Życie odbywa się tylko w nocy, tylko w disco-drżeniu

“Fast Foot Fools” – reż. Anna Piotrowska – Teatr Rozbark w Bytomiu

W “Fast Foot Fools” (tłum. “Szybkonodzy Głupcy”) Anna Piotrowska nawiązuje do reżyserowanego przez nią spektaklu o tytule “Fast Food Foot” z 2017 r. (mającego miejsce również w Teatrze Rozbark w Bytomiu). I tutaj, podobnie jak w tym poprzednim, chodzi o przemielone, szybkie (i szybko strawne) życie, odgrzane, “ohydne, ale nawet ciepłe”, byle zjeść, byle żyć (byle pozostawać w rytmie disco). Popkulturę, jak i życie, mieli jedynie ciało, gdyż nie ma czasu, by to przemyśleć, znów trzeba odreagować (ale co?), trzeba tańczyć! Uczestnicy tej historii zdaje się, że nie są już pewni, gdzie jest granica pomiędzy rytmem disco, a rytmem ich serc.

Wrzuceni w epicentrum tańca, w którym to on stanowi "żyję", początkowo widzimy to, co błyszczy i uwodzi, zaczarowuje nas, wtłaczając w trans-nałóg, chcąc nas zatopić w świecie, w którym dzieją się sceny bez konieczności brania do ręki pilota i zmiany kanału. Sceny zmieniają się, muzyka też, "stan disco" trwa niezmiennie. I można by mielić go nieustannie, tak jak mielona jest tutaj popkultura, zjadana i trawiona – zmieniona. Teksty popularnych piosenek jak "Because the night", czy "The sound of silence" stają się psychodeliczną mantrą, wypowiadaną, wyśpiewywaną, czasami tak samo, stale powracając, niczym nękająca nas reklama, dżingiel, a czasami zyskując nowy ton, ale wciąż obijając się o nowe sceny z życia (trochę nowe, trochę nie), nachodząc nas jak natrętna myśl.

Schodzimy w dół, ponieważ tutaj życie dzieje się tylko w nocy i tylko w błysku – a to kuli dyskotekowej, a to błyszczących w świetle srebrno odzianych ciał tancerzy. Te cechy przywodzą na myśl styl glamour – i to na pierwszy rzut oka powierzchowne skojarzenie okazuje się mieć wiele wspólnego ze "światem disco", czyli światem "ludzi pokazu", którzy w dużej mierze żyją w świetle reflektorów, w których błyszczy się i czaruje estetyką. Jednak okazuje się, że za kotarą kolorowych szkiełek kuli disco, świateł, poliestru, brokatu, pudru – blichtru, istnieje niepokój i lęk, który może istnieć jedynie podskórnie, gdyż nie ma na niego czasu, bo za chwilę występ – i znów zapadamy się w trans. Podobna sytuacja tyczy się samego słowa "glamour", gdyż dziś znane znaczenie tyczy się właśnie tego co widoczne, i oznacza ono atrakcyjność, a także konkretny styl (który sam w sobie z prezentowaną estetyką w "FFF" ma sporo wspólnego). ale samo słowo pochodzi od słowa "gramatyka", które niegdyś odnosiło się do praktykowania czarnej magii i okultyzmu. Natomiast "czarowanie" było umiejętnością ukazywania rzeczy w sposób "inny, niż w rzeczywistości". To znaczenie, znajdujące się "pod spodem", również zdaje się mieć ciekawe powiązanie z tym spektaklem, gdyż jednym z moich świeżych skojarzeń podczas doznawania tego ciągu wrażeń, gdy go oglądałam, była "Suspiria" (film z 2018 r. w reż. Luca Guadagnino).

Wypychane na scenę przez swojego ojca bohaterki spektaklu, czy tancerka (Sabina Letner) upadająca i starająca się podążać za grupą mimo wszystko, przypominały Sarę, która podczas występu, z mroczną siłą w żyłach, tańczyła mimo złamanych kości. Tam taniec służy jakiejś podskórnej ciemnej sile świata, napędza ją i karmi, tu, poprzez taniec pędzona jest ciemna siła świata – zbiorowa nieświadomość, powszechny pęd, zatracenie. Myślę, że taniec współczesny to świetne medium do ukazywania ciemnej strony tego, co codzienne. Sam taniec ma wiele wspólnego z tym, co niewypowiedziane, nadprzyrodzone, a ciemne strony życia, które sami sobie kreujemy przybierają rangę "ciemnej siły". Natomiast teatr tańca to skuteczna forma wypowiedzi o życiu, ponieważ służy on nie tylko estetyce, ale jest wzbogacony o codzienność, o gesty, przeżywanie codzienne. I gdy już o nich mówimy, w "FFF" gesty wykręcone do rangi ekscentrycznych, to również bardzo mocna strona tego spektaklu, gdyż wprawiają one widza w stan zawieszenia w świecie codziennym, ale mocniej.

W "Rozbarku" nie używa się rozbudowanej scenografii, i tak też było w tym przypadku. Scenografia ogranicza się do kilku przedmiotów i światła, co moim zdaniem się sprawdza. Osobiście jestem fanką tego rodzaju zabiegów, ponieważ zredukowana do kilku przedmiotów scenografia, pozwala nadać im samym większe znaczenie i daje im "grać". Tutaj użyto kuli dyskotekowej i odbić jej światła, które czasami stwarzały efekt sci-fi, jakby w tancerza prowadzacego disco-show wstąpiła jakaś siła nadprzyrodzona, albo jakby emanował niesamowitą energią.; srebrnej kotary, tworzącej na scenie drugi plan, pistoletu i małego dziecięcego krzesełka.

"Szybkonodzy głupcy" w trakcie oglądania porywają w świat rytmicznej magii, zaangażowanie fizyczno-psychiczne aktorów-tancerzy sprawia, że w trakcie czujemy, że nie ma niczego ważniejszego na świecie. Jest to spektakl do przeżywania, a po obejrzeniu pozostawia nas z refleksją. Choć – sama nie wiem, czy słowo "refleksja" nie jest zbyt duże w tym wypadku, bardziej może – przypomnienie. Bo dostrzeganie tego, że świat jest szybki, nieuchwytny i nie do przetrawienia nie jest niczym nowym, ale mówienie na ten temat za sprawą świata disco, to moim zdaniem bardzo ciekawe skojarzenie tematów. Cieszę się, że mogłam tego doświadczyć.

Klaudia Brzezińska
Dziennik Teatralny Katowice
6 października 2023
Portrety
Anna Piotrowska

Książka tygodnia

Dungeons & Dragons. Uczta Bohaterów. Oficjalna książka kucharska
Znak literanova
Kyle Newman, Michael Witwer, Jon Peterson

Trailer tygodnia