Zdejmij swoją maskę, a dam Ci kolejną

"Iwona, księżniczka Burgunda" - reż. Attila Keresztes - Teatr Śląski

Wyraźnie przygotowujące się od paru lat do walki o tytuł ESK Katowice postawiły na model promocji Śląska jako miejsca wartego inwestycji. I rzeczywiście zmieniło się tu wiele - z wykreowanego przez Kutza obrazu południa Polski jako obrazu nędzy i rozpaczy pozostało niewiele (chociaż i sporo do zrobienia jeszcze jest, vide: ,,Sztuczki" Jakimowskiego")

Teatr Śląski z kolei postawił na system sprowadzania na polską scenę zagranicznych reżyserów. To nie novum – warszawski Narodowy zaprosił Lassale’a, również stołeczne Rozmaitości nie pozostały w tyle – przykładem Rene Pollesch. Do katowickiego teatru zaproszono Attilę Keresztesa, rumuńskiego artystę pracującego aktualnie na Węgrzech. To ciekawy pomysł – dotychczas środkowoeuropejscy reżyserzy przyjeżdżali na Demoludy, szersza współpraca podejmowana była jedynie z zachodnimi przybyszami. Jak się okazuje, Rumun przebija swoim Gombrowiczem na głowę choćby inscenizacje Lassalle’a.

Scenograf Bianca Jeremias zbudowała sterylny, czysty świat królewskiego dworu. Prostokątny pokój, będący obrazem współczesnego dworu, loftu klasy średniej. Tego chłodnego obrazu dopełnia charakteryzacja aktorów – wypudrowane, białe twarze, dodatkowo okraszone wszelkiego rodzaju podkreśleniami, np. oczu, okolic ust. Nic tu nie jest naturalne. Dworskie kostiumy są groteskowe, ich dostojność miesza się z erotyzmem, chaotycznością. Usztywnione fryzury dookreślają ich postacie, czyniąc z nich żywe kukły. Nagle wobec tego pandemonium staje Iwona (subtelna Agnieszka Radzikowska). Nawet jeśli Fillip (sprawna rola Michała Rolnickiego) mimowolnie obracał się w stronę Izy, nowa twarz wzbudza w nim poczucie obcości tego świata. Centralna postać dramatu jako jedyna jest naturalna – nie ma makijażu, jej włosy są rozpuszczone.

Iwona wprowadza swoisty ład poprzez stworzony przez siebie chaos. Jej erotyzm jest pociągający, bo daje nadzieję, że za maskami kryje się naturalność i szczęście. Jednocześnie jest niszczący, bo rozkrusza struktury starego świata, a to nieuchronnie pociąga za sobą ofiary. Szacowny Król Ignacy (dobra rola Grzegorza Przybyła) ulega raz po raz pokusie czystości Iwony. Jedynie androgyniczny Szambelan (rewelacyjny Jerzy Głybin) stoi z boku, choć każde z jego mefistofelicznych posunięć jest zagadkowe. Sytuacja zagrożenia starego świata jest tak bliska katastrofy, że – za radą kobiet – pojawia się pomysł usunięcia tajemniczej dziewczyny.

Wyjątkowość Keresztesa pojawia się tu w zamyśle przedstawienia międzyludzkiej grze form, jako metod poniżania. Upokorzenie – to centralne zagadnienie rumuńskiej wersji Gombrowicza. Skłonność do pokazywania innych w złym świetle, zawstydzania ich wiele mówi o charakterze naszych interpersonalnych stosunków. Zniszczenie człowieka odbywa się nie tylko przez fizyczną eksterminację, ale i przez wykluczenie. Z gruntu aspołeczna w stosunku do dworskiego świata jest bezustannie dobijana. Śmieją się z niej dworzanki, ciotki, kpi Szambelan. Gombrowicz Keresztesa mówi nam, że sami przyjmujemy kolejne maski, nawet gdy zdejmujemy jedną, przybieramy inną. Nie dlatego, że – jak w ,,Ferdydurke” nakładają się one same. To sami ludzie, ze strachu przed podskórną tkanką i niewygodnymi tajemnicami świata malują twarze, ukrywające grymasy przerażenia i niepewności. Jednak – konstatuje Keresztes – innego wyjścia nie ma, struktury społeczne muszą opierać się na iluzjach, inaczej się rozpadną. Dlatego zimna, doraźna seksualność Izy wygrywa nad głęboką namiętnością erotyzmu Iwony.

Dworski spisek doprowadza do tragedii. Groteskowa śmierć Iwony przez udławienie się ością karasia tylko dopełnia obraz dramatu. Czy może być cos bardziej upokarzającego, niż taki rodzaj zgonu?

Intermedia między kolejnymi aktami wypełnia szept Kobiecego Demona. Niezrozumiały język wzbudza lęk – czyżby tak Keresztes postrzegał to, co ,,pod”? Co rządzi światem? Wyglancowany świat ludzkiego dworu, pozujący na doskonałość, skrywa drzemiące siły, mogące stanowić jednocześnie siłę i słabość, na pewno jednak budzące grozę. Rumuński reżyser stworzył przedstawienie, w którym klęska innego człowieka stanowi jednocześnie naszą klęskę.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
17 października 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia