Zdrojewski: TVP jako wyrzut sumienia

rozmowa z Bogdanem Zdrojewskim

- Jestem zawstydzony sytuacją, w jakiej funkcjonuje telewizja publiczna, nie tylko teraz, ale od wielu lat. Wstyd jest czasem mniejszy, a czasem większy. Dzisiejsza TVP to wyrzut sumienia całej klasy politycznej - mówi minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski w rozmowie z Donatą Subbotko.


«Artyści wystosowali apel do pana, do ministra skarbu i do premiera w sprawie rządów ludzi o skrajnych poglądach nacjonalistycznych w TVP. Dlaczego żaden z panów nie reaguje? - Przypomnę, że w połowie zeszłego roku zostałem poproszony przez premiera o przygotowanie założeń do ustawy o mediach publicznych. Projekt został przygotowany pod koniec sierpnia i wywieszony na stronach internetowych MKiDN. Dziś dyskutowany dokument pełnej ustawy jest wynikiem kompromisu zawartego w parlamencie. Chodzi o to, by nie doprowadzić do jej zawetowania. Obecnie na prośbę kancelarii premiera przygotowałem także opinię dotyczącą szczegółowych zapisów tego projektu. A zatem - niezależnie od apelu artystów - próbujemy przygotować ustawę, która będzie chroniła telewizję publiczną od zawirowań politycznych. Osobiście ucieszyła mnie inicjatywa Krzysztofa Krauzego, Agnieszki Holland i innych osób. Apel środowisk artystycznych potwierdza wrażliwość tego środowiska, poza tym to właśnie twórcy mają szczególne prawo do reagowania na wszelkie nieprawidłowości obejmujące telewizję publiczną. Trzeba też pamiętać, iż samym apelem jej sygnatariusze ryzykują, że złożone czy też realizowane projekty mogą zostać odrzucone. 

Jestem jednak ostatnią osobą, która miałaby prawo do wywierania nacisku czy też sugerowania pozostałym artystom, by postąpili podobnie. Trzeba pamiętać, że zawarte wcześniej umowy są również zobowiązaniem wobec widzów, a nie tego czy tamtego prezesa. Dziś mamy jedynie skutek decyzji, kompromisów, porozumień politycznych sprzed kilku lat. To wówczas reprezentanci Samoobrony, LPR i PIS objęli władzę w KRRiT. Będąc szefem klubu PO, ostrzegałem przed skutkami upartyjniania tego gremium. Bez skutku. 

Jednak teraz macie władzę. Przyzwolenie rządu na prezesowanie Piotra Farfała trwa już dość długo, a tymczasem ludzi LPR w TVP przybywa. 

- Na pewno rząd Platformy nie zdecyduje się na łamanie prawa. 

Nie chodzi o łamanie prawa, ale o tempo jego stanowienia. Mija półtora roku od wyborów. Można zaryzykować tezę, że nie śpieszycie się z ustawą medialną, bo im gorzej w TVP, tym dla was lepiej. Nie wstyd wam, że były neonazista Piotr Farfał, który nigdy nie odciął się od swojej przeszłości, rządzi TVP i przyjmuje do niej kolegów o podobnych poglądach? 

- Jestem zawstydzony sytuacją, w jakiej funkcjonuje telewizja publiczna, nie tylko teraz, ale od wielu lat. Wstyd jest czasem mniejszy, a czasem większy. Dzisiejsza TVP to wyrzut sumienia całej klasy politycznej. Przypominam, że przygotowana wcześniej ustawa została zawetowana przez prezydenta. To, co dziś budzi mój największy niepokój, to ewentualne skutki tej sytuacji dla kształtowania programów adresowanych do najmłodszego pokolenia. 

Klimat w telewizji publicznej jest wyjątkowo zły i już dziś wiemy, że jego poprawienie będzie trudne. Wracając zaś do tzw. misyjności, wspierania wysokiej kultury, edukacji na najwyższym poziomie, to zarzuty mają długą historię. Dzisiejsza sytuacja jest o tyle prostsza, że każda nachalna propaganda widoczna gołym okiem jest mniej niebezpieczna od wysublimowanego, a przy tym konsekwentnego indoktrynowania szerokiej widowni. A to także mieliśmy w TVP. Dzisiejszy alarm jest w tej materii czymś w rodzaju prostego odruchu. 

Pierwsza ustawa medialna została zawetowana, bo nie było z waszej strony woli kompromisu politycznego. Czy panu osobiście nie przeszkadza np. to, że Farfał nie chce filmu o Sendlerowej, która ratowała Żydów, a planuje serial o Romanie Dmowskim, który pisał, że asymilacja Żydów do polskości jest bezsensowna i szkodliwa, a jej efektem są tylko "tandetni Polacy"? 

- Przeszkadza. I tu ma pani rację. Zwłaszcza iż widać istotną niekonsekwencję. Z jednej strony pomimo istniejących zobowiązań rezygnuje się z nabycia praw do ważnego filmu pod pretekstem kłopotów finansowych, z drugiej zaś podejmuje kompletnie nowe wyzwanie ekonomiczne, prawdopodobnie nawet dużo droższe. Dziś patrzę na TVP także poprzez pryzmat moich doświadczeń menedżerskich i widzę, że ona sypie się w oczach! 

Nie wiadomo, czy zdążycie wprowadzić nową ustawę, zanim telewizja rozsypie się do końca. Czy takie gesty jak apel artystów są według pana potrzebne? 

- Na pewno nie są to puste gesty. Trzeba cenić aktywność twórców, zwłaszcza że telewizja wiele im zawdzięcza, a dziś stawiają na szali swoje interesy, dorobek i perspektywę ewentualnej dalszej współpracy. Naturalne, spontaniczne reakcje to szansa na skuteczną obronę najważniejszych wartości polskiej kultury. 

Będzie pan oglądał 3 maja TVP? 

- Nie wiem, co będę robił. Minister kultury ma i tak wszystkie święta zajęte. 

Co by pan zrobił na miejscu prezesa Farfała? 

- Nie działałbym w oporze do środowisk artystycznych. Bez tego środowiska nie będzie telewizji na wysokim poziomie.

Donata Subbotko
Gazeta Wyborcza
23 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia