Żydowska muzyka i jazz czyli Tzadik Poznań Festiwal
Rozmowy z Uri Caine\'m i Markiem FeldmanemUri Caine i Mark Feldman, światowej sławy artyści czerpiący natchnienie z muzyki żydowskiej, będą gwiazdami tegorocznej edycji Tzadik Poznań Festiwal.
Główne festiwalowe koncerty odbywać się będą na dziedzińcu hotelu Bazar: w piątek i niedzielę od godz. 19, w sobotę od godz. 20. Gwiazdą pierwszego dnia będzie jazzowa supergrupa, którą tworzą: Mark Feldman, Uri Caine, Greg Cohen i Ben Perowsky. Bilety na ich występ kosztują 120 zł. Pianista Uri Caine występował już w Poznaniu podczas pierwszej edycji festiwalu Tzadik - razem z Johnem Zornem i zespołem Masada. Artystę zapytaliśmy m.in. o wspomnienia z tego pobytu. Udało się nam też porozmawiać ze skrzypkiem Markiem Feldmanem.
Rozmowa z pianistą Uri Caine\'em
Jak party nad basenem
Tomasz Janas: Pamięta pan koncert w Poznaniu z kwartetem Masada i Johnem Zornem w dawnej Synagodze? Dla mnie był niesamowity i niezapomniany.
Uri Caine: - Tak, pamiętam ten wieczór bardzo dobrze. Wiele lat temu, w 1990 roku, odwiedziłem to samo miejsce z moim ojcem. Odwiedzaliśmy wówczas synagogi, które podczas drugiej wojny światowej zostały przemienione w coś innego: szkoły, stodoły, szpitale. Kiedy weszliśmy do środka poznańskiej świątyni, mój ociec zapytał, czy może się rozejrzeć, ponieważ ten budynek był kiedyś synagogą. Osoba z recepcji powiedziała: - Nie, to nieprawda! Zaczęła się sprzeczka, zawołano kogoś z ochrony, a w końcu poproszono ojca o opuszczenie tego miejsca. Tak więc kiedy wróciłem tu z Johnem wiele lat później, było to dla mnie bardzo dziwne uczucie. Ale uzyskałem w końcu potwierdzenie, że tu była synagoga A koncert? To było jak granie na party nad basenem, koncert w tej wilgotności był ciekawym przeżyciem.
Nowy projekt, w którym pan gra, to świetny kwartet z Markiem Feldmanem, Gregiem Cohenem i Joeyem Baronem / Benem Perowskym [Baron zagrał na perkusji na płycie, Perowsky gra na koncertach - przyp. TJ]. Czy może pan powiedzieć o nim kilka słów?
- To tradycyjna muzyka żydowska, ale gramy ją po swojemu. A granie z Markiem, Joeyem, Benem, Gregiem jest wielką przyjemnością, dlatego że jesteśmy starymi przyjaciółmi.
Wasza płyta „Secrets" jest pełna ciepła, pozytywnych emocji, refleksyjna. Taki był na nią pomysł?
- Cóż. Próbowaliśmy wnieść w ten projekt wszystkie nasze uczucia i muzykalność.
Przeczytałem gdzieś, że tą płytą odświeżacie definicję tradycji.
- Nie jestem pewien, czy to jest nowe. Przecież ważną częścią żydowskiej tradycji jest Midrasz, czyli korzystanie ze "starego" i czynienie z niego czegoś "nowego" poprzez dyskusję, debatę, odkrywanie nowych sensów.
Na płycie interpretujecie nigun - modlitewne pieśni. Warstwa duchowa tej muzyki jest dla pana istotna?
- Nie jestem religijny, ale jestem dumny z bycia Żydem. Dojrzewałem mówiąc po hebrajsku, słuchając i śpiewając wiele pieśni spośród tych, które gramy.
Pańską specjalnością jest dekonstrukcja dokonań gigantów muzyki klasycznej. Jak dziś pan widzi swoje pierwsze płyty z muzyką Mahlera, Wagnera, Bacha? [Caine nagrywał płyty z dość awangardowymi odczytaniami kompozycji m.in. tych twórców - przyp. red].
- Na tych płytach próbowałem wykorzystywać struktury muzyki klasycznej - szczególnie takie jak tematy i wariacje - jako bazę dla improwizującego zespołu. Czasem partie solowe u Coltrane\'a czy Beethovena, po niewielkich zmianach, okazują się sobie zaskakująco bliskie.
Jak ważna jest dla pana współpraca z Johnem Zornem?
- Kocham grać z Johnem i jestem zainspirowany wielością i różnorodnością jego działań.
Rozmowa ze skrzypkiem Markiem Feldmanem
Grać dobra muzykę
Tomasz Janas: Nowy projekt, w którym pan gra, to świetny kwartet z Urim Caine\'em, Gregiem Cohenem i Joeyem Baronem / Benem Perowskym [Baron zagrał na perkusji na płycie, Perowsky gra na koncertach - przyp. TJ]. Czy może pan powiedzieć o nim kilka słów?
Mark Feldman: - Cóż, to wspaniałe grać z tymi wielkimi muzykami, z którymi pracuję od lat w wielu projektach.
Kto był pomysłodawcą tego kwartetu?
- John Zorn. Zaplanowana była sesja nagraniowa, ale któryś z muzyków zachorował, czyjś udział został odwołany. John miał już wówczas Uriego, Joeya i Grega. Wpadł w ostatniej chwili na pomysł, aby zaprosić mnie do nagrywania "Secrets".
Płyta „Secrets" jest pełna ciepła, pozytywnych emocji, refleksyjna. Czy taki był na nią pomysł?
- Nie. Wszystkie emocje, czy uczucia wypływały z wnętrza muzyków, bez wcześniejszych planów.
Przeczytałem gdzieś, że tą płytą odświeżacie definicję tradycji. Czy to było waszą intencją?
- Nie. Moją ideą jest po prostu grać dobrą muzykę, jaką lubię - i próbować ją grać jak najlepiej.
Na tej płycie interpretujecie nigun - modlitewne pieśni. Czy warstwa duchowa tej muzyki jest dla pana istotna?
- Nie do końca. Nie jestem osobą religijną.
Grał pan na największych, najwspanialszych płytach wydawanych przez Tzadik jak „Bar Kokhba” czy „The Circle Maker”. Czy również dla pana były to ważne albumy?
- Tak. To rzeczywiście były wielkie płyty i jestem bardzo szczęśliwy, że je współtworzyłem, że jestem ich częścią.
Cenione są pana płyty solowe, te nagrywane z Sylvie Courvoisierem, Johnem Abercrombie, czy Masada String Trio. Lubi pan grać w kameralnych składach?
- To z pewnością zależy od muzyków. Dla mnie optymalna jest sytuacja, kiedy łączy mnie z innymi wykonawcami wspólna, długa historia, wspólne doświadczenia. Wówczas muzyczne porozumienie jest łatwiejsze.
Jak ważna jest dla pana współpraca z Johnem Zornem?
- Bardzo ważna. Jest wielkim muzykiem i liderem. Cała nowojorska scena muzyczna Downtown wiele mu zawdzięcza, oczywiście również ja.
Co usłyszymy w Poznaniu? Muzykę z „Secrets”?
- Tak. Mam nadzieję, że wam się spodoba.