Żebrak gra ślepca pieśń

"Manru" - reż. Marek Weiss - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Czarci swąd, niczym tragiczna przepowiednia, zbliża się nieubłaganie do małego domku na skraju wsi... "Manru" to jedyna opera Ignacego Jana Paderewskiego. - Rzadko pracowałem nad czymś z większą przyjemnością i zainteresowaniem - mówił o pracy nad partyturą polski kompozytor. Spektakl w reżyserii Marka Weissa otworzył nowy sezon w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie.

Libretto Alfreda Nossiga na podstawie powieści "Chata za wsią" Józefa Ignacego Kraszewskiego przenosi nas do polsko-romskiego domu. Ulana (Ewa Tracz), po tym jak związała się z Cyganem Manru (Peter Berger), zostaje wykluczona z rodziny. Matczynego gniewu nie zmniejszy to, że córka i wnuk cierpią biedę. Na domiar złego Ulana dowiaduje się, że jej mąż, dla którego musiała porzucić życie w dostatku, planuje ucieczkę. Manru daje się uwodzić pieśni cyganów i zaczyna marzyć o powrocie do pełnego swobody romskiego życia. W końcu jego umysł zniewala myśl, że "wierność wykopała mu grób". Czy mężczyzna porzuci cierpiącą żonę i małego synka? Czarci swąd zbliżającej się do wsi cygańskiej bandy czuć coraz mocniej... Urok cygańskiej kochanki sprzed lat nabiera znów blasku.

W oryginalnej wersji Ulana, nie mogąc znaleźć ukochanego, topi się w jeziorze. W interpretacji artystów TW-ON finał opowieści jest zgoła inny. Gwarantujący zachwyt publiczności nie tylko z muzycznego wykonania, ale też zakończenia opowieści o tragicznej miłości.

"Manru" była jedyną polską operą wystawioną w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Premiera na najsłynniejszej światowej scenie odbyła się w 1902 r. Pierwszy raz dzieło wystawiono rok wcześniej w Dreźnie. Zbierało ono skrajne recenzje. Podobnie jest dziś.

Geniusz muzyczny staje w kontrze do zdumiewająco momentami banalnych dialogów, a cukierkowa scenografia pierwszego aktu nie daje szans na poczucie dramatu jednostki, który powinien rozrywać serca widzów. Dylematy Manru też wydają się potraktowane dość powierzchownie. I przez to nie on, wbrew tytułowi spektaklu, jest najważniejszą postacią opery, ale jego niewinna, kochająca żona, na której barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność nie tylko za swój los. Choć opera niesie za sobą uniwersalny przekaz na temat siły miłości i dramatu niewierności, to równocześnie jest on nieco deprecjonowany i upraszczany. Dzieło staje się przez to pełne sprzeczności i chaosu. Przybiera konwencję zabawy. Artyści idą w to szaleństwo, a widzowie wraz z nimi. Miłość jak zawsze zwycięży. Ale...

Sylwia Krasnodębska
Gazeta Polska Codziennie
23 października 2018
Portrety
Marek Weiss

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia