Zmarła Stefania Grodzieńska

pisarka, aktorka estradowa, tancerka

Pisarka, aktorka estradowa, tancerka Stefania Grodzieńska zmarła rano 28 kwietnia w Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie (woj. mazowieckie). Artystka miała 96 lat.

Do Warszawy - miasta, z którym jak deklarowała czuła się najbardziej związana - Grodzieńska przyjechała w 1933 roku. Znalazła pracę w teatrzyku Cyganeria, tańczyła też w Teatrze Kameralnym, w końcu Fryderyk Jarosy zaangażował ją do zespołu Cyrulika Warszawskiego. 

Podczas pracy nad programem "Słońce" w Cyruliku w roku 1937 Grodzieńska poznała satyryka i komediopisarza Jerzego Jurandota - swojego przyszłego męża. Byli razem przez 42 lata, aż do jego śmierci. Okupację Jurandotowie przeżyli w Warszawie, wyzwolenie zastało ich w Lublinie, gdzie Stefania Grodzieńska została pierwszą po wojnie spikerką polskiego radia. Pierwsze powojenne lata spędzili w Łodzi, gdzie rozpoczął pracę Teatr Syrena, który potem przeniósł się do Warszawy.

W roku 1945 Stefania Grodzieńska zaczęła pisywać felietony, m.in. do "Szpilek". Grodzieńska jest autorką wielu monologów i skeczy, które pisała samodzielnie, bądź z mężem, Jerzym Jurandotem. Ich teksty wykonywali znakomici ludzie estrady, jak Hanka Bielicka, Adolf Dymsza, Alina Janowska, Kalina Jędrusik, Bogumił Kobiela czy Irena Kwiatkowska.

Jednymi z najbardziej znanych tekstów autorki są m.in. skecze z cyklu "Mąż i żona" (w radiowej interpretacji Magdaleny Zawadzkiej i Wiktora Zborowskiego). Przez kilkanaście lat Stefania Grodzieńska pracowała też w redakcji rozrywki TVP. Artystka jest również współautorką scenariuszy filmowych m.in. "Deszczowego lipca" (1957, reż. Leonard Buczkowski) i "Sprawy do załatwienia" (1953, reż. Jan Rybkowski, Jan Fethke). Jej hobby były wycieczki górskie - szczególnie lubiła wysokie, skaliste Tatry. Przez lata należała nawet do ekipy wspinaczkowej.

Po śmierci męża w 1979 roku zarzuciła na dłuższy twórczość kabaretową, skupiając się na pisaniu wspomnień. Do pisania felietonów powróciła - z dużym powodzeniem - w latach dziewięćdziesiątych. Napisała kilkanaście zbiorów felietonów takich jak "Dzionek satyryka", "Jestem niepoważna", "Brzydki ogród", "Felietony i humoreski", "Plagi i plażki", "Rozmówki" oraz książki "Urodził go "Niebieski Ptak"", "Wyznania chałturzystki", "Już nic nie muszę".

W 2008 roku ukazała się książka Grodzieńskiej "Kłania się PRL" - dokonany przez Marcina Szczygielskiego wybór satyrycznych tekstów Stefanii Grodzieńskiej. W krótkich historyjkach i wspomnieniach, językiem przedwojennej inteligentki, wtłoczonej w świat rządzony przez proletariat, sportretowała z wielkim humorem obraz polskiej siermiężnej codzienności sprzed kilkudziesięciu lat. 

"Naprawdę myślisz, że kogoś to jeszcze dziś może zainteresować?" - pytała Grodzieńska Szczygielskiego, kiedy powstał pomysł wydania jej felietonów w zbiorze "Kłania się PRL". "Oczywiście, że tak! Ale czy <zainteresowanie> jest właściwym słowem, określającym uczucia towarzyszące lekturze felietonów, humoresek i skeczy Stefanii z lat 40., 50. i 60.? Tak, ale nie tylko. Dla mnie ta lektura to dobry humor i wzruszenie, nostalgia, a czasem i serdeczny śmiech. To słodko-korzenny zapach pożółkłych kartek książek, które podbierałem z półek rodziców i pochłaniałem w dzieciństwie bez umiaru. To świadectwo istnienia, zapis krótkiej, dziwacznej epoki, która trwała w naszym kraju przez kilka dziesięcioleci, a teraz nieuchronnie, coraz szybciej odchodzi w niepamięć" - napisał Szczygielski we wstępie do książki.

***

Dla nas była postacią legendarną, autorytetem, ponieważ wywodziła się ze znakomitych przedwojennych kabaretów; jej styl, wdzięk były nie do podrobienia - powiedział o Stefanii Grodzieńskiej satyryk Jan Pietrzak, współtwórca kabaretów Hybrydy i Pod Egidą.

Satyryk wspominał w środowej rozmowie z PAP, że gdy w latach 60. odbywała się jedna z pierwszych telewizyjnych rejestracji występów studenckiego Kabaretu Hybrydy, "pani Stefania, pracująca wtedy w telewizji, prowadziła ten program - z udziałem Jonasza Kofty, Adama Kreczmara i Jana Pietrzaka".

- Mam do dziś wspomnienia z tego programu. Byliśmy pani Stefanii bardzo wdzięczni, bo poprowadziła go elegancko i stylowo - opowiadał Jan Pietrzak.

- Dla nas Stefania Grodzieńska była postacią legendarną, ponieważ otarła się jeszcze o przedwojenne kabarety. A wszyscy w tej branży, którzy mieli do czynienia z przedwojennymi kabaretami, byli dla nas ludźmi wyjątkowymi. Utożsamiali nam też pewną ciągłość naszego poczucia humoru - tłumaczył w rozmowie z PAP satyryk.

- Jeśli nasza działalność w latach sześćdziesiątych podobała się tego rodzaju osobom, jeżeli te osoby mówiły nam komplementy, okazywały nam życzliwość - dla nas znaczyło to bardzo wiele - podkreślił Pietrzak. - To byli przecież ludzie, którzy żyli w II Rzeczypospolitej, którzy zachowali tamten humor, tamten styl kultury wykonawczej, który potem wciąż pielęgnowali. Byli dla nas autorytetami, jednym z nich - pani Stefania - powiedział.

W ocenie Pietrzaka, "styl Stefanii Grodzieńskiej był nie do podrobienia - był to styl ludzi ze starej szkoły kabaretów, gdzie było mnóstwo wspaniałych postaci". - Pani Stefania w pierwszych latach swojej pracy w Warszawie otarła się o takie legendy, jak Lola Kitajewicz czy Gwidon Bogucki. To byli jej koledzy z czasów przedwojennych - opowiadał Pietrzak. 

Podkreślił, że Grodzieńska była artystką niezwykle twórczą i że miała też "bardzo wiele artystycznych propozycji dla ludzi estrady". - Pisała teksty dla wielkich gwiazd, m.in. dla Hanki Bielickiej, Ireny Kwiatkowskiej, Bobka Kobieli, Adolfa Dymszy. Była też związana z warszawskim Teatrem Syrena - poprzez swojego męża, Jerzego Jurandota - wymieniał Pietrzak.

Przypomniał, że występom na estradach Grodzieńska poświęciła jedną ze swych książek, "Wspomnienia chałturzystki". - Tak w tej branży mówiło się wtedy o występach w terenie: że się jedzie "na chałtury". Pani Stefania, bardzo ładnie i z dużym wdziękiem, opisała przygody polskich estradowców już w czasach PRL, kompletnie innych niż te, w których ona debiutowała - powiedział Pietrzak.

Stefania Grodzieńska przez całe życie była pełna energii, aktywna. Pietrzak ocenił: "Gdy patrzy się na żywoty aktorek, zwłaszcza tych związanych z kabaretem, z "wesołą muzą", widać, że ta branża sprzyja zachowaniu młodości. Dlatego, że poczucie humoru to rodzaj lekarstwa, którego żadna inna "farmacja" nie jest w stanie zastąpić". 

Przedwojenna w najcudowniejszym tego słowa znaczeniu, symbol klasy i dobrych manier - powiedział o Stefanii Grodzieńskiej aktor Wojciech Malajkat, dyrektor naczelny i artystyczny warszawskiego Teatru Syrena.

- Odeszła legenda - powiedział na wieść o jej śmierci aktor Wojciech Malajkat.

W rozmowie z PAP przypomniał, że Grodzieńska "była współtwórczynią warszawskiego Teatru Syrena". - To było jej miejsce i jej męża, Jerzego Jurandota - powiedział Malajkat.

Jak podkreślił, Stefania Grodzieńska, "wspaniała artystka, która współpracowała ze sławami, m.in. z Kaliną Jędrusik, Bogumiłem Kobielą, Adolfem Dymszą", była jednocześnie "wspaniałym, wielkodusznym człowiekiem". 

- Nie była małostkowa, nie miała odruchów złośliwości czy braku wyobraźni. Zawsze zależało jej na innym człowieku. Na tym, by podczas spotkań z nią człowiek miał zawsze poczucie komfortu i radości - powiedział Wojciech Malajkat.

(-)
PAP
29 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia