Zmiana zaczyna się w sercu

„Aida" – reż. Wojciech Kępczyński – Teatr Muzyczny Roma w Warszawie

Człowiek może postanowić, że się zmieni. Prawda jest taka, że największe i najbardziej nieoczywiste zmiany przychodzą nagle, a impuls o ich nastąpieniu wysyła serce. Z kolei sercem najczęściej kierują miłość oraz nienawiść. Która z tych emocji jest silniejsza? Która zmienia podejście do życia? Obie. O czym przekonali się bohaterowie „Aidy".

Musical opowiada historię zakazanej miłości. Chwyta za serce fabułą, ale także muzyką Eltona Johna i tekstami piosenek Tima Rice'a. Zmierzenie się z legendarnym spektaklem zawsze jest wyzwaniem. W Romie tego zadania podjął się Pan Wojciech Kępczyński, który zrobił coś niemożliwego. Warszawska wersja „Aidy" jest wybitna, o czym świadczy pełna widownia każdego dnia. Widzowie mają okazję zobaczyć musical, który „przybył" prosto z Broadwayu. Niczym nie odstaje od oryginału, napiszę nawet, że jest lepszy.

Oprócz reżyserii na najwyższym poziomie, przekład Michała Wojnarowskiego i muzyka spod batuty Jakuba Lubowicza dodają magii. To wszystko pasuje do siebie idealnie. Do tego na wyobraźnię działają kostiumy wykonane przez Dorotę Kołodyńską, które łączą egipskość ze współczesnością oraz ruchoma scenografia Mariusza Napierały, która przenosi widownie do Egiptu.

Przedstawienie tworzą ludzie – aktorzy i tancerze. Oni tworzą atmosferę tego spektaklu. Ludzie wracają na niego, gdyż obsada potrafi przekazać te emocje, które są w „Aidzie" kluczowe, ale o nich za moment. Oprócz postaci imiennych występuje liczny zespół wokalny i taneczny. Każda z osób tworzących te grupy zasługuje na medal. Oni tworzą jedność. Nie są tłem, a niezwykle istotnym elementem, bez którego musical byłby niepełny, co wyraźnie pokazują w trakcie piosenki „Taniec sukni". Oglądając ich dokonania, nie wiadomo na kim skupić wzrok. Gratuluję serdecznie całej grupie.

W rolach imiennych wystąpili Sylwia Banasik-Smulska (Aida), Janek Traczyk (Radames), Natalia Krakowiak (Amneris), Piotr Janusz (Mereb), Janusz Kruciński (Dżoser), Wojciech Paszkowski (Faraon), Przemysław Redkowski (Amonastro) i Katarzyna Kanabus (Nehebka). Najistotniejsza jest „pierwsza piątka", ponieważ to oni nakręcają fabułę. Ich emocje przeżywają widzowie. Aida i Mereb są usposobieniem dobra, Amneris zagubienia, Dżoser zła i nienawiści, a Rademes zachodzi przemianę. Ta postać natchnęła mnie do nadania tytułu mojej recenzji. Bohater z egoistycznego kapitana egipskiej armii staje się dobrym człowiekiem, który zaczyna dostrzegać potrzeby innych ludzi.

Radames zyskał wiele dzięki kreacji Jana Traczyka. Mężczyzna ma pozaziemski warsztat wokalny (w końcu w 2021 roku na festiwalu w Opolu dostał nagrodę publiczności). Traczyk oczarowywał głosem. Dobrze radził sobie aktorsko i choreograficznie, ale to jego mimika i realne emocje na niej spowodowały, że aktor pokazał tę przemianę bohatera. Na początku jego wyraz twarzy był zimny i stopniowo stawał się coraz bardziej łagodny. Oczywiście Kapitan zmienił się dzięki miłości, niestety tej zakazanej.

Warto wspomnieć o Piotrze Januszu, który swoją postacią wprowadzał komizm do przedstawienia. Nie to było jednak najważniejsze. Jego wokal, niby delikatny, ale zdecydowany to głos jakiego potrzeba w musicalach. Tuż obok był Janusz Kruciński, który wcielał się w negatywnego bohatera. Robił to tak, że mimo postępowania Dżosera, do aktora czuje się nić sympatii. Podobała mi się kreacja Pana Krucińskiego, zarówno aktorska i przede wszystkim wokalna.

„Aida" nazywana jest ponadczasową historią miłośną. Zgadzam się z tym. Fabuła dzieje się w Starożytnym Egipcie, ale problematyka zakazanej miłości, zdrad, konfliktów rodzinnych oraz działań wojennych jest dalej aktualna. Te czynniki wpływają na ludzi i zmieniają ich serca. Niezależnie czy kierują się miłością czy nienawiścią – przemiana zachodzi. Moim zdaniem, właśnie dlatego ten musical trafia do szerokiej widowni. Wzruszona byłam ja i inne kobiety, widziałam także mężczyzn ocierających łzy, z teatru zapłakane wyszły dzieci pytające „dlaczego".

Historia ukazana w „Aidzie" jest mądra, ale niezwykle tragiczna, mimo to pozostawia promień optymizmu, na który warto zwrócić uwagę.
Która z postaci jest przegrana? Ta która zmienia się z miłości czy ta, która robi to z nienawiści? Wydaje mi się, że każdy z nas samodzielnie rozstrzygnie ten problem. Dużo zależy od tego, z którą postacią połączą się nasze emocje i doświadczenia. Kiedy przed pandemią widziałam „Aidę", do mnie przemówił Rademes.

Tym razem też tak się stało.

 

Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
10 czerwca 2022

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia