Zbrodnia z miłości

"Otello" - reż. Michał Znaniecki - Opera Wrocławska

Słynna historia w znakomitej inscenizacji, z przepiękną muzyką w bardzo dobrym wykonaniu - taki jest "Otello" Giuseppe Verdiego w reżyserii Michała Znanieckiego, pod kierownictwem muzycznym Ewy Michnik.

Michał Znaniecki pokazał inne przedstawienie niż to zrealizowane w 2008 roku na Wyspie Piaskowej. Na szczęście. W Operze Wrocławskiej zbudował pudełkową scenę, niemal pękającą pod wpływem emocji targających bohaterami. Nic nie przysłaniało muzyki, a orkiestra zagrała "Otella" na najwyższym poziomie.

Cieszy, że Michał Znaniecki nie uwspółcześnił na siłę tej starej historii (prapremiera była w 1887 roku w mediolańskiej La Scali). Pokazał ją za to w nowej, ciekawej odsłonie.

Żołnierze wyglądają niczym wojsko z czasów pierwszej wojny światowej. Ale nie jest to nachalne skojarzenie, bo Znaniecki stworzył uniwersalną przestrzeń.

Maski na twarzach przypominają, że wszystko to dzieje się w Wenecji. Niektóre kostiumy mogą kojarzyć się także z ubraniami pasażerów "Titanica". Dzień po wrocławskiej premierze "Otella" była przecież rocznica zatonięcia statku. Oba te światy być może zniszczyła zwykła ludzka pycha.

Maur Otello jest dowódcą weneckiej armii. I to w nim, ciemnoskórym "obcym", zakochuje się Desdemona: inność w końcu nie wyklucza miłości. Ich uczucie zniszczy Jago, kierowany przez potężną nienawiść i niemniej potężną ambicję, jako że został zdegradowany. To on, niczym tolkienowski Smoczy Język, sączy jad nienawiści, sugerując, że Desdemona i Cassio - adiutant Otella - mają romans.

Dramat Desdemony pięknie wyśpiewała sopranem i wykreowała aktorsko Izabela Matuła. Była delikatną, subtelną ofiarą. Czego? Poprzez małżeństwo z Maurem Desdemona wkroczyła do świata męskiego, twardego i takiego, który nawet dla słabej i pięknej kobiety nie ma litości. Świata, w którym kobiet jest wiele, a kariera tylko jedna. Michał Znaniecki pokazał także męski, koszarowy świat, w którym kobieta jest wyłącznie bluszczem oplatającym mężczyzn - wojaków, będąc dla nich odpoczynkiem, jak w scenie oczekiwania na powrót Otella z wojny.

Michał Znaniecki zastosował trafną grę świateł i półcieni, świetnie sprawdzającą się przede wszystkim w intymnych scenach między dwojgiem małżonków. Otello w tej inscenizacji nie jest intensywnie czarnoskóry, choć jego cera - zgodnie ze sztuką - została subtelnie przyciemniona.

W sobotni wieczór partię Otella zaśpiewał Włoch Antonello Palombi, obdarzony wspaniałym głosem i trafną posturą. Znakomicie wypadł Jago - Vittorio Vitelli, włoski baryton. Ten wieczór należał w dużej części do niego: niepozornej postaci, pełnej nienawiści, której knucie nie zdało się na nic, bo niczego właściwie nie osiągnęła. Zasłużone brawa odebrał także od wrocławskiej publiczności Łukasz Gaj (tenor) w partii Cassia. Podobała się Irina Zhytynska (piękny mezzosopran) jako Emilia, będąca nie tylko tłem dla Izabeli Matuły.

Muzycznie spektakl także jest najwyższej próby. Bardzo dobrze poprowadzona orkiestra, pięknie śpiewający chór - o czym więcej mógłby marzyć Verdi?

Małgorzata Matuszewska
Polska Gazeta Wrocławska nr 90
18 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia