Zgubione słowa barda

"Nie dorosłem" - reż. Jacek Bończyk - Teatr Syrena w Warszawie

Jacek Bończyk w Syrenie udowodnił, że dawne piosenki Stanisława Staszewskiego świetnie brzmią w teatrze. Zabrakło mu jednak przekonania, że mogą obronić się same

Ten spektakl należy do Mirosława Baki. Aktor teatru Wybrzeże przejmująco interpretuje smutne, męskie teksty Staszewskiego. Jego emocjonalna powściągliwość zmusza wręcz do zastanowienia nad przesłaniem "Samotnych ludzi", "Nie dorosłem do swych lat" czy "A gdy będę umierał". 

Inne twarze bohatera prezentuje Piotr Szwedes. W "Ty albo żadna" jest odpowiednio groteskowy, w "Balu kreślarzy" - buńczuczny, a grozę "U Marianny" oddaje zręcznie, unikając zbędnego przerysowania. Uwagę przykuwa także Marta Walesiak, która w "Notorycznej narzeczonej" niemal szeptem wykrzykuje ból kobiety niekochanej i krzywdzonej. Albert Osik rozczula zaś jako nieporadnie zdeterminowany zakochany w "Baranku".

Większość piosenek jest zatem przemyślanie przygotowana i wykonana. Nic dziwnego. Jacek Bończyk - jeden z najlepszych polskich śpiewających aktorów - ma wyczucie i umie w tekstach doszukać się najsubtelniejszych znaczeń. Tym bardziej żal, że nie zaufał swojemu instynktowi i uznał, że piosenki Staszewskiego trzeba ozdobić dodatkową formą.

W scenariuszu przewidziana została postać, którą kreuje Artur Andrus. Jest "pół artystą, pół przewodnikiem po świecie teatru", pojawiającym się głównie z komentarzami do wyświetlanych na ekranie filmów z lat 50. i 60. Andrus to zwierzę sceniczne i tę rolę pełni z właściwym sobie wdziękiem. Jednak jego obecność (poza iście brawurowym wykonaniem jednej piosenki) trudno uzasadnić.

Opowieści np. o nietypowości radzieckich szminek, jakimi malowały się kiedyś panie, są dowcipne i mówią co nieco o siermiężnej rzeczywistości, w której żył Staszewski. O nim samym jednak kompletnie nic.

Co gorsza, konstrukcja: wejście konferansjera - dwie, trzy piosenki - wejście konferansjera itd. sprawia, że nie do końca wiemy, co oglądamy. Spektakl? Program kabaretowy? Przeniesioną na scenę audycję radiową? Galę Przeglądu Piosenki Aktorskiej sprzed 20 lat? A może program okolicznościowy?

W tej składance ginie gdzieś Stanisław Staszewski, którego biografia daje ogromne możliwości dramaturgiczne. Tracą też jego piosenki. Nastrój, które tworzą, niknie z każdą kolejną konferansjerską przerwą. Nie dostajemy szansy na wsłuchanie się w teksty o wiele znaczących treściach.

Przydałoby się także przedstawieniu więcej kameralności. Na tak dużej scenie dziesięcioosobowe układy choreograficzne wypadają nieciekawie. A i soliści wyglądają na odrobinę zagubionych w niewykorzystanej scenograficznie przestrzeni.

Cóż. Warto pójść do Syreny, żeby się dowiedzieć, co o świecie i ludziach miał do powiedzenia prawie zapomniany bard. Trzeba jednak sporych umiejętności, żeby ten jego głos usłyszeć.

Katarzyna Czarnecka
Zycie Warszawy
2 maja 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia