Złote serce Pani Wrony

"Kapelusz Pani Wrony" - reż. Punch Mama - Teatr Baj Pomorski w Toruniu

Opowieść o Pani Wronie i jej kapeluszu ściągnęła przed ekrany laptopów, tabletów, komputerów a i smartfonów młodych i dorosłych widzów. Bo oto Teatr Baj Pomorski w Toruniu o godzinie 19:00 w dniu 22 grudnia 2020 roku zaprosił młodych i dorosłych widzów na premierę on-line.

Punch Mama dwa lata temu zrealizowała w Baju Pomorskim spektakl o Panu Lampie, w którym zaimponowała widzom lekkością formy, a przede wszystkim darem budowania na scenie sytuacji komediowych.

Tak jest i tym razem. A nawet lepiej i ciekawiej. Intryga sceniczna, według cieszącego się wśród dzieci opowiadania Danuty Parlak została przez reżyserkę fantastycznie skonstruowana. Również i dlatego, że w sposób brawurowy łączy elementy teatralne z planem filmowym. Całość jest utrzymana w klimacie detektywistycznym; nie brakuje atrybutów charakterystycznych dla niemal kryminalnej machinacji. Lecz akcja rozpoczyna się już po zakończeniu śledztwa i Niedźwiedź Barnaba zajadając się czekoladkami z bombonierki, wspomina zakończone z sukcesem śledztwo prowadzone w sprawie zaginionego kapelusza.

A zatem, reminiscencja przenosi widzów do garderoby celebrytki Pani Wrony. Tutaj od Lisicy (Krzysztof Grzęda) oraz Dzięcioła, którego gra Jacek Pysiak, dowiadujemy się o utracie kapelusza i rozpaczy jej właścicielki. Dzięcioł Jacka Pysiaka, spokojny, opanowany, znakomicie wypada w scenie, kiedy to zmaga się z Wiatrem. Kontrapunktuje zdarzenia pełne napięcia. Aktor w charakterystyczny dla siebie sposób ciekawie wprowadza widzów w klimat zdarzenia.
Szybko okazuje się, że nakrycie głowy, jest ulubionym elementem odzieży, dodającym Wronie blasku. Jest wyznacznikiem jej towarzyskiej pozycji.

Ale pojawia się i sama poszkodowana, sugerująca, że kapelusz został uprowadzony i trzeba go odnaleźć. Grażyna Kusa w roli Pani Wrony demonstruje najlepszy arsenał środków komediowych swojego aktorskiego warsztatu. Gra tak sugestywnie, nadając ptakowi tyle cech ludzkich, że widz szybko ulega jej urokowi. Aktorka, jak żadna inna, posiada tak wyrazistą i wspaniałą vis comica, że potrafi konstruować niezapomniane sceny humoru sytuacyjnego nie tylko wokół siebie, ale naznacza nim całe przedstawienie. Nadaje mu rytm i klimat. A scena, podczas której wiedzie dialog z nową lokatorką-matką swego kapelusza to prawdziwa perełka w spektaklu. Bo Grażyna Kusa wciela się także w ptasią mamę! Ileż emocji pojawia się na jej twarzy, kiedy to akceptuje utratę kapelusza na rzecz ptasiej rodziny. Zrozumienie miesza się z poczuciem bezpowrotnej utraty. Ale do atrakcyjności tej sceny trzeba jeszcze dodać kilkoro ptasich dzieci, wynurzających się spośród piór kapelusza. Grażyna Kusa wcielając się także w czwórkę piskląt, udowadnia wyżyny swego aktorstwa. Brawo!

Walory artystyczne tej sceny, jak i mnogość ciekawych ujęć planów, cięć obrazów przedstawienia zawdzięczamy Punch Mamie oraz Ireneuszowi Maciejewskiemu, który to jest autorem reżyserii obrazu oraz montażu. Maciejewski dzięki planowi filmowemu pokazał widzom to, czego nie dostrzegliby na scenie. Ujęciami z kamer podkreślił aktorstwo, humor, uatrakcyjnił ruch sceniczny. Wydobył walory scenografii i oryginalność kostiumów autorstwa Dariusza Panasa, który niewielką ilością elementów dekoracyjnych oraz rekwizytów charakteryzujących postaci i związane z nimi wnętrza, zbudował przestrzeń garderoby celebrytki, mieszkanie detektywa i las. Słowem, Ireneusz Maciejewski idealnie oddał kamerą reżyserską wizję Punch Mamy.

Ale też Niedźwiedź Barnaba w wykonaniu Mariusza Wójtowicza przyciąga uwagę widza. Wójtowicz znakomicie czuje się w niedźwiedziej skórze, chwilami powolny, zamknięty w sobie, z rozwagą zadający pytania; odpowiedzi skrzętnie zapisuje w notesie. Nietrudno oprzeć się wrażeniu, jak bardzo przypomina słynnego Herkulesa Poirot, co jest niezwykle sympatycznym akcentem w tej postaci.

Ale jest w tym spektaklu postać szczególnej uwagi. Postać, dzięki której następuje prawdziwy przełom w śledztwie prowadzonym przez Barnabę. Kto by pomyślał, że stanie się to sprawą skromnej i cichej Myszki Bronisławy, w którą wciela się Marta Parfieniuk-Białowicz. Scena wizyty Bronisławy w domu Barnaby to prawdziwa aktorska perełka. Marta Białowicz grając pianissimo possibile wywołuje reakcję Barnaby, którą tylko można porównać do wybuchu wulkanu. Aktorka w tak krótkiej czasowo scenie oddała kunsztowność swego talentu. Brawo! A czy ktoś zauważył, że w finałowej scenie ma na głowie nakrycie przypominające jako żywo kapelusz napoleoński?

Lecz najwyższa to już pora na muzykę. Skomponował ją Jan Gembala. Muzyka w tym spektaklu prowadzi akcję, charakteryzuje postaci, co więcej, odzwierciedla ich myśli, oddaje zachowanie. Każdej postaci, czy zdarzeniu towarzyszą inne instrumenty, fantastycznie dźwiękowo ją charakteryzujące. Ale to nie wszystko. Kompozytor stylizuje ją, oddając detektywistyczny charakter spektaklu. Narracja muzyczna fantastycznie kreuje sceniczną rzeczywistość, jest pełna napięcia, zapowiada wydarzenia. Jakże idealnie oddaje charakter wizualnych, karteczkowych „przerywników" oddzielających poszczególne sceny spektaklu, zdecydowanie je ubarwiając.

Spektakl reżysersko jest wspaniale skomponowany. Postać Niedźwiedzia Barnaby spina go w całość. Przedstawienie posiada swój rytm. Poszczególne sceny idealnie wymierzone czasowo trzymają widza w napięciu, jak na sensacyjną historię ze szczęśliwym zakończeniem przystało. Bo spektakl ten ma piękne przesłanie.

- Ktoś, kto potrafi zaakceptować utratę ulubionego kapelusza na rzecz domu dla ptasiej matki z dziećmi, ma naprawdę złote serce.

Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Toruń
29 grudnia 2020
Portrety
Punch Mama

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...