Życie w czasach popkultury

"Kazimierz i Karolina" Ödön von Horváth - reż. Jan Klata - Teatr Polski we Wrocławiu

Jan Klata wraz z autorką tłumaczenia i dramaturgii spektaklu Moniką Muskałą wzięli na warsztat "Kazimierza i Karolinę" Austriaka Ödöna von Horvátha. Zamiast w czasie Oktoberfest - dożynek chmielowych w latach 30. ubiegłego wieku w Bawarii - reżyser umieścił akcję dramatu w jednej ze współczesnych rodzimych galerii handlowych

I postawił diagnozę: żyjemy w kulturze przesytu ze zmieniającymi się jak kadry w teledyskach sklepowymi wystawami. I w tęsknocie za prawdziwymi emocjami, które ujawniają się w pełnym nienawiści politycznym dyskursie. A także w czasach, w których kicz nie jest sztuką szczęścia, a sposobem na zagłuszenie wewnętrznej pustki.

Jest dobre aktorstwo, nośny temat i, jak to zwykle w przypadku Klaty bywa, efektowne pokazanie go na scenie. Dlaczego więc spektakl "Kazimierz i Karolina" w Teatrze Polskim nie zachwyca, kiedy zachwycać powinien? No właśnie.

Szofer Kazimierz (Marcin Czarnik) właśnie stracił pracę i nie ma ochoty na odwiedziny w galerii handlowej. Jednak dla jego dziewczyny - urzędniczki Karoliny (Anna Ilczuk) wizyta w świątyni konsumpcji i skosztowanie loda z automatu to sposób na zapomnienie o problemach. Tym bardziej że, oprócz złotych ścian i fluorescencyjnych palm w hiper-markecie, Karolina podziwia coś jeszcze: po niebie krąży zeppelin - pasażerski statek powietrzny (spektakl zaczyna się i kończy hitem - nomen omen - Led Zeppelin "Whole Lotta Love"). Karolina zrywa z Kazimierzem i przy budce z lodami poznaje krawca Eugeniusza Babiarza (Bartosz Porczyk, który równie świetnie wciela się w podwórkowego macho, jak udaje śmiech Dody). Przez resztę przedstawienia śledzimy ich zaloty, sceny zazdrości Kazimierza, kłótnie wystylizowanej na pseudogang- sterów pary (Bogna - Paulina Chapko i Cywek Kosa - Michał Majnicz). W centrum handlowym jest też cała galeria innych postaci od duetu podstarzałych lowelasów, którzy przypominają momentami starców z Muppetowej Loży Szyderców (bardzo dobry pomysł na tandem Prezes Dymek - Wiesław Cichy i Sędzia Dzida - Marian Czerski) do nimfetek-galerianek Eli (Sylwia Boroń) i Mariolki (Dominika Kojro).

Wszystko dzieje się szybko, a bohaterowie strzelają banalnymi dialogami. Panowie śpiewają żołnierskie piosenki ("Rozkwitały pąki białych róż"), rzewną arię Jontka z "Halki" Moniuszki i "Nie opuszczaj mnie" Brela. A między scenami nie brakuje odniesień do współczesnej socjo-politycznej rzeczywistości. Z hitem YouTube\'a "Gdzie jest krzyż?" Mr Heka i "Polish Wars.Rekonstrukcja" (scenie, w której walczą ze sobą żołnierze z różnych epok, a która nieodparcie kojarzy się z "wojną polsko-polską") włącznie.

Klata nie byłby sobą, gdyby nie zmieścił w sztuce odniesień do popkultury. Nie brakuje tu zanurzonego w onirycznym sosie tańca ciał, podobnych do tych z kontrowersyjnej wystawy prof. Roya Glovera "Bodies - Exhibition", która wstrząsnęła mną dwa lata temu w VAM Design Center w Budapeszcie. "Kazimierz i Karolina" jednak widzem nie wstrząśnie. "Uświadomi" mu za to, że w złotych ścianach hipermarketu nie ma miejsca na miłość, bo tonie wraz z wiarą w dobro człowieka w morzu konsumpcji.

Po wyjściu z teatru ma się wrażenie, że wszystko to już gdzieś widzieliśmy: przerysowane postaci, slapstickowość, skrótowość dialogów. I trochę banału. Zgadza się - taka jest popkultura. Jednak od reżysera tak dobrych spektakli, jak "Rewizor" i "Sprawa Dantona" należy wymagać nieco więcej. Zamiast dość krzykliwego wizualnie komentarza - analizy, a zamiast skojarzeń - wyciągania wniosków.

Marta Wróbel
POLSKA Gazeta Wrocławska
26 października 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...