Zatańcz ze mną

wspomnienie Piny Bausch

Zbliżenie na Pinę Bausch. Smukłe, chude ciało jak posąg. Ciało, które było w stanie wyrazić więcej niż słowo. Bo nigdy nie mówiło wprost. Dosadnie. Odsyłało dalej. Odsłaniało.

Wstyd się przyznać, ale nie widziałem nigdy Jej spektaklu na żywo. Ale kiedy czytałem o nich w relacjach z festiwali i recenzjach, miałem zawsze wrażenie, że to jeden z najbliższych mi teatrów. Nie wiem czemu. To nie my wybieramy…

Wtedy, we wtorek 30 czerwca, przez cały poranek (mniejsza o to, dlaczego) oglądałem początek „Porozmawiaj z nią” Almodóvara. Czyli fragment „Café Müller” w Jej reżyserii-choreografii. Z Jej udziałem.

Dwie kobiety jak we śnie odbijające się od ścian, leżące pod ścianą, biegające jak w jakimś obłędzie, lunatycznie i bezwładnie. Olśniewająco. I mężczyzna torujący im drogę pomiędzy czarnymi krzesłami. Poczekalnia, knajpa, świetlica, jakaś cudowna międzyprzestrzeń zawieszona w tęsknocie i pragnieniu. I piękna muzyka Henry Purcella z „Dydony i Eneasza”.

Zbliżenie na Pinę Bausch. Smukłe chude ciało jak posąg. Ciało, które było w stanie wyrazić więcej niż słowo. Bo nigdy nie mówiło wprost. Dosadnie. Bo zawsze znaczyło więcej. Odsyłało dalej. Odsłaniało.

Kilka chwil potem znalazłem jeszcze na YouTube inne fragmenty „Café Müller”. Zwłaszcza ten. Mężczyzna trzyma na rękach kobietę. Upuszcza ją. Ona rzuca mu się na szyję, szybko i gwałtownie, i mocno. Drugi mężczyzna podbiega i układa ciała tych dwojga, wreszcie bierze kobietę na ręce i „wręcza” tamtemu. Mężczyzna trzyma kobietę na rękach. Upuszcza ją. Ona rzuca mu się na szyję... I tak wielokrotnie. Boleśnie. Zapamiętale.

Oglądałem i oglądałem (mniejsza o to, dlaczego, bez związku).

Kilka chwil później przychodzi pierwsza wiadomość: Jej tancerze płaczą w hotelu. Po chwili kolejna: Pina Bausch nie żyje...

Wiedziałem, że w tych dniach Jej spektakl jest grany we Wrocławiu. Ale jakoś nie składało się. Nie mogło.

Do Wrocławia wtedy, 30 czerwca (mniejsza o to, dlaczego), pojechała Kalina. Dostała bilet. Spektakl „Nefés” Tanztheater Wuppertal w dniu śmierci Piny Bausch odbył się. I tyle. Reszta jest milczeniem.

Kiedy ktoś umiera, ktoś bliski, razem z nim umiera cząstka nas samych. Coś we mnie umarło. Coś.

Tomasz Cyz
Dwutygodnik. Strona Kultury nr 8/09
15 lipca 2009
Portrety
Pina Bausch
Prasa
Dwutygodnik

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...