Zasiały Blumy... słowa

"Od słowa do słowa" - reż. Lucyna Winkel - Studio Teatralne BLUM w Poznaniu

"Gdybym dał Ci wszystkie "ze", wszystkie "z", wszystkie "po", wszystkie "do", wszystkie "nad", "pod", "od", "przed", "przez"... - jakie z nich ułożysz zdanie?"* W niedzielę w samo południe w Concordia Design odbyła się przedpremiera najnowszego spektaklu dla najnajów w reżyserii Lucyny Winkel. Od słowa do słowa to jej kolejne dzieło - po m.in. "Na wysokiej górze" i "Jak po sznurku", które powstało z inspiracji twórczością Krystyny Miłobędzkiej.

Poznańska poetka w przedmowie do "gdzie baba siała mak" - zbioru swoich gier słownych dla teatru - napisała, że ten jest "własnością dziecka, ale w jego zapisywanie bawiła się osoba dorosła. Taka, która wierzy, że przed mową jest mowa obszerniejsza, że każde słowo umie stanąć na podłodze, a każda piłka jest rzuconym słowem. Która wierzy także, że słowa ciągle rodzą się, mają własne gry, łączą się, dzielą jak ludzie, zwierzęta...". Ale jak je wszystkie okiełznać mając zaledwie kilka lat? Jak opanować związane z nimi działania oraz reakcje? Jak zbudować na nich solidny fundament świata?

Wie to doskonale Lucyna Winkel i jej drużyna ze Studia Teatralnego Blum. Za ich sprawą bowiem, na oczach najmniejszych widzów, zadziały się podczas przedpremiery "Od słowa do słowa" rzeczy, które pozwoliły im nie tylko na bliższe poznanie rzeczywistości, ale i siebie. W jaki sposób dokonały tego cztery artystki? Przede wszystkim oszczędzając... w środkach. Pobudzając wyobraźnię najmłodszych za pomocą subtelnych dźwięków, wyraźnych barw i kształtów. Pozostawiając im przy tym możliwość na jej samodzielne "dookreślenie".

Świat wykreowany na scenie przez aktorki/animatorki: Agnieszkę Dubilewicz i Halszkę Różalską (obie ubrane w ciemne kombinezony, na jednym czerwone, na drugim żółte okręgi i koła) oraz scenografkę Martę Wyszyńską, powstał z "niczego". To "nic" przybrało jednak formę czerwonego walca, w którym jak sardynki w puszcze ściśnięte były dźwięki i sylaby. Na dnie którego leżały słowa - zarówno te długie, jak i krótkie. Ale też głośne i ciche, mądre i głupie oraz te brzydkie i ładne. Te - choć każdy językoznawca w tym momencie wniósł by sprzeciw - w teatralnej przestrzeni miały taką samą podstawę. Zbudowane były na tym samym geometrycznym wzorze: walcach i kołach o różnych średnicach. Miały też określone, komponujące się ze sobą barwy.

Dubilewicz i Różalska ostrożnie łączyły "swój" świat ze światem dziecka, by mali widzowie czuli się cały czas bezpiecznie. Stopniowo ujawniały zawartość jedynego wydawałoby się przedmiotu na scenie. W przemyślany sposób - na przykład używając tuby jak megafonu czy zamknięcia walca jak kierownicy, powoli zbliżały się do maluchów, coraz bardziej wzmacniając z nimi kontakt. I tak od słowa do słowa toczyła się ta teatralna rozmowa..., która po części "właściwej" zamieniła się we wspólną zabawę.

* fragment z "Gdybym dał Ci koraliczek" Krystyny Miłobędzkiej

Monika Nawrocka-Leśnik
kultura.poznan.pl
8 czerwca 2018
Portrety
Lucyna Winkel

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...