Znieść upokorzenie

"Pokora" – aut. Szczepan Twardoch – Wydawnictwo Literackie

W „Pokorze", w swojej najnowszej książce, Szczepan Twardoch przenosi czytelników na kraniec światów, do 1918 roku, kiedy to kruchy porządek starego świata rozsypał się na drobne kawałki, a na jego zgliszczach wyrosnąć miał nowoczesny, niedefiniowalnie różny system wartości nowego świata.

Czytając „Pokorę", zastanawiałem się w jaki sposób przestawić powinienem głównego bohatera, Aloisa Pokorę, będącego postacią wielowymiarowo rozbudowaną i skomplikowaną, która za wszelką cenę stara się wymknąć toksycznemu systemowi szufladkowania i fałszywego poczucia przynależności. Jego losy zaczynamy śledzić pod koniec I Wojny Światowej, niemniej jednak wraz z nim towarzyszyć mu będziemy bynajmniej jedynie w okopach Frontu Zachodniego, gdyż liczne jego retrospekcje wracać będą na – rodzinny, a jakże – Górny Śląsk (głównie ówczesne Nieborowitz i Gleiwitz), ale także do Breslau, w którym to młody Pokora studiował.

Ponadto, sporą część powieści główny bohater spędzi w zagmatwanym, zarówno społecznie jak i politycznie, Berlinie, który to w 1918 roku zawieszony został na wspomnianym krańcu świat – to tam szczególnie wyraziście stare starło się z nowym. W tej rozbudowanej podróży, Alois – często myślący o sobie przede wszystkim jako o synu grubiorza Antona Pokory – zmaga się z potrzebą samoidentyfikacji, będącej niemalże podstawą funkcjonowania świata, w którym liczne grupy społeczne tej samoidentyfikacji naturalnie oczekują. Tak więc Alois, niby kameleon, bywa raz Niemcem, raz Polakiem, a raz Ślązakiem; raz Leutnantem Pokorą służącym Kaiserowi, a raz Towarzyszem Pokorą służącym Rewolucji; raz zwykłym synem grubiorza, a raz absolwentem wydziału filozofii Uniwersytetu w Breslau. Wątek ten, dogłębnie analizowany przez głównego bohatera w swoich monologach wewnętrznych, został przez Twardocha sumiennie rozłożony na czynniki pierwsze i przemyślany, co szczególnie zresztą sobie ceniłem w trakcie lektury; w obecnych czasach narracja „albo z nami, albo przeciwko nam" ma się wyjątkowo dobrze, z czym wszyscy się spotykamy na każdym kroku czy to w internecie, czy w telewizji, czy w zwyczajnym codziennym życiu.

Niemniej jednak, zwyczajne codzienne życie dla Aloisa Pokory pozostaje niemalże abstrakcją. Choć zaznane w czasach młodości, szybko zostaje zniweczone najpierw przez Wielką Wojnę, która zachwiała Cesarstwem Niemieckim i doprowadziła do jego upadku, później przez powracającą do jego życia nieodwzajemnioną wielką miłość, wyniesioną niemalże do poziomu bóstwa – Agnes – będącą arystokratką pochodzącą z niemieckiego rodu z Gleiwitz. Miłość w „Pokorze", w pewnym sensie podobnie jak w „Królu", funkcjonuje jako alegoria władzy – przynajmniej początkowo – i głównie w tym kontekście pożądana jest przez poszczególnych bohaterów powieści. Jednakże Twardoch nie ma w tym przypadku złudzeń – czy jest to świat stary, czy nowy, wyznacznikiem władzy w głównej mierze – poza symbolicznymi przypadkami jak prezydent Ebert – pozostaje czyjeś pochodzenie i przynależność klasowa.

Najbardziej jednak zaintrygował mnie Twardoch – podobnie jak zresztą w swoim „Drachu" – śląskością, która dla mnie – młodego Pszczynioka znającego kilkadziesiąt zwrotów po naszymu – pozostaje niestety raczej w sferze egzotyki. W przeciwieństwie do „Dracha", w którym Śląsk uległ mityzacji i demonizacji zarazem, „Pokora" Śląsk przedstawia raczej z pespektywy politycznej (zarówno Niemieckiej, Polskiej, jak i Śląskiej), niemniej jednak jego kultura, tradycje, jak i przekleństwo pozostają znaczącymi elementami powieści i regularnie wracają w pierwszoosobowej narracji Aloisa Pokory. Za te liczne przemyślenia i dygresje o śląskim pochodzeniu Twardochowi, tak jak wcześniej Kutzowi, jako przedstawiciel pokolenia, które obraz śląskości stworzyły raczej czyjeś historie i opowieści aniżeli własne doświadczenia, jestem szczególnie wdzięczny, gdyż inaczej ten aspekt mojego pochodzenia pozostałby dla mnie w dużej mierze niezrozumiany i obcy. A książki – w moim przynajmniej rozumieniu – czyta się między innymi po to, by zrozumieć siebie.

Najnowsza powieść Twardocha jest niewątpliwie interesującą pozycją w naszych czasach, niemalże tak szalonych jak dadaistyczna okłada będąca obrazem George'a Grosza. Autor, chociaż w dydaktykę nie próbuje wchodzić wcale, za pomocą „Pokory" wiele mówi o współczesnym świecie, społeczeństwie i jednostce, będącej w opozycji do świata i społeczeństwa właśnie.

Z tego między innymi powodu „Pokorę", będącą dla mnie lekturą nieomal tak wybitną jak „Drach", serdecznie każdemu polecam, a ponadto mam nadzieję, że historia Aloisa Pokory wkrótce zaistnieje na jednej ze śląskich scen teatralnych.

Jan Gruca
Dziennik Teatralny Glasgow
24 grudnia 2020

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia