Zbieżne, rozbieżne, wspólne
"Spektakl o Dobru. Rewia Wzruszeń" - reż. Monika Strzępka - Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w WałbrzychuTandem twórczy Strzępka-Demirski w wałbrzyskim "O dobru" bada możliwość kolektywnego działania w dobie rozpadu więzi. Czy myślenie wspólnotowe ma rację bytu w czasie ważkich społecznych transformacji? I czy możliwe jest zespolenie przy wzięciu pod uwagę głębokiego rozdźwięku pomiędzy jednostką a instytucją?
Pojawia się więc Amy Winehouse, brawurowo zagrana przez Agnieszkę Kwietniewską, sportretowana jako galerniczka przemysłu rozrywkowego. Równorzędny wątek stanowi alternatywna wersja historii Boba Woodwarda (Filip Perkowski) i Carla Bernsteina (Andrzej Kłak), dziennikarzy, którzy przyczynili się do ujawnienia afery Watergate. W wersji scenicznej obydwoje ponoszą fiasko w walce z systemem. Głównym łącznikiem między historiami są sceny z "sesji terapeutycznej", odbywającej się w ośrodku pomocy społecznej, w czasie których najostrzej widać rozwarstwienie społeczne na podłożu ekonomicznym.
Nie powinno dziwić, że w widowisku postulującym zbiorową aktywność aktorzy będą po brechtowsku mącić iluzję nietykalności widza. Co więcej, zespół podejmuje się wciągnięcia obserwatorów do pola gry. Aktorzy wychodzą do publiczności i poufale ściskają widzów. Później ze sceny pada zaproszenie do usmażenia jajecznicy. Te zabiegi nie wykraczają jednak poza przyswojoną i zaaprobowaną przez bywalców normę.
Zaskoczenie przychodzi na samym końcu. Spektakl kończy się grupowym odśpiewaniem "You'll never walk alone" poza murami siedziby teatru. Czy opuszczenie usankcjonowanych granic przestrzeni gry może ułatwić formowanie się (choćby i doraźnej) wspólnoty? Wydaje się, że tak, jeśli mamy na myśli krótkotrwałą wspólnotę aktorów i odbiorców, czyli zjawisko zawierające się w strukturze spektaklu. Wszak znaczna część widzów zasiliła specyficzny chór. Po chwili, co zrozumiałe, zaczęły się wyłamywać kolejne osoby. Spontaniczna wspólnota rozpada się. Co zatem będzie dalej?
Należy postawić w tym miejscu pytanie, czy teatr na zawsze pozostanie czysto artystyczną wypowiedzią, czy też może stać się kiedyś katalizatorem przemian. I nie powinno się tutaj roztrząsać, czy taką siłę oddziaływania może mieć konkretnie "O dobru". Warto się jednak zastanowić, czy teatr może w ogóle wywołać dyskusję na poziomie szerszym niż środowiskowym, a tym samym - stać się impulsem do przemian. Bo wydaje mi się, że większość dyskusji (mniej lub bardziej merytorycznych) dotyczących twórczości Strzępki i Demirskiego grzęźnie na poziomie określenia swojego stosunku do wartości artystycznej i obranej konwencji. Wymiar ideologiczny majaczy gdzieś na dalszym planie.