Zbrodnie namiętności

"Rycerskość wieśniacza / Pajace" - reż. Andrzej Bubień - Opera Nova w Bydgoszczy

"Rycerskość wieśniacza" i "Pajace" premierowo w Operze Nova - blisko Włoch, jeszcze bliżej nieba. Niski ukłon dla Andrzeja Bubienia - pod względem reżyserii bydgoska wersja dwóch znanych oper włoskich mogłaby być ozdobą Bydgoskiego Festiwalu Operowego.

Nie ma tu miejsca dla masywnych śpiewaków i śpiewaczek, na początku aktu zajmujących centralne pozycje na scenie i stamtąd wyśpiewujących arie i duety. W bydgoskim przedstawieniu "Rycerskości wieśniaczej" i "Pajaców" na scenie stale się coś dzieje. W pierwszej operze wrażenie robią liczne i mocno brzmiące partie chóralne. Chór jednak nie tkwi w miejscu. Stale, w grupkach, porusza się po scenie, mijając solistów, tancerzy baletowych i statystujące dzieci. W pewnej chwili, podczas sceny procesji wielkanocnej, spora grupa aktorów z chorągwiami rusza nawet pomiędzy widzów. Trudno kierować ludźmi, gdy w przedstawieniu naraz bierze udział około stu osób. A tu reżyserowi, wespół z choreografem, Jarosławem Stańkiem, świetnie udało się zapanować nad, zdawałoby się, nieuniknionym chaosem kroków i gestów.

Sycylia w bydgoskiej wizji "Rycerskości..." jest mroczna i targana złymi namiętnościami. Wieśniacy wystrojeni na Wielkanoc w ciemne garnitury i czarne kapelusze przypominają rodzinę mafijną na tajnym posiedzeniu. Są zimnymi świadkami miłości, zdrady i zemsty za odebrany honor, która to zemsta jest honorowym obowiązkiem każdego Sycylijczyka. Jak na operę werystyczną, która z założenia ma przedstawiać zwyczajne ludzkie sprawy, trochę za dużo tu patosu i symboliki. Zbyt obszerna w swym śpiewaniu i zwłaszcza miotaniu się na kolanach po ciemnym, wulkanicznym piasku pokrywającym scenę jest też grająca rolę Santuzzy w sobotniej premierze Darina Gapicz. Zdecydowanie lepiej Tadeusz Szlenkier poradził sobie z postacią Turiddu. Szlenkier jest tenorem, który potrafi subtelnie, bez przechodzenia w krzyk wyśpiewywać duże emocje. Wyjątkowo pasuje to do roli. Turiddu jest przecież prostym chłopcem, który zaplątał się w zły romans. Dopiero tuż przed śmiercią dorośnie i zrozumie swój błąd.

"Pajace" to już pełna dynamika i wiele rozwiązań na scenie, które kojarzą się z przebojowymi... musicalami. Jak scena, w której mocno zaokrąglona Nedda, jarmarczna aktoreczka, śpiewa arię, wędrując po podstawianych jej... garderobianych toaletkach do charakteryzacji z podświetlanym lustrami. Toaletki, niczym łóżka szpitalne, pod nogami mają kółka i nieustannie zmieniają miejsce na scenie, popychane przez komediantów. Jestem pełen podziwu dla Magdaleny Polkowskiej, że potrafiła po tym rusztowaniu nie tylko zdecydowanie kroczyć w bucikach na obcasie, ale i śpiewać. Wokalnie jednak sobotnia premiera "Pajaców" należała do Sylwestra Kosteckiego, który pięknie podźwignął rolę Cania - nie tylko w słynnej arii "Śmiej się, pajacu".

Z kolei w innej znanej części opery, prologu, oryginalnie wykorzystano projekcje wideo. W końcu film to też sztuka zrodzona na jarmarku.

Jarosław Reszka
Express Bydgoski
29 października 2013

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...