Zawód - Ludobójca
"Strefa interesów" (The Zone of Interest) - scen. Jonathan Glazer - reż. Jonathan Glazer - USA, GBR, POLPomimo upływu lat II wojna światowa nadal stanowi inspirację dla wszelkiej maść artystów. Medium, które chyba najczęściej sięga do tego okresu, pozostaje kino. Ponieważ temat jest skomplikowany i wielowarstwowy, twórcy mają szerokie pole do popisu i wiele wątków do eksploracji. Wojna to nie tylko działania zbrojne i żołnierska dola. To także tragedia cywilów wywożonych do obozów zagłady, jak również zwykłe życie tych, którzy znaleźli się niejako na zapleczu frontowych wydarzeń. Oba te zagadnienia porusza brytyjsko-polsko-amerykańska koprodukcja "Strefa interesów".
Film w reżyserii Jonathana Glazera przedstawia postać Rudolfa Hössa. Pełnił on funkcję komendanta niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w latach 1940–1943. W czasie pełnienia tej funkcji mieszkał w przylegającym do oflagu domu jednorodzinnym z ogrodem. Towarzyszyła mu żona Hedwig oraz czwórka dzieci. Obraz jest zapisem codziennej egzystencji rodziny, która mimo bezpośredniej bliskości obozu, żyje w sposób jak najbardziej normalny i niezmącony. Widzowie obserwują prozaiczne czynności wykonywane przez członków klanu oraz podległą im służbę. Höss rano dosiada swojego ukochanego wierzchowca, by udać się do pracy, jego dzieci natomiast są wyprawiane przez żonę do szkoły. Kobieta zaś poświęca większość czasu pielęgnacji pokaźnego ogrodu, który jest jej oczkiem w głowie. W chwilach wolnych familia oddaje się różnym formom relaksu. Spędzają czas nad pobliską wodą, udają się na kajakowe przejażdżki, jeżdżą konno czy też organizują przyjęcia w ogrodzie. Pozostają w izolacji od świata zewnętrznego, będąc oddzielonymi od rozgrywającego się wokół dramatu wysokim murem.
Reżyser produkcji zdecydował się na zastosowanie oryginalnych technik prowadzenia narracji. Seans otwiera kilkuminutowa ekspozycja czarnego ekranu, która spowija publiczność w ciemności. Potem czerń nagle znika, by ukazać nam sielski obraz rodzinnej eskapady nad wodę. Przejście to nie jest płynne, lecz gwałtowne. Również w późniejszych fragmentach filmu zostaje wykorzystany podobny zabieg. Forma, jaką posłużyli się twórcy, przypominać moZe paradokument. Zwłaszcza początkowe fazy dzieła, pozbawione prawie dialogów, stanowią bardziej rejestrację zdarzeń niż klasyczny film. Publika pełni tu rolę niemego obserwatora, posiadającego wgląd w intymne sprawy przypadkowych ludzi. Glazer postawił przy tym na skromne środki wyrazu i kameralność. Ascetyczny styl sprawdza się w tym przypadku idealnie. Skrupulatność, z jaką prezentowane są kolejne, sceny odpowiada perfekcjonizmowi, do jakiego przywykł bohater opowieści. Jawi się on jako szeregowy urzędnik, który realizuje tylko sumiennie swoje obowiązki zawodowe. Jest także dobrym ojcem i kochającym mężem. Wiedzie z pozoru normalne życie w oderwaniu od otaczającego go szaleństwa.
Innym ciekawym zabiegiem było całkowite zrezygnowanie z umieszczenia w filmie zdjęć z samego obozu. Życie osadzonych tam ludzi nie jest w ogóle ukazane. Mamy jednak świadomość ich bliskiej obecności, a to z uwagi na to, co odbywa się w tle. Glazer umiejętnie skomponował kadry w taki sposób, by idyllicznym wręcz scenom z życia Hössów towarzyszyły znajdujące się na drugim planie świadectwa zagłady w postaci dachów baraków czy dymiących kominów. Najbardziej jednak symbolicznym zabiegiem jest tutaj wykorzystanie odgłosów dochodzących zza muru. Podczas gdy członkowie rodziny spożywają posiłki, kąpią się w basenie czy relaksują się w ogrodzie, w oddali słychać co jakiś czas strzały, pociągi, płacz dzieci oraz ludzkie krzyki. W willi jednak nikt nie zwraca na to uwagi. Wszyscy zachowują się jakby nigdy nic. Mówi się, że człowiek potrafi się do wszystkiego przyzwyczaić i można domniemywać, że podobna sytuacja miała właśnie miejsce również w tym przypadku. Reżyser zamiast taniej eksploatacji stawia na efekt kontrastu, który zdaje się mieć większą siłę oddziaływania. I chociaż powolne tempo oraz brak wigoru może niektórym przeszkadzać, to jednak minimalizm produkcji oraz jej wycyzelowana, chłodna realizacja pasują do treści.
Droga, jaką obrał Glazer dla ukazania swojej wizji, miała na celu poruszyć widza i być może pomóc mu zrozumieć to, jak zwykli ludzie mogli zamienić się w oprawców.