Zgliszcza indywidualne czy społeczne?

"Ewa ze swych zgliszcz" - aut. Amanda Devi - Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk

Ewa ze swych zgliszcz to powieść Amandy Devi, która pierwotnie została wydana we Francji w 2006 roku. W Polsce ta pozycja ukazała się w 13 lat później. Warto było oczekiwać na to tłumaczenie, ponieważ jest to pasjonująca i hipnotyczna opowieść o społeczeństwie maurytyjskim, dyskryminacji społecznej i rasowej, a także o indywidualnych zmaganiach poszczególnych bohaterów z własnym życiem.

Czy możemy rozdzielać zgliszcza indywidualne od społecznych? Czy aby w tym przypadku jedne nie wynikają z drugich? Jest to książka, która wymyka się jednostronnym interpretacjom. Niejednoznaczność jest tym, co ją charakteryzuje, mimo że czasami czytelnik może odnieść wrażenie, że „wie, o co chodzi".

Tytuł wskazywałby na to, że główną bohaterką będzie Ewa i właściwie tak jest, bo to jej historia stanowi podstawą fabularną. Jednak nie mamy tutaj narratora wszechwiedzącego, który opowiadałby o doświadczeniach poszczególnych postaci, lecz właściwie wielu narratorów, ponieważ kolejne fragmenty są oddzielane imiona bohaterów i pisane z ich perspektywy. Są to: Ewa, Sad, Savita, Clélio. Relacje między nimi są równie skomplikowane jak sama postać Ewy. Jest ona dziewczyną, która w gruncie rzeczy zajmuje się prostytucją. Oddaje swoje ciao w zamian za, m.in. książki. Nie odczuwa przy tym obrzydzenia, niechęci; jest bierna, traktuje każdy stosunek jako transakcje. Jednocześnie jest to postać zagubiona i niepewna własnej tożsamości.

Próbuje ją ochronić Savita, którą łączy z Ewą silna i niejednoznaczna relacja – nie wiemy, na ile to jest przyjaźń, a na ile przeradza się w miłość. Niemniej, po zamordowaniu Savity Ewa odczuwa, jakby ona sama po części obumarła. Krzysztof Jarosz w komentarzu załączonym do powieści w polskim wydaniu interpretuje ten wątek jako „symboliczną śmierć poprzedzającą odrodzenie", jakoby Savita stanowiła odbicie Ewy, jej dopełnienie. W tym moglibyśmy upatrywać odniesienia do tytułu – Ewa ze swych zgliszcz. Zgliszcza byłyby tym, co pozostało z jej życia po śmierci Savity. Dokonuje się wtedy u niej przemiana – zaczyna dostrzegać, że była i jest ograniczana, tłamszona, krzywdzona, wykorzystywana. Daje temu wyraz, ścinając włosy, w czym pomaga jej matka, z którą także relacja była nader skomplikowana i na pewno nie stanowi przykładu ideału miłości matczynej. Ten gest ma na celu pokazanie, że od tej chwili nie pozwoli sobie na poniżanie – pozbywa się najbardziej widocznego elementu kobiecości, jaki był wykorzystywany przeciwko niej w aktach brutalizmu.

Ta relacja jest tak naprawdę osią całej powieści, ponieważ to zabójstwo Savity dzieli książkę Devi na dwie części. Pierwsza opiera się na opisaniu sytuacji, w jakiej znajdują się bohaterowie. Druga natomiast to próba odkrycia zabójcy, zmagania Ewy z tymi wydarzeniami i jej przemiana (zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna). Cała powieść ujawnia dyskryminację i pozycję mieszkańców osiedli uważanych za „złe, patologiczne, brutalne, niebezpieczne". Devi pokazuje, że te utarte schematy i stereotypy są nad wyraz krzywdzące. Nie ma znaczenia, kto tak naprawdę zabił Savitę, ale to kto jaką ma przeszłość i gdzie żyje. Głównym oskarżonym jest jeden z narratorów – Clélio. Właściwie jedynym dowodem jest jego kryminalistyczna przeszłość i pochodzenie z dzielnicy Troumaron.

Moglibyśmy całą powieść interpretować jako obraz niemożności wyjścia z determinizmu miejsca urodzenia. W końcu Savita została zamordowana, ponieważ widział ją nauczyciel, podczas jego stosunku z Ewą, a oskarżony został o to Clelio. Jednocześnie Sad był wyśmiewany przez kolegów za to, że kochał Ewę. Dodatkowo można by także argumentować tę tezę obrazem rodzin w opisywanej dzielnicy – w jednych w wyniku przemian polityczno-ekonomicznych pracowały tylko matki, stając się niemal niewolnicami swoich mężów, pracodawców. W innych idealizacja swojej pozycji społecznej była tak duża, że nie zauważali oni problemów, a jeśli nawet mieli ich świadomość, to je lekceważyli. Z drugiej strony pojawia się prawniczka broniąca Clelio, która także wywodziła się z dzielnicy Troumaron, a jednak mimo wszystko „wyrwała się" spod uprzedzeń, determinizmu miejsca urodzenia i osiągnęła zadowalający status społeczny i zawodowy. Nie powinniśmy zatem jednoznacznie mówić, że Ewa ze swych zgliszcz to powieść o tym, że nie można zmienić swojej przyszłości ze względu na to, skąd się wywodzimy. Jednocześnie nie możemy także powiedzieć, że to książka o zwycięstwie z determinizmem. Amanda Devi pokazuje nam różne historie, zwracając uwagę na głęboko zakorzenione uprzedzenia i dyskryminację.

We wstępie zastanawiałam się, czy zgliszcza indywidualne, każdego z bohaterów, i te społeczne wzajemnie z siebie wynikają. Wydaje się, że nie sposób rozdzielić jednych od drugich w tej powieści. Dyskryminacja społeczna i determinizm miejsca urodzenia wpływają na podejmowane decyzje bohaterów i jednocześnie bardzo często odzwierciedlają one i uwidaczniają problemy, z jakimi zmaga się społeczność.

Amanda Devi wyraźnie osadza powieść w konkretnej sytuacji i przestrzeni, dodając jednocześnie szereg odniesień do kultury maurytyjskiej, które są skrupulatnie wyjaśnianie przez tłumacza w przypisach. Rzadko spotyka się powieść zagraniczną, w której jest aż tyle wyjaśnień do samej fabuły. Dodatkowo dostajemy obszerny komentarz pełniący rolę analizy i interpretacji powieści. Możemy tutaj zadać pytanie, co by było, gdybyśmy nie otrzymali tych wszystkich informacji? Czy inaczej rozumielibyśmy sens powieści? Czy byłaby to gorsza, niepełna interpretacja? Nie wiemy. Na pewno te komentarze i przypisy ugruntowują nas w konkretnej sytuacji społecznej. Możemy rozumieć tę fabułę bardziej uniwersalnie, ale musimy mieć świadomość obecności, m.in. fraz w języku kreolskim, odniesień do piosenek maurytyjskich, itd.

Jednak warto też przywołać fakt, że powieść ta została po raz pierwszy wydana we Francji, a więc poza kontekstem kulturowym, o którym Devi pisze. Z jednej strony mogłoby to świadczyć o tym, że jest to próba pokazania innego obrazu Mauritiusa od tego, który dominuje, a więc pewnego rodzaju „raju na ziemi". Z drugiej może właśnie celem było zuniwersalizowanie tej historii, wskazanie, że dyskryminacja, marginalizacja i determinizm nie dotyczy tylko Mauritiusa, ale są problemami globalnymi. O to należałoby jednak zapytać samą autorkę.
Powieść składa się z krótkich, maksymalnie kilkustronicowych fragmentów pisanych z perspektywy jednego z bohaterów. Dodatkowo zamieszczone są wypowiedzi pisane kursywą, których autorstwa nie jesteśmy pewni. Pewnego rodzaju podpowiedziami mogą być: język i przedstawiane sytuacje. Te części cechuje większa uniwersalizacja i literackość od innych narracji, w których to prym wiedzie ugruntowanie w kulturze maurytyjskiej, języku kreolskim i indywidualizacji punktu widzenia. Niemniej, całą powieść charakteryzuje duża emocjonalność narracji, poszczególne fragmenty są ukazaniem stanu psychicznego każdego z bohaterów, dzięki czemu zyskujemy nieomal ich portrety psychologiczne.

Amanda Devi nie przeprowadza nas przez kulturę maurytyjską, ale wrzuca czytelników w sam jej środek bez żadnej wskazówki. Relacje, które pokrótce opisałam, mimo że stanowią podstawę fabularną, to nie są najważniejsze, bardziej należałoby je traktować jako pretekst do głębszej analizy i interpretacji. Devi uwzględnia w tej książce wątki determinizmu, walki o swoją pozycję, problemów społeczno-ekonomicznych, wykorzystywania seksualnego, ale także przyjaźni, miłości czy też strachu i niepewności. Szereg tematów w krótkiej nomen omen książce pokazuje, że zawsze pozostanie poczucie niedopowiedzenia, niezrozumienia. Warto wskazać także na wieloznaczność samych postaci i wydarzeń, ale także języka. Jeśli nawet na drugim planie zostawimy konteksty kulturowe, to nadal poszczególne wypowiedzi pozostaną niejednoznaczne. Wskazywałoby to na język poetycki, ale to wydaje się być jednak zbyt niedookreślonym stwierdzeniem. Niewątpliwie nie jest to język „beletrystyczny", prosty, niewzbudzający niedomówień, wątpliwości czy pytań. Jest to język nieoczywisty, wieloznaczny i nieraz wsparty na języku kreolskim. Zwłaszcza ta niejednoznaczność, wynikająca z emocjonalności, jest najlepszym określeniem, mimo swojej quasi-terminowości.

Devi stawia przed czytelnikami mnóstwo wyzwań językowych, ale także interpretacyjnych czy kulturowych. Niezależnie od tego, czy znamy kulturę maurytyjską czy może bardziej chcemy szukać uniwersalizacji przedstawianych historii, to mamy taki wybór. Szczególnie w tym przypadku ważne jest niezamykanie się na jedną drogę analizy. Powyżej wskazałam na dwie możliwości interpretacji wpływu determinizmu miejsca urodzenia, choć oczywiście można je mnożyć dalej.

Ewa ze swych zgliszcz nie jest powieścią jednoznaczną, bezproblemową w odbiorze. Stawia nam wiele barier, zadaje ogrom pytań i pozostawia niewiele odpowiedzi. Co nie jest jej ułomnością, a wręcz przeciwnie – siłą.

Paulina Feliksik
Dziennik Teatralny Kraków
6 kwietnia 2021
Portrety
Ananda Devi

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...