Zniechęcam do porywania się z motyką na słońce

Rozmowa z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego

Rozmowa z Bogdanem Zdrojewskim

W środę został rozstrzygnięty konkurs na projekty starające się o wsparcie finansowe Unii Europejskiej. Na inwestycje kulturalne rozdzielono ponad 690 mln zł ze środków unijnych. A na czym kultura będzie oszczędzać? 

- Będzie mniej oprawy, rozrywki, mniej czasu spędzać będziemy na seminariach i konferencjach. Więcej energii poświęcimy na realizację inwestycji. Trudniejsza sytuacja skłania do mądrych zmian. 

Muszę odpowiadać jednocześnie na dwa rodzaje oczekiwań - państwa oraz środowiska kultury. Państwo wymaga ode mnie szybkich inwestycji, dobrej struktury zatrudnienia i zakupów adresowanych do polskiego przemysłu. Nie będzie więc w tym roku takich nabytków jak np. drogi japoński sprzęt do realizacji dźwięku, nie kupimy też brytyjskiego systemu do nagłośnienia sali. 

Z drugiej strony muszą być kontynuowane prace adaptacyjne, gwarantujące powstanie infrastruktury, modernizujące przestrzeń dla działalności artystycznej. Mniej będzie działalności o charakterze jednorazowym, ale chronione będą te przedsięwzięcia, które odbywają się cyklicznie i mają długą, dobrą tradycję. Chodzi o zagwarantowanie Polsce i Polakom kompletnej oferty kulturalnej. Zabiegam jednocześnie o inwestycje w szkolnictwo artystyczne, i to na wszystkich poziomach. 

Jakie projekty minister kultury wspiera teraz najchętniej? 

- Trzy obszary są szczególnie ważne: dziedzictwo narodowe (stąd wsparcie dla Wilanowa, Wawelu, Biblioteki Raczyńskich, krakowskich Sukiennic, Krzeszowa, Jasnej Góry czy warszawskiej Pragi), edukacja artystyczna (także w miejscowościach nieakademickich, jak np. Bielsko-Biała, Radom, Kielce), a także infrastruktura, a w niej szczególna troska o ograniczanie kosztów stałych, i to już na etapie projektowania. Bardzo długo sprawdzam projekty duże, źle sytuowane na polskiej mapie kultury i ryzykowne z punktu widzenia kosztów utrzymania. 

W styczniu ubiegłego roku przy prostej inwentaryzacji wstępnie pozytywnie zaopiniowanych projektów okazało się, iż po ich realizacji pod koniec 2012 roku będzie potrzeba wyłącznie na koszty ich utrzymania ponad 300 mln zł! Bez środków na prowadzoną w nich działalność artystyczną. A tzw. wolne środki resortu kultury to maksimum 270 mln rocznie, reszta to koszty stałe. Mielibyśmy więc gmachy, ale bez szans na działalność artystyczną. Byłyby muzea, ale bez wystaw, teatry bez premier, filharmonie bez muzyki! 

Zapowiada pan, że pozyskiwanie funduszy europejskich stanie się mocną stroną kultury w Polsce. Jak w tym pomoże ministerstwo? 

- Cały ubiegły rok podporządkowałem m.in. usprawnieniu mechanizmu oceny wniosków. Dlatego konkurs na pozyskiwanie środków z Unii przyniósł taki dobry efekt. Należy pochwalić nie tylko przygotowanie dokumentów przez potencjalnych beneficjentów, ale też ludzi w ministerstwie, którzy pracowali nad organizacją konkursu. 

Ministerstwo pomagało przygotowywać wnioski? 

- Nie, to zadanie beneficjentów. Całą pracę informacyjną i weryfikację wstępnych projektów wykonaliśmy jednak niezwykle rzetelnie. Byłem niemalże w każdej miejscowości, gdzie wnioski mogły powstać, przyjmowałem potencjalnych beneficjentów u siebie. Tłumaczyłem zasady polityki, wyjaśniałem priorytety, zasady przyznawania punktów i oceny. Zespół pani minister Moniki Smoleń i pani dyrektor departamentu funduszy europejskich Karoliny Tylus-Sowy wykonał gigantyczną pracę przygotowawczą. 

Każdy beneficjent wiedział, że oprócz wartości merytorycznej projektu ważne są własne środki, realność projektu, adekwatność poniesionych kosztów w stosunku do możliwych wyników, wielkość środków niezbędna do utrzymania nowo powstałej przestrzeni po jej zakończeniu oraz jej przyszłe znaczenie w przestrzeni społecznej. Zniechęcałem do porywania się z motyką na słońce, zachęcałem do budowania projektów lżejszych, lepiej adresowanych lub poprawiających stan instytucji już funkcjonujących, ale mających kłopoty inwestycyjne. 

Co z projektami, które zostały uznane za kluczowe, a wciąż jest problem z ich realizacją, jak Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie? 

- Stopień realności ich realizacji od początku był bliski zera. Dlatego moją pracę rozpoczynałem od decyzji negatywnych, weryfikacji wielu projektowanych inwestycji. Tak było np. z miasteczkiem filmowym czy też Muzeum Ziem Zachodnich w moim Wrocławiu. W ten sposób narażałem się różnym środowiskom, ale nie było rady. 

Inne inwestycje utrzymały się warunkowo, ale też musiały przejść ostrą weryfikację: Opera Podlaska, Narodowe Forum Muzyki, Europejskie Centrum Solidarności czy też Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Właśnie dziś się dowiedziałem, że dwa pierwsze projekty pokonały wszystkie przeszkody formalnoprawne, trzeci jest bardzo zaawansowany, a muzeum jest w fazie ostatecznych negocjacji w warszawskim ratuszu. 

Dlaczego wśród projektów, które zdobyły dofinansowanie w konkursie, nie ma wydawnictw, tłumaczeń, promocji literatury? 

- Nie ma, ponieważ być nie mogło. Konkurs obejmował wyłącznie działania inwestycyjne. Są w programach operacyjnych ministra realizowanych np. przez Instytut Książki czy Narodowy Instytut Fryderyka Chopina. Po apelach wróciliśmy do kontynuacji wartościowego przedsięwzięcia realizowanego przez PAN - Polskiego Słownika Biograficznego, przygotowujemy już finalną edycję opracowanych przez prof. Ekiera autografów muzycznych Fryderyka Chopina. Takich projektów jest ponad 80. Do tego tłumaczenia na obce języki polskiej literatury i działania promocyjne. 

Czasopisma kulturalne nie powinny się martwić? 

- Niektóre niestety powinny. Mamy kłopot: wśród istniejących, wspieranych przez resort tytułów znalazły się też takie, które na skutek stworzonego komfortu finansowego porzuciły starania o nowych czytelników czy też zaniedbały system dystrybucyjny. Na szczęście są wyjątki. Dlatego dokonałem ostrego podziału na pisma patronackie (nieliczne) - są one w gestii Biblioteki Narodowej ("Dialog", "Odra", "Twórczość" etc.) i mają stuprocentowe gwarancje finansowania, a także te, których lista corocznie jest weryfikowana przez Instytut Książki. Dyrektor tego instytutu Grzegorz Gauden już dziś pomaga redakcjom zmieniać zasady działania, tak by uchronić jak najwięcej tytułów, także tych nieco lżejszych.

Chodzi o pozyskiwanie sponsorów? 

- Nie tylko. Zależy mi na tym, żeby redakcje zakładały np. dobre strony internetowe. Trzeba też spowodować, żeby nie inwestowano w biura, sekretarki, żeby jak najwięcej pracy odbywało się przy minimalnych stałych kosztach. Tak jak to się dzieje na świecie. Ważne, by oszczędności przeznaczać na lepszą promocję, dystrybucję czy też sam proces upowszechniania. 

Czy festiwale są bezpieczne? 

- Mamy Fundusz Promocji Twórczości, każdego roku trochę ponad 100 mln zł z Totalizatora Sportowego. W tym będzie to nawet ok. 150 mln. Właśnie z tego funduszu pochodzą środki na trzy najważniejsze programy operacyjne ministra: edukacja kulturalna, wydarzenia artystyczne i rozwój infrastruktury. 

W wypowiedziach pana ministra jest dużo optymizmu jak na czas kryzysu. 

- Moim zadaniem jest pomagać, zabezpieczać, szukać alternatywnych rozwiązań. Dziś widać, iż dobrze zaplanowana i wykonana praca w ubiegłym roku przyniosła efekt w postaci świetnie i błyskawicznie przeprowadzonego konkursu na środki europejskie. Zlecony przez mnie w zeszłym roku "Raport o stanie kultury" pokazuje jej mocne i słabe strony, a organizowany w tym roku w Krakowie Kongres Kultury Polskiej będzie znakomitym miejscem do dyskusji na temat koniecznych zmian. To także moja odpowiedź na zawirowania w gospodarce. Dziś mam dużo pracy, ale wiem, że w jej efekcie znajdę i większe środki dla polskich artystów, i... dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie.

Marta Strzelecka
Gazeta Wyborcza
9 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia