Żuławski kręci z Masłowską

Xawery Żuławski podjął się reżyserii filmu według "Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" Doroty Masłowskiej. Autorka zaangażowała się w produkcję, zagrała nawet jedną z ról. Właśnie zakończyły się zdjęcia w Warszawie.
Jego debiutancki "Chaos" podzielił widownię. Jedni narzekali na chaotyczną konstrukcję filmu. Innym podobał się jego koloryt, energia i autentyzm. "Chaos" ostatecznie zdobył kilka nagród, m.in. festiwalu filmowego w Gdyni, a Żuławski otrzymał od producenta Jacka Samojłowicza propozycję ekranizacji głośnej książki Doroty Masłowskiej. Alex Kłoś: Dlaczego zdecydowałeś się wyreżyserować tę książkę? Mówiłeś, że kilka lat wcześniej próbowałeś ją czytać, ale przez nią nie przebrnąłeś. Xawery Żuławski, reżyser: Cha, cha, cha. Prawdziwy Polak nie odmawia, gdy ktoś mu proponuje ekranizację jednej z najważniejszych książek ostatnich dziesięciu lat. A moja z nią przygoda to całkiem inna sprawa. Gdy wokół "Wojny..." wybuchła wrzawa, to podszedłem do niej z całym ładunkiem mojego polskiego krytykanctwa. Zacząłem czytać i po kilku stronach doszedłem do wniosku, że już wiem, o co chodzi. Stwierdziłem, że jest to rzecz w formie "Ulissesa". Nie wszedłem w książkę głębiej, na poziomie emocjonalnym. Kiedy zadzwonił do mnie producent filmu z propozycją reżyserii, zagłębiłem się w lekturze z głęboką powagą. Przeczytałem ją trzy razy, czytając o różnych porach dnia i nocy. I co odkryłeś? - Może to być odebrane jako hipokryzja, ale pomyślałem, że jest to rzecz genialna. I że błędem jest twierdzenie, że nie ma w niej scenariusza filmowego. Bo on w niej jak najbardziej tkwi. I ten kapitalny dowcip! Pozornie nieprawdziwy i przesadzony język jest tak naprawdę idealny. Aktorzy mieli z nim sporo pracy. Bo Dorota pisze specyficznie, a każde słowo użyte jest bardzo precyzyjnie. A o czym według ciebie jest "Wojna polsko-ruska..."? - Trudno na to odpowiedzieć jednym zdaniem. To strumień świadomości przelany na papier. Bezkompromisowy głos osiemnastolatki na temat współczesnej Polski. Czy to faktycznie powieść dresiarska, bo takie określenie padło? - Każda kategoryzacja której próbuje się w tym przypadku użyć jest chybiona. Można powiedzieć powieść dresiarska, a równie dobrze opera menelska albo np. komiks. A film jest wierną ekranizacją powieści. Nie ma w nim niczego, czego nie znajdziecie w książce. Nie dodałem nic od siebie. A kto napisał scenariusz? Producent filmu podaje, że Jan Jakub Kolski, a ty twierdzisz, że jest on twojego autorstwa. - Jedna z wersji była faktycznie napisana przez pana Jana. Producent rozpoczął starania o jej zrealizowanie. Nie udało się. Wtedy zwrócono się do mnie z propozycją reżyserii. Scenariusz Jana Jakuba Kolskiego był interpretacją książki, a ja poczułem, że trzeba postarać się o zekranizowanie całości ksiązki, dlatego napisałem swoją adaptację. Gdzie się rozgrywa akcja filmu? - Gdzieś w Polsce. Film kręciliśmy w Warszawie, większość zdjęć powstawała jednak w atelier. Chcieliśmy, żeby efekt był taki, że równie dobrze akcja filmu może się rozgrywać w małym miasteczku, jak i na osiedlu z wielkiej płyty. Bo tak naprawdę ta powieść dotyczy każdego z nas. Jak Dorota Masłowska odebrała twój scenariusz? - Zaakceptowała go. I zagrała jedną z postaci z książki. A Borys Szyc Silnego. - To wybitnie zdolny aktor. Wiedzieliśmy od razu z Martą Kownacką [menadżerka castingu], że chcemy, żeby to był on. Borys musiał się jednak przygotować do roli fizycznie. Czego mu brakowało? - Był zbyt dobrze odżywiony. Musiał się odchudzić i popracować nad masą mięśniową. Przeszedł codzienny dwumiesięczny trening i miał surową dietę. Ogoliliśmy go na łyso. Zostały mu już do obcięcia tylko rzęsy, cha, cha, cha. Twój poprzedni film "Chaos" powstawał trochę na wariackich papierach. - Absolutnie tak. Nauczyłem się na nim dużo o reżyserii i materii filmowej. Dlatego tym razem udało się zamknąć produkcję w szybkim tempie. Wygląda na to że jesteśmy już profesjonalnymi filmowcami. Przed nami postprodukcja - montaż, dźwięk. Za około pół roku film będzie gotowy. I jak się nam "Wojna" udała, okaże się na ekranie. A co na to wszystko Dorota? - Na planie często do niej podchodziłem i pytałem: "Jak ci się podoba to, co napisałaś?". Na ogół odpowiadała: "Pójdziemy za to wszystko do lochu, Żurek".
Alex Kłoś
Zycie Warszawy
27 czerwca 2008

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia