Zjawiskowa Kora

"Kora. Boska" - reż. Katarzyna Chlebny - Teatr Nowy Proxima w Krakowie

Kiedy bierzemy na warsztat historię, której główny bohater jest mocną, szczególną postacią – zwykle jego opowieść służy nam do tego, żeby powiedzieć coś o świecie. Wynika z tego zwykle jakaś refleksja. Podobnie dzieje się, kiedy mamy do czynienia z postacią realną i zaczniemy wgłębiać się w jej biografię.

Znajdujemy się nagle w środku nieokreślonej przestrzeni. Trochę jest to scena, a trochę... przedsionek nieba? Z oparów dymu i przygaszonych świateł powoli wyłania się ona – Kora. Główna bohaterka tego zamieszania, w której rolę wcieliła się sama reżyserka. Zaczyna od występu. Mocny głos wokalistki niesie się po sali. Za chwilę okaże się, że nie jest sama. Witają ją Trzy Maryje – Matka Boska Częstochowska (niesamowity Piotrk Sieklucki), Matka Boska Fatimska (urzekający Pawel Rupala) oraz Matka Boska z Guadalupe (świetny Łukasz Błażejewski). Kora i jej trzy Zbawczynie-Erynie-Maryje zrobią nam za chwilę niezły bałagan w chaosie...

Będzie to niezwykłe spotkanie, które stanie się nie tylko podróżą w przeszłość zjawiskowej artystki i nieprzeciętnej osobowości, jaką była Kora, ale też pretekstem do powiedzenia czegoś o naszym kraju. Spektakl nie ma budowy linearnej i zaskakuje formą. Jest podzielony na trzy części – wyznaczają je trzy „Maryjki", które symbolizują Trzy Cnoty Boskie. Wiara, nadzieja i miłość to tematy, które posłużą do sięgnięcia pamięcią w przeszłość Kory. Usłyszymy (także te brawurowo zaśpiewane) historie o jej pobycie w domu dziecka, o molestowaniu, o tęsknocie do matki, o miłości. Zobaczymy zmaganie się z kościołem jako instytucją, nietolerancję, ale też swoistą bezkompromisowość w postępowaniu.

Widowisko „Kora. Boska" skojarzyło mi się z najlepszymi czasami kabaretów takich jak Ani Mru Mru, kiedy na scenie królował inteligentny humor, nienachalna aluzyjność i abstrakcja. Ten spektakl ma dla mnie kabaretowy rys, ale w najlepszym wydaniu – Matka Boska Częstochowska jest tragicznie groteskowa w swej roli, Matka Boska Fatimska cudnie wręcz naiwna, a Matka Boska z Guadalupe wydaje się mimo wszystko niezłomna. Patrzy się na to wszystko z niekłamaną przyjemnością. Spektakl jest tez świetnie „wyważony", bo po mocnych obrazach, w których Kora wyciąga w półmroku rękę do nieobecnej matki, mamy fragmenty rodem z Monthy Pythona. Wtedy będziemy się szczerze śmiać, choć często będzie to zaprawione gorzką ironią i śmiechem właściwie przez łzy.

Z tego spektaklu wychodzi się totalnie oczarowanym. Myślę, że nie jest to widowisko, na które przyjdzie ktoś przypadkowy. I żadna z tych osób nie będzie zawiedziona. Wszystko jest tu wymyślone, zagrane, dopracowane w sposób mistrzowski. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że jest to jedna z najlepszych krakowskich produkcji ostatnich lat. Olśniewają nas kostiumy, zwraca uwagę scenografia, a pomysł na to wszystko jest (w moim odbiorze) w tym samym stopniu odważny, co unikalny. Ponadto wizualnie mamy prawdziwą ucztę – widać, że ten spektakl zrobili ludzie, którzy doskonale zdają sobie sprawę z magii teatru.

Co warte zaznaczenia – cały czas jest też podkreślana teatralność „Kory. Boskiej". Widz wie, że jest w teatrze, że siedzi w mocno zadymionej sali, a to wszystko jest zasługą całego zespołu techniczno-artystycznego, który włożył wiele pracy w przygotowanie spektaklu. Dlatego to kolorowe, liryczno-czarnokomediowe widowisko wywraca widza na drugą stronę, każe zbierać szczękę z podłogi pod wpływem scenicznych obrazów, robi moralne salto, żeby na koniec zaprosić na koncert. Kiedy już nie możemy usiedzieć w miejscu, możemy na koniec wstać z miejsc i przez chwilę jeszcze ulec tej iluzji, że jesteśmy na koncercie Maanamu.

Jeśli chodzi o treść – Chlebny postawiła na dystans do siebie i świata, ale też inteligencję widza. Jeśli chodzi o formę – reżyserka zdecydowała się na widowiskowość, ale bez tandety. W spektaklu można wyczuć też wielki szacunek do zjawiskowej postaci Kory jako kobiety barwnej, tolerancyjnej, ale przede wszystkim takiej jak my: niedoskonałej. Dlatego zdecydowanie warto to zobaczyć.

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
20 listopada 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia