Życie napisało własny scenariusz

16. Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

XVI Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych dobiegł końca - zaprezentowanych zostało 9 spektakli, które stanowią doskonały materiał do dyskusji na temat estetyki współczesnego teatru, każde przedstawienie reprezentowało bowiem zupełnie inny sposób doboru środków artystycznego wyrazu oraz odmienne podejście twórców do zagadnień inscenizacyjnych. Żaden z festiwalowych wieczorów spędzonych na spektaklach i rozmowach z twórcami nie był czasem zmarnowanym.

Zdecydowanie łatwiej wymienić to, co się organizatorom nie udało, przede wszystkim dlatego, że takich elementów było niewiele. Nie obejrzeliśmy spektaklu „Opowieści Lasku Wiedeńskiego” Gabora Zsambeki z Teatru Katona w Budapeszcie, ponieważ zbyt późny przyjazd węgierskiego scenografa uniemożliwił wykonanie prac przygotowawczych na czas. Drugim spektaklem, który nie został zaprezentowany, była „Supernova. Rekonstrukcja” Marcina Wierzchowskiego z Teatru Łaźnia Nowa z Krakowa - tym razem organizatorzy oraz widzowie zostali postawieni przed koniecznością skonfrontowania się z faktami, które przerosły najśmielsze wyobrażenia większości z nas; katastrofa rządowego samolotu pod Smoleńskiem sprawiła, że zostaliśmy wytrąceni z naturalnego nurtu życia. Trwająca tydzień żałoba narodowa przypadła na okres, kiedy na Festiwalu miała zostać pokazana także „(A)pollonia” Krzysztofa Warlikowskiego, jednak organizatorzy zdecydowali się na przesuniecie jej terminu tak, by widzowie mogli przyjść na spektakl. Była to decyzja pozwalająca nie tylko na zamknięcie Festiwalu, ale przede wszystkim na obejrzenie doskonałego spektaklu, który pomógł publiczności w poradzeniu sobie z emocjami, jakie towarzyszyły większości Polaków przez miniony tydzień. Spektakl był doskonałym komentarzem do rzeczywistości, rzeczywistość dopisała do przedstawienia nowe sensy, sprawiła, że patrzeliśmy na sceniczne wydarzenia zupełnie inaczej. Życie napisało swój własny scenariusz.

Festiwal rozpoczęło „Wymazywanie” Teatru Dramatycznego w Warszawie w reżyserii Krystiana Lupy, którego nazwisko przyciągnęło do teatru spore tłumy, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że większości widzów po zakończeniu spektaklu (który - ze względu na długi czas trwania - został zaprezentowany w dwóch częściach podczas dwóch kolejnych festiwalowych wieczorów) towarzyszyło rozczarowanie. Prawdziwe emocje wywołała dopiero „Trylogia” Jana Klaty z Teatru Starego w Krakowie. Dla jednych spektakl był zabawną próbą uchwycenia komizmu tkwiącego w polskiej narodowej mitomanii, dla innych nadużyciem względem klasyki polskiej literatury. Jednak pewne jest, że przedstawienie skłoniło publiczność do dyskusji, wywołało emocje, sprowokowało do wymiany zdań. Pod względem formalnym stanowiło ono opozycję do „Wassy Żeleznowej” w reżyserii Waldemara Raźniaka Och-Teatru z Warszawy. Grająca Wassę Krystyna Janda na pospektaklowym spotkaniu z widzami przyznała, że jest to przykład przedstawienia, w którym dominuje realizm sceniczny, nie ma ukrywania się za czymś, aktor nie ma możliwości zasłonięcia się parodią, żartem, cytatem - elementami nagminnie wykorzystywanymi przez współczesny teatr. Toczące się w niespiesznym tempie przedstawienie Raźniaka formalnie stanowiło więc wyraźną opozycję do „Trylogii’ Klaty, jednak oba spektakle spotkały się z gorącym przyjęciem publiczności, pomimo utrudniających odbiór problemów z dźwiękiem, jakie towarzyszyły warszawskiemu przedstawieniu, którego siła tkwiła w jeszcze jednym elemencie. Grający Żeleznowa Jerzy Trela pojawił się na scenie zaledwie na kilka minut udowadniając tym samym, że nie ma małych ról, są jedynie mali aktorzy, do których grona on z pewnością nie należy. Jego mała-wielka rola była jedną z najszerzej omawianych kreacji aktorskich tegorocznego Festiwalu.

W przeciwieństwie do wymienionych wcześniej przedstawień, charakteryzujących się rozmachem inscenizacyjnym, „Trzecia Generacja” w reżyserii Yael Ronen Teatru Habima i Schaubühne to przedstawienie bez scenografii, oparte wyłącznie na trwającym dwie godziny dialogu dziesięciorga aktorów, którzy starają się rozwikłać zawiłości konfliktów nacjonalistycznych, które od lat są elementem tożsamości narodowej mieszkańców wielu krajów na świecie. Był to pouczający, dający do myślenia teatralny eksperyment zrealizowany przez młodych ludzi z Izraela i Niemiec. Oparty prawie wyłącznie na dialogu był także spektakl „2084” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego Teatru Powszechnego w Radomiu i Teatru Na Woli w Warszawie, jednak tym razem były to rozmowy dwojga ludzi, których uczucie wypaliło się jakiś czas temu. Tu jednak należy zauważyć budujące niezwykłą atmosferę, doskonałe operowanie światłem oraz umiejętnie wplecione w strukturę spektaklu utwory muzyczne (Something stupid” Franka Sinatry, „Henry Lee” Nicka Cave’a i PJ Harvey, czy „Where did you sleep last night” Nirvany), które wzmacniały siłę przekazu przedstawienia.

„Roszada” w reżyserii Macieja Wojtyszki i Pawła Aignera z Teatru Powszechnego w Łodzi, „U Pani Miłosierdzia” w reżyserii Silvana Omerzu z Teatru Mladynsko z Ljubljany oraz „Fedra” w reżyserii Mai Kleczewskiej z Teatru Narodowego w Warszawie to trzy przedstawienia reprezentujące zupełnie odmienne estetyki, różne sposoby opisywania świata. Epatująca feerią barw „Fedra” i monochromatyczna, rozgrywająca się w planie żywym i lalkowym „U Pani Miłosierdzia” przepełnione były trudnymi, skomplikowanymi emocjami - w obu nie brak śmierci, poświęcenia, rozmów o sprawach ostatecznych. Po względem podejmowanej tematyki zabawna komedia Teatru Powszechnego w Łodzi znalazła się na przeciwległym biegunie, pozwalając widzom na oderwanie się od trudów codzienności. Każde z tych przedstawień dostarczyło innego rodzaju wrażeń, stanowiąc jednocześnie doskonały przykład zróżnicowania estetyki współczesnego polskiego teatru, który zdecydowanie nie został zdominowany przez żadne powszechnie obowiązujące wzorce.

Nie ulega wątpliwości, że Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych stanowi najważniejszy punkt na mapie teatralnej Łodzi i jest jednym z najważniejszych festiwali w kraju. Tegoroczna edycja udowodniła, że mimo przeciwności losu przy odpowiedniej determinacji można każde przedsięwzięcie doprowadzić do szczęśliwego końca.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
22 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...