Żółta kartka dla teatrów
Na razie nie ma lockdownu, ale jest... żółta kartka.Na środku kilka czerwonych plam. Cała instalacja wpisana w granice Polski. Od soboty w strefie żółtej ląduje ta pozostała część kraju, która nie wylądowała w czerwonej. Czyli wszystkie poza 38 powiatami. Posypały się żółte i czerwone kartki. Powędrowały m.in. do teatrów. Tu każdy z tych dwóch kolorów oznacza to samo: grę na 100% przy 25% publiczności.
Koronawirus przyśpiesza. Liczby z czwartku 8 października wskazują na to, że dynamika w najbliższym czasie będzie rosnąć. Z pewnością też odpowiedzią na to będzie zaostrzanie rygorów sanitarnych, jak to dzieje się za granicą. Wydaje się, że w kulturze bardziej zaostrzyć się ich nie da: w strefie żółtej w teatrze podczas jednego spektaklu może być tylko 25% widzów. W strefie czerwonej – co jest ciekawe – dopuszczony jest udział... 25% publiczności. Żółta strefa, czerwona strefa... Można się zorientować dopiero na weselu. Albo w autobusie.
Bo w teatrze to jest na pewno inna przestrzeń. Inny stan świadomości. Inny przepływ powietrza. Kolory są relatywne. A w takich np. samolotach jest lepiej, jest czyściej, powietrze jest wymieniane, koronawirus wypraszany, a maseczki chronią lepiej, niż w teatrze więc można siedzieć obok. Kogoś. Obcego.
Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądało środowisko teatralne po pandemii. Teatr Ludowy w Krakowie odwoływał już spektakle. Teraz ruszyła lawina. Narodowy Stary Teatr przełożył jedną z bardziej wyczekiwanych premier w grodzie Kraka: „Jeńczynę" w reżyserii Moniki Strzępki. Teatr Łaźnia Nowa zapowiedział, że w październiku nie ujrzymy „Powrotu do Reims". Teatry Polskie w Bielsku-Białej i Poznaniu odwołały najbliższe spektakle z powodu choroby aktorów. Część widzów i tak obawiała się uczestnictwa w spektaklach. Z żalem patrzyli i patrzą na wydarzenia, które ich omijają, gdzieś na drugim końcu Polski, gdzie trzeba dojechać pociągiem kilka godzin w maseczce. Teraz będą obawiać się jeszcze bardziej. Pytanie tylko, czy VOD to wytrzyma...
Budżety teatrów chyba będą musiały. Spadek dochodów z zakupionych biletów o 75% i to przez kilka, być może kilkanaście miesięcy, stawia pod znakiem zapytania przetrwanie niektórych teatrów, zwłaszcza offowych. Przecież nie wszyscy mogą grać w serialach. Trzymam kciuki za powodzenie programu Funduszu Wsparcia Kultury, do którego właśnie ruszył nabór. Ale to nie wystarczy. Nie wiadomo, czy teatry powrócą do płatnego udostępnienia spektakli w Internecie, bo o ile niektórym widzom może to w jakiś sposób wystarczać, o tyle aktor potrzebuje kontaktu z widzem jak powietrza. Bo w teatrze z założenia istnieje interakcja. Spójrzmy prawdzie w oczy: trwa kolejny test na to, na ile jesteśmy złaknieni kultury. W dawnych, ciężkich czasach Polacy odnajdywali w wydarzeniach kulturalnych otuchę i tak potrzebne katharsis. Pytanie – czy nasze potrzeby wyjdą poza filmowe serwisy streamingowe. Dajmy szansę sobie na nie odpowiedzieć.
Po ciężkiej, bardzo ciężkiej wiośnie, lecie, podczas którego wydawało nam się, że złapaliśmy oddech – nadchodzi ciężka jesień. O pozostałych porach roku na razie lepiej nie wyrokować. The Metropolitan Opera zaszokowała wszystkich, anulując ten sezon. A warto byłoby anulować cały rok...