem zaprzeczeniem sowieckiej ascezy -większość jego twórczości w sposób mniej lub bardziej jawny dotyczy ciała, a zwłaszcza seksualności. Będąc człowiekiem lewicy i homoseksualistą był figurą niemożliwą do zaakceptowania w krajach komunistycznych. Był poetą, prozaikiem i dramaturgiem, ale największy sukces i rozgłos przyniosły mu scenariusze filmowe, a później prace reżyserskie.
Jego najgłośniejsze filmy to "Włóczykij, "Ewangelia według Mateusza", "Król Edyp", "Dekameron" i "Salo, czyli 120 dni Sodomy". Zamordowany w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach na plaży w Ostii pod Rzymem, stał się jednym z modelowych przykładów powojennych zachodnich intelektualistów poszukujących sensu ludzkiej egzystencji zarazem poza religią i istniejącymi realnie systemami politycznymi. Obok Felliniego i Antonioniego zaliczany do najwybitniejszych reżyserów filmowych powojennej Italii. (TOR)