Życie płciowe raków

"Beatrix Cenci" - reż: Maciej Sobociński - Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Piękna Beatrix Cenci (Dominika Bednarczyk) cierpi od 19.00. Przyczyna? Tatuś. Francesco Cenci (Witold Jurewicz), szlachcicem potężnym jest, na arystokratycznym świeczniku Rzymu końca XVI wieku sterczy niewzruszenie, a jednak ciemności swe posiada.

Tyranizuje rodzinę. Żona jego - macocha Beatrix - Lukrecja Cenci (Anna Tomaszewska) nie ma nic do gadania. Ale w istocie nie o toksyczność starego idzie. Sedno ciemności to fakt, że Francesco noc w noc nakłania do pochopności piękną Beatrix. Tu jest ból. I od tego się wyreżyserowana przez Macieja Sobocińskiego "Beatrix Cenci" Juliusza Słowackiego zaczyna. 

Francesco, niczym królik oszalały, na ogromnym, do połowy widowni sięgającym podeście z desek koloru wystygłej krwi, "głuszy" córkę, taśmowo i bez litości. Słychać jęk "ćwiczonych" sęków... Sęków? Zewsząd skowyt dochodzi. Skowyt, mruczando, pisk. A wszystko potężne, totalne, lepkie. Sonata "Orgazm Polifema"? Taka to muzyka. Co może być dalej? Francesco najwyraźniej w siódmym niebie, wraz z nim cały gmach przy placu św. Ducha eklektycznie szczytuje - a tu dopiero 19.04! Co może być dalej? Jakie duchowe i cielesne "monteweresty"? Jakie namiętności? Jakie nastroje? Jakie metafizyki bólu jakiego mogą zaistnieć? 

Piękna Beatrix cierpi od 19.00. Cierpi zbolała Lukrecja. Za chwilę cierpieć zacznie Fabrycy (Marcin Sianko), brat Beatrix. Po nim trud scenicznego cierpienia nie do ogarnięcia podejmie maleńki Azo Cenci (Paweł Repetowski). Dalej - zakochany w Beatrix malarz Giano Giani (Radek Krzyżowski), który zabije brata swego, niejakiego Negri (Marcin Kuźmiński), również cierpiącego. Cierpienie ogarnie Wielkiego Inkwizytora (Grzegorz Mielczarek), księdza Anzelma (Tomasz Wysocki) i całą resztę. Cierpiąca Beatrix, cierpiąca Lukrecja, cierpiący Fabrycy zamordują starego - i cierpieć będą dalej. Gdy Negri zdejmie kołnierz ortopedyczny - cierpienie jego nie zmaleje. Wylane z wiader farby, w których się tapla Giani - wzmogą cierpienie. Tak, wszyscy straszliwie cierpią od 19.00. Straszliwie i tajemniczo. I ja im się nie dziwię. 

Rzecz w tym - i to jest alfa i omega przedstawienia Sobocińskiego - iż w takich okolicznościach inscenizacyjnych aktor po prostu nie może nie cierpieć. Z tekstu Słowackiego reżyser wydłubał same strzeliste skowyty. Wprowadził na scenę nieustający pląs cieni i świateł. Przykleił bohaterom do policzków mikroporty, które wszystkim słowom nadają pogłos gotyckiej katedry. Trzy Furie, co jak Wiedźmy z "Makbeta" łechcą głęboko skryte w ludziach ciemności, to chłopy za baby przebrane (Witold Jurewicz, Sławomir Rokita, Krzysztof Piątkowski). Do tego projekcje filmowe, które na tylnej ścianie bądź na ekranie pod sufitem ukazują metafizyczne mazidła bądź to, co się na scenie i widowni dzieje. Gigantyczne facjaty, oczy jak stawy, wargi - czeluście. No i nieustająca, z góry, z dołu, z boku snująca się sonata "Orgazm Polifema". Grupę maleńkich infantek, co chyba mają symbolizować pedofilskie gusta starego Francesco, przemilczę. Krótko mówiąc - i bądź tu normalny! 

Nie da się. Ktokolwiek na scenę wchodzi - nie wchodzi, jeno wkracza. Drży, marsowieje i studziennie cierpi w każdej przez się gadanej literze i w milczeniu każdym. Kolosalny Sobocińskiego inscenizacyjny wehikuł cierpiętnictwa - dławi ludzką miarę opowieści. I po kwadransie takiej celebry dymów, ze Słowackim, z bólem, z winą i karą, dzieje się to, co ze słowem cierpienie, którego pilnie nadużywam. Wiotczeje opowieść. Trociny z niej się sypią. Przestaje uwierać. Tak podane cierpienie - przestaje boleć. Staje się obojętne. Więc? 

Więc gdy kamery wyświetliły na tylnej ścianie widownię i zobaczyłem siebie - zobaczyłem cierpienie katowane starym dowcipem o pewnej przesadzie. Na wydziale biologii profesor opowiada o życiu płciowym raków. Informuje: mogą to robić przez parę godzin bez przerwy. Na co studentka mruczy: rozumiem, co koleżanka miała na myśli, gdy mówiła, że Jurek ją wczoraj cudownie uraczył.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
28 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia