Ziemia obiecana według Klaty: Szmal i rurka kręcą światem

"Ziemia obiecana" - reż: Jan Klata

"Ziemia obiecana"w Teatrze Polskim: nie ma zbyt wielu myśli, ale jaka zabawa formą!

Szmal i rurka kręcą światem - tako rzecze Klata Jan reżyser, po zadumie nad "Ziemią obiecaną" Władysława Reymonta. Zadumał się wspólnie z Sebastianem Majewskim i wyprodukowali kapitalistyczne widowisko, które się świetnie sprzeda. Może nawet kapną jakieś nagrody, a na pewno odwiedzi festiwali tłum, bo jest bardziej do oglądania niż do myślenia. To prawda, że nigdzie nie jest napisane, że teatr musi skłaniać do myślenia. Tak myślę niepotrzebnie, czy są jeszcze jakieś dziedziny życia publicznego, które zmuszają nas do myślenia? Zresztą... może po co tyle myśleć i myśleć?

Przy rurach w nocnym klubie trzy piękne panie wiją się w erotycznych tańcach. Żałuję, że reżyser nie uwolnił ich z XIX-wiecznych gorsetów. Bo po co ta pruderia we współczesnym proteście przeciwko kapitalistycznemu schematowi z komórkami i laptopami w roli głównej? Uznaję to za brak konsekwencji. Powinno być goło i wesoło.

Charyzmatyczny akt w finale Lucy Zuker, czyli Ewy Skibińskiej, bębenka nie podbił. Pamiętam teatralny debiut Ewy w "Historii" Gombrowicza przed dwudziestoma czterema laty, gdy stała naga na szafie subtelnie przysłonięta tiulami. Widziałem okładkę "Paris Match" z gołą Sharon Stone i pytaniem: Mam 50 lat, no i co? Ewę Skibińską, podobnie jak Sharon Stone, nie nagość uczyniła wspaniałą aktorką. Obie pokazały swój talent setki razy, nie rozbierając się do rosołu, ale też tego nie unikając. To był wtręt a propos pruderii. Jeśli hasłem przyświecającym dosłownie temu teatralnemu przedsięwzięciu jest: greed is good (chciwość jest dobra), to ma być dobrze, tym bardziej że spełnieniem owych żądz są pieniądze, pieniądze, pieniądze oraz seks.

"Ziemię obiecaną" w namaszczeniu Jana Klaty ogląda się przyjemnie, często ze śmiechem, bo żartów najróżniejszych i aluzji tam cały tabun.

Stukając te słowa dla Państwa, uczciwie muszę podkreślić, że nie zauważyłem, kiedy przeciekły przez moje czerwone oczy te dwie godziny. Bo teatralnie jest to kolejny majstersztyk reżysera ciągle nazywanego młodym. Ma dopiero 36 lat, Andrzej Wajda, kręcąc "Ziemię obiecaną", miał lat 48. Klata ma czas, ścigać się nie musi. To my go trochę do tego skłaniamy.


Klata zgodnie z obowiązującą modą z klipów muzycznych i komiksów nadaje komunikaty. Te, które nadał w spektaklu są adresowane do gimnazjalistów oglądających klipy, komiksy i odpadające tynki na podwórkach. Oni mogą nie wiedzieć, że kapitalizm jest be. No i że nie należy wykorzystywać i niszczyć kobiet.

Klata patrzy na świat, jak większość rozkręcających swoją karierę twórców z pozycji lewicowych. Jego teatr jest prospołeczny. W wałbrzyskiej "...córce Fizdejki" pastwił się nad Unią Europejską i porównywał ją do obozu koncentracyjnego, w "Lochach Watykanu" piętnował fałszywą wiarę i ekspansję Kościoła na życie publiczne, przywołuję tylko dwa dolnośląskie przykłady, ale we wszystkich swoich spektaklach, jak publicysta w gazecie, zadaje pytania. Czasem oczywiste. Czy tylko takiego Klatę będziemy oglądali? Ja bym chciał, żeby od czasu do czasu zdarzała mu się taka "Sprawa Dantona". Uniwersalna i ponadczasowa, większa intelektualnie i artystycznie od teatralnych boksów z rzeczywistością. To jest właściwa poprzeczka. Skoki o tyczce na wysokości trzech metrów nie są już ciekawe.


Tyle miejsca poświęciłem temu reżyserowi, bo ma parę nagród od nas i zrobił tu większość swoich przedstawień. Co mogę napisać o aktorach? Banał, wszyscy zagrali niesamowicie i wspaniale. Sceny erotyczne między Borowieckim (Bartosz Porczyk) i Zukerową (Ewa Skibińska), a zwłaszcza ta pierwsza przy perkusji to teatralne cacko. Główne trio Moryc Welt (Michał Majnicz), Maks Baum (Jakub Giel) i Borowiecki (Porczyk) skaczące i skandujące: "Daj kredyt" pod wysokim podestem, na którym rozwalił się na klubowym fotelu bankier Zuker, to świeży i zabawny skrót myślowy. Takich skrótów jest więcej i mają taką samą moc. Dlatego trudno się na tym spektaklu nudzić. To trochę tak, jak byśmy oglądali fantastyczny program cyrkowy. Nie ma tu zbyt wielu myśli, ale jaka perfekcja i zabawa formą?!

Najbardziej mnie zaskoczył hołd złożony zmarłej choreografce Pinie Bausch nawiązujący do pokazywanego we Wrocławiu na Festiwalu Teatru Otwartego Bogusława Litwińca "Cafe Müller". To właściwie był cytat. Scena miłosna między Borowieckim i Madą Müller (Anna Ilczuk). Podziwiałem Anię Ilczuk ześlizgującą się z rąk Bartosza Porczyka po raz dziesiąty i spadającą na podłogę, nie bacząc na urazy. To pointowało kolejny nieudany związek biznesmena i łamacza serc. I tyle będzie na dzisiaj moich słów.
Tyle miejsca poświęciłem temu reżyserowi, bo ma parę nagród od nas i zrobił tu większość swoich przedstawień. Co mogę napisać o aktorach? Banał, wszyscy zagrali niesamowicie i wspaniale. Sceny erotyczne między Borowieckim (Bartosz Porczyk) i Zukerową (Ewa Skibińska), a zwłaszcza ta pierwsza przy perkusji to teatralne cacko. Główne trio Moryc Welt (Michał Majnicz), Maks Baum (Jakub Giel) i Borowiecki (Porczyk) skaczące i skandujące: "Daj kredyt" pod wysokim podestem, na którym rozwalił się na klubowym fotelu bankier Zuker, to świeży i zabawny skrót myślowy. Takich skrótów jest więcej i mają taką samą moc. Dlatego trudno się na tym spektaklu nudzić. To trochę tak, jak byśmy oglądali fantastyczny program cyrkowy. Nie ma tu zbyt wielu myśli, ale jaka perfekcja i zabawa formą?!

Najbardziej mnie zaskoczył hołd złożony zmarłej choreografce Pinie Bausch nawiązujący do pokazywanego we Wrocławiu na Festiwalu Teatru Otwartego Bogusława Litwińca "Cafe Müller". To właściwie był cytat. Scena miłosna między Borowieckim i Madą Müller (Anna Ilczuk). Podziwiałem Anię Ilczuk ześlizgującą się z rąk Bartosza Porczyka po raz dziesiąty i spadającą na podłogę, nie bacząc na urazy. To pointowało kolejny nieudany związek biznesmena i łamacza serc. I tyle będzie na dzisiaj moich słów.

Krzysztof Kucharski
Polska Gazeta Wrocławsa
29 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...