Życie jest ruchem
"Zamek Zisa. Tancerze" - 6. Międzynarodowy Festiwal Teatralny DIALOGSpektakl "Zamek Zisa. Tancerze" teatru Sud Osta Continentale w reżyserii Emmy Dante idealnie wpisuje się w temat "niecodzienności" tegorocznego festiwalu "Dialog". Niesamowita żywotność, emocjonalność i cielesna plastyczność aktorów wyrażają ideę życia jako tańca i bezruchu jako stanu niebytu. Publiczność zahipnotyzowana już od pierwszej chwili, z łatwością poddaje się rytmowi przedstawienia by, po zapadnięciu kurtyny, ocknąć się w zachwycie i zdumieniu niczym z magicznego transu
Spektaklowy dyptyk jest częścią „Trylogii okularowej”; każdą z części możemy jednak traktować autonomicznie. „Zamek Zisa” jest zwięzłą, zarysowaną w kilku zaledwie scenach historią katatonicznego pacjenta – Nicola (Onofrio Zummo), którym opiekują się dwie zakonnice (Claudia Benassi, Stephenie Taillandier). Kobiety, starsza i młodsza, znajdujące się w ciągłym ruchu, wciąż zagadane (plotkujące?), usiłują wydobyć pacjenta z bezruchu, włączając go w groteskowe dziecięce zabawy. Punktem kulminacyjnym okaże się przebudzenie Nicola, trwające zaledwie moment, jasny przebłysk na firmamencie nieruchomej rozpaczy. Obudzony z chorobliwego snu mężczyzna zdąży jednak odtańczyć szaleńczy taniec radości, zachwycić się możliwościami swojego ciała, zapatrzeć na barwne pozytywki w kształcie elegancko ubranych dam. Każda z postaci bardzo mocno istnieje na scenie; kształtują się między nimi złożone opozycje: kobieta-mężczyzna, dynamizm-statycznośc, pielęgniarka-pacjent. Panujący od pierwszych chwil nastrój napięcia i wyczekiwania rozładowywany jest przez dynamiczną pobożność obu sióstr (zakładają kolejne elementy habitu w zgodnym,marszowym kroku; w modlitwie kierują twarze ku podświetlonym krzyżom, wirującym na skręconych wstążkach). Nadmierna żywotność zakonnic mocno uwydatnia bezruch pacjenta, bezwolnie poddającego się ich zabiegom.
Ruch jako wyraz zmieniającego się życia pojawia się także w drugiej części dyptyku, „Tancerzach”, części liryczno-zabawnej, niezwykle ciepło opowiedzianej historii miłości dwojga staruszków. On i ona, para starych ludzi, pojawiają się na scenie jako żywe lalki lub woskowe figury, w gumowych maskach. W rytm włoskich, bardzo żywych i skocznych piosenek, tańczą na oczach widzów, przedstawiając sceny swojej miłości – cofając się wstecz, przez narodziny dziecka, ślub, po pierwsze spotkanie. Scena cały czas tętni życiem, dzięki wielkiemu temperamentowi aktorów (Sabino Civilleri i Manuela Lo Sicco). Taniec jest tu nośnikiem narracji, pełnej napięcia, dowcipnej, momentami sentymentalnej. Miłość okazuje się treścią życia, jego sensem i naturalnym wypełnieniem. Dlatego też finałowy obraz samotności poraża tym mocniej, dotyka najdelikatniejszych emocji.
Spektakl Emmy Dante oczarowuje widza, docierając do najgłębszych pokładów jego wrażliwości. Ukazuje motywy, przed którymi na co dzień uciekamy – choroba i starość jawią się nam jednak nie jako przerażające rzeczywistości, lecz jako nieodłączna część życia, na którą spojrzeć można z przymrużeniem oka i dobrotliwym humorem. Wydobywa nas przy tym ze statycznych myślowych schematów, by pokazać życiową pełnię – w jej całej zadziwiającej dynamice.