Zwyczajne życie z codzienną zupą

Czasem najzwyklejsza zupa nie chce nam przejść przez gardło, a nawet jedna jej łyżka przyprawia o ból brzucha.

Reżyserka Małgorzata Bogajewska wprowadza nas w świat jednej rodziny. Świat stworzony przez duet sióstr (Moniki i Gabrieli Muskały), ukrywających się pod pseudonimem Amanita Muskaria, zainspirowanym randomową sceną z życia.

 

Spektakl jest komedią, która w luźny sposób traktuje o trudnej tematyce życia rodzinnego. Osobiście nie do końca potrafiłam się śmiać, patrząc na prawie idealne odbicie własnego domu.

Tylko w tej idealności nie ma niczego idealnego.

Daily Soup rozgrywa się w jednym pokoju, w kuchnio-salonie. Rodzinę tworzą mama, tata, babcia chora na Alzheimera oraz 30-letnia córka, próbująca odnaleźć się w tej karuzeli życia.

W tym domu, jak we wszystkich innych, każdy z domowników ma jakieś własne, czasem głęboko zakorzenione, problemy natury niewiadomej, gdyż nikt nie potrafi o nich rozmawiać. Właściwie to bohaterzy o niczym nie potrafią rozmawiać, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Prowadzą jedynie monologi o samych sobie bądź uskuteczniają krytykę drugiej osoby. Chciałoby się rzec: typowa polska rodzina. Jednak nie wypada mi używać takich uogólnień. Głęboko chcę wierzyć w to, że niewiele z nich naprawdę tak wygląda. A w szczególności, że nie każda z nich jest tak prawdziwa w swoim przerysowaniu.

Wszystko, co dzieje się w tym domu, kręci się wokół jednej osoby. I każdy jest właśnie tą osobą. Jedynie zagubiona we wszystkim córka próbuje poruszyć jakiekolwiek głębsze dialogi. Oczywiście nieskutecznie. Nieświadomie tylko staje się jedynym wspólnym tematem (oczywiście do krytyki) dla rodziców. Ona sama nie ma prawa głosu, choć zdaje się być jedyną dorosłą osobą, świadomą rozgrywających się wokół scen i ich konsekwencji. Jest sterowana i pilnowana, bo bez niej wszystko straciłoby sens i rodzice, raczej nie w pełni świadomie, zdają sobie z tego sprawę.

To chyba typowy problem rodziców dorastających dzieci. Zwyczajnie boją się tego momentu, w którym znowu będą zdani tylko na siebie. Już nie pamiętają, jak to było i obawiają się, że, nie będąc już tak młodzi, nie mogą czasu spędzać tak samo jak dawniej.

Córka zaś z jednej strony ma już wszystkiego dość i wpada powoli w obłęd, z drugiej jednak ciągle w tym tkwi i nie potrafi się uwolnić. I wielu z nas tak się czuje. Może nie idealni bądź od ideału bardzo odbiegający, ale to wciąż nasi rodzice...

Dlatego Daily Soup jest niesamowicie uniwersalnym spektaklem. Myślę, że spodoba się większej części odpowiedników poszczególnych postaci i może skłoni do pewnych refleksji. Jednocześnie nie wprawiając nas w zły nastój, bo wciąż jest to komedia.

 

Aleksandra Karpińska
Dziennik Teatralny Warszawa
10 października 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia