Zyski, bilety i widzowie

Ilu ludzi odwiedza szczecińskie teatry?

ILU ludzi odwiedza szczecińskie teatry? Rocznie, w tych największych, pojawia się około 200 tys. widzów. To sporo, choć porównując nas do europejskich metropolii, można wpaść w kompleksy: w Londynie na przykład liczba odbiorców wynosi... 22 miliony!

Standardy znad Tamizy są przy naszych realiach wręcz kosmiczne: niedawny The London Theatre Raport oszacował wartość teatralnego biznesu w stolicy Wielkiej Brytanii na 618,5 miliona funtów.

W Szczecinie aż tak imponujących liczb spodziewać się nie należy, przede wszystkim ze względu na rozmiary miasta, mniejszą liczbę scen, inne warunki finansowania i zatrudniania przy realizacji przedstawień, krótsze teatralne tradycje.

Wśród lokalnych scen największe dochody ze sprzedaży biletów notuje Teatr Polski: w 2012 roku było to 1,5 mln zł, w 2013 - 1,7 mln zł. Ustępują mu Opera na Zamku (odpowiednio 1,08 i 1,1 mln zł), Teatr Lalek "Pleciuga" (995 tys. i 1,04 mln) i Teatr Współczesny (1,13 i 1,18 mln). Największą liczbą ludzi na swoich inscenizacjach pochwalić się może "Pleciuga": 65 tys. w sezonie 2012/13 i 68,8 tys. w następnym oraz po 10 tys. podczas festiwalu Kontrapunkt. U konkurencji także tendencje wzrostowe - w Polskim odpowiednio 49,1 i 55,7 tys. (plus ok. 8 tys. na wydarzeniach bezpłatnych), a w operze: 32,9 i 34,3. Teatr Współczesny informuje tylko o frekwencji na swoich spektaklach: 79,5 oraz 80,8 procent.

Bardziej skomplikowana jest sytuacja w zakresie zatrudnienia - teatry, jak wszystkie zakłady pracy, mają grupę pracowników etatowych. Poza zespołem artystycznym, administracją i dyrekcją jest to zwykle grupa specjalistów od techniki, oświetlenia, nagłośnienia itp. Te dane są proste do ustalenia: w Polskim pracują 84 osoby, w "Pleciudze" - 63, a we Współczesnym - 90. Placówki zatrudniają jednak również artystów gościnnych, na pojedyncze przedstawienia. W ubiegłym sezonie, we Współczesnym było ich 13. Opera z kolei podaje liczbę ogólną wszystkich, z którymi podpisano umowy o pracę: to 182 osoby Rynek pracy, działający przy teatrach to jednak sporo więcej niż tylko etaty i umowy.

- Nie da się konkretnej liczby tak prosto ustalić - tłumaczy Ewa Madruj z Teatru Współczesnego. - Trzeba wliczyć w nią zewnętrznych współpracujących, na przykład przy projektowaniu i druku plakatów oraz programów, czy wielu innych zajęciach, których teatralnymi siłami wykonać się nie da.

Katarzyna Stróżyk
Kurier Szczeciński
3 września 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...