Damska toaleta
autor:
gatunek:
komediodramat
liczba postaci:
15
opis:
Narkotyki, alkohol, transwestyta, śmiech, łzy, śmierć, plotki, polityka, lesbijki, miłość, zdrada, strach, zemsta, seks, nadzieja, geje, poseł, zazdrość - to wszystko przewijające się jak w kalejdoskopie znajdziecie w tekście Rodolfo Santany. Kontrowersyjny tekst, wartka akcja, żywe dialogi.
Aurora jest w ciąży, ale partner z którym będzie miała dziecko, ją porzucił, więc z rozpaczy upija się w trupa. Amanda i Mariluz poderwały sobie facetów, ale oni są bardziej zainteresowani sobą nawzajem. Valeria jest w separacji, ale jej mąż nie chce przyjąć tego do wiadomości. Dilka mówi, że lubi mężczyzn, ale podrywa Cloe - gwiazdę seriali. Rolando jest kelnerem, ale woli karierę drag queen. Carmen pomstuje na swojego męża, ale bardzo go kocha. Kiedy w tym całym młynie pojawia się zazdrosny do obłędu mąż, kobiety jednoczą siły, by bronić jednej z nich. Carmen dowiaduje się, że jej mąż właśnie umarł w szpitalu, ale nie może wyjść z pracy.
Zakręcone? Taka właśnie jest "Damska toaleta". Śmiech i łzy przeplatają się tu jak w życiu. Bywa i śmiesznie, i strasznie. Akcja sztuki dzieje się w bardzo nietypowym miejscu - w damskiej toalecie ekskluzywnego klubu.
fragment tekstu:
Scena pierwsza
Carmen myje podłogę w damskiej toalecie w barze „Hipopotam” - eleganckim lokalu nocnym, do którego przychodzą noc w noc, żeby się pokazać, upić i uwieść kogoś, najbardziej znane postacie ze świata biznesu, sztuki i polityki.
Kleru tu w ogóle nie widać i nikt o nim nawet nie pamięta.
Carmen jest ubrana w bardzo schludny uniform, ma czarne buty na niskim obcasie. Jest nieco przy kości. Ma pogodną twarz. Energicznie wywija mopem, nadając łazienkowej podłodze mokry blask.
Łazienka jest wspaniała, z wielkimi lustrami nad umywalkami. Wejście jest pośrodku, dalej trzy schodki przykryte dywanem. Do głównego wejścia prowadzi korytarz ciągnący się w prawo, co można wywnioskować po ozdobionym ornamentem nadprożu. Po prawej stronie, w głębi, Carmen ma mały stolik i półeczkę, na której stoją perfumy, leżą ręczniki, chusteczki, tabletki, tampaxy itp.
Carmen rozmawia z Rolandem, który siedzi zamknięty w jednej z kabin.
CARMEN: (sprzątając) Jak wrócił, ledwo trzymał się na nogach. Wory pod oczami aż do samej szyi, czarne jak smoła piekielna… I ten chuch!
ROLANDO: (z offu) Ścinający z nóg?
CARMEN: Zasmrodził mi cały dom. Zionęło od niego mieszanką whisky, piwa, rumu, wódki i przetykacza do rur, a to wszystko dodatkowo przeszło wcześniej przez pełny żołądek… Przysięgam panu! I to pełny fasoli, grochu, salami, kiełbasy i kaszanki…
ROLANDO: (z offu) Co za horror!
CARMEN: Fetor, panie Rolando! Fetor!… Koszula rozpięta, włochate brzuszysko wywalone na wierzch, szyja umazana musztardą wymieszaną z keczupem i frytkami…
ROLANDO: (z offu) To znaczy, że jadł też hot-dogi…
CARMEN: (krótka pauza, na chwilę przerywa pracę) A co najgorsze… Podejrzana plama… w okolicy rozporka…
ROLANDO: (z offu) Podejrzana?
CARMEN: Bardzo podejrzana.
ROLANDO: (z offu) W okolicy rozporka?
CARMEN: Mhm… Jedna z tych plam, co to wyglądają na krochmal, ale nim nie są. Rozumie mnie pan.
ROLANDO: (z offu) Nie rozumiem.
CARMEN: O nie, proszę, ja tu się przed panem otwieram, a pan…
ROLANDO: (z offu) Podejrzana plama w okolicy rozporka? Chcesz mi powiedzieć, że twój mąż zaliczył numerek na stojąco?
CARMEN: Może i na leżąco, ale w ubraniu.
ROLANDO: (z offu) Co za raptus!
CARMEN: Małe bzykanko w salonie masażu.
ROLANDO: (z offu) I co zrobiłaś?
CARMEN: Psiakrew, rzuciłam w niego stołem!
ROLANDO: (z offu) Stołem?
CARMEN: Trzasnęłam go w pysk szczotką, aż krew trysnęła! A ja dalej! Złapałam go za szyję i myślałam, że go rozszarpię!… (odgrywa tę scenę z mopem) Udusiłam go! Wyrwałam mu język i żyły!
ROLANDO: (z offu) Ale z ciebie piekielnica!
CARMEN: Rajmund i Flora próbowali mnie od niego odciągnąć, ale walnęłam ich krzesłem!… (naśladuje pijacką mowę) „Fracowałem… fracowałem…” Bełkotał wywracając oczami. O tak, biedaku, musiałeś się nieźle napracować, żeby się tak urżnąć! Co z ciebie za ojciec i mąż?! Ty cholerny, parszywy psie!… I wtedy wybałuszył oczy, zaczął rzęzić, złapał się za serce i runął jak długi na podłogę.
ROLANDO: (z offu) Zemdlał?
CARMEN: A skąd!… To jego stary numer z udawaniem zawału, znam to na pamięć.
ROLANDO: (z offu) I co zrobiłaś?
CARMEN: Zostawiłam go tam i poszłam do pracy taka wściekła, że do tej pory mi nie przeszło.
Otwierają się drzwi do kabiny i wychodzi Rolando przebrany za Madonnę. Carmen patrzy na niego z zachwytem. Rolando podchodzi do lustra.
CARMEN: Uuu, panie Rolando!… (pauza pełna zachwytu) Ale ślicznie.
ROLANDO: (obracając się kokieteryjnie) Podoba ci się?
CARMEN: Piękna bielizna.
ROLANDO: A reszta?
CARMEN: Kurwiszońska, ale ładna.
ROLANDO: Kupiłam wczoraj w sklepie dla perwersów. Będę się lansować przebrana za Madonnę i ciuchy są bardzo ważne… Jestem podobna do Madonny?
CARMEN: Nie wiem, kim jest ta pani.
ROLANDO: Pani? Madonna chybaby umarła, jakby cię usłyszała.
CARMEN: Ma pan już chyba z dziesięć sukienek…
ROLANDO: I to wciąż za mało. Dla artysty garderoba to podstawa.
CARMEN: Panie Rolando, wygląda pan rewelacyjnie!
ROLANDO: (z kobiecą irytacją) No chyba się wścieknę…! Mówiłam ci tysiąc razy, żebyś nie nazywała mnie panem Rolando. Mów do mnie: dziewczyno, laleczko, kochana, skarbie… Ale w żadnym wypadku „panie Rolando”! Nigdy! To rani moje wnętrze…
CARMEN: No dobrze. Będę mówić „panienko”…
ROLANDO: Tak już lepiej, chociaż to nie jest prawda. Straciłam cnotę z rąk wujka filatelisty w wieku trzynastu lat. Ufff, żebyś wiedziała, jakie to wszystko jest dla mnie ważne…! To kwestia wrażliwości, Carmen… Wiesz? Delikatności. Dlatego właśnie jesteśmy takie fantastyczne.
CARMEN: Fantastyczne?
ROLANDO: Mamy w sobie czułość mężczyzn i wspaniałą kobiecość… Tę strasznie zdewaluowaną kobiecość… To właśnie dlatego tak działamy na facetów…
CARMEN: Oglądają się za wami?
ROLANDO: Popyt rośnie z dnia na dzień!
CARMEN: (z prostoduszną złośliwością) Faceci to podgatunek.
ROLANDO: Ty wiesz, jak mówią na nas w Japonii?… Gejsze.
CARMEN: A wie pan jak mówią na was tutaj?… Cioty.
ROLANDO: (pokazując się) No i jak, pasuje mi ta szminka?
CARMEN: (z nieśmiałym uśmiechem) Mnie się podoba.
Rolando wychodzi do przodu i śpiewa naśladując Madonnę.
CARMEN: Jak ładnie!
ROLANDO: Ładnie?… Bosko, moja Carmen, bosko…! Gdybyś widziała facetów, kiedy mnie słuchają… Mój głos i moje ciało doprowadzają ich do obłędu i w mig zapominają, czego uczyły ich mamusie.
Aby zamówić pełną wersję sztuki, napisz mail (rubi@rubi.pl) lub skorzystaj z formularza na stronie www.rubi.pl.
Carmen myje podłogę w damskiej toalecie w barze „Hipopotam” - eleganckim lokalu nocnym, do którego przychodzą noc w noc, żeby się pokazać, upić i uwieść kogoś, najbardziej znane postacie ze świata biznesu, sztuki i polityki.
Kleru tu w ogóle nie widać i nikt o nim nawet nie pamięta.
Carmen jest ubrana w bardzo schludny uniform, ma czarne buty na niskim obcasie. Jest nieco przy kości. Ma pogodną twarz. Energicznie wywija mopem, nadając łazienkowej podłodze mokry blask.
Łazienka jest wspaniała, z wielkimi lustrami nad umywalkami. Wejście jest pośrodku, dalej trzy schodki przykryte dywanem. Do głównego wejścia prowadzi korytarz ciągnący się w prawo, co można wywnioskować po ozdobionym ornamentem nadprożu. Po prawej stronie, w głębi, Carmen ma mały stolik i półeczkę, na której stoją perfumy, leżą ręczniki, chusteczki, tabletki, tampaxy itp.
Carmen rozmawia z Rolandem, który siedzi zamknięty w jednej z kabin.
CARMEN: (sprzątając) Jak wrócił, ledwo trzymał się na nogach. Wory pod oczami aż do samej szyi, czarne jak smoła piekielna… I ten chuch!
ROLANDO: (z offu) Ścinający z nóg?
CARMEN: Zasmrodził mi cały dom. Zionęło od niego mieszanką whisky, piwa, rumu, wódki i przetykacza do rur, a to wszystko dodatkowo przeszło wcześniej przez pełny żołądek… Przysięgam panu! I to pełny fasoli, grochu, salami, kiełbasy i kaszanki…
ROLANDO: (z offu) Co za horror!
CARMEN: Fetor, panie Rolando! Fetor!… Koszula rozpięta, włochate brzuszysko wywalone na wierzch, szyja umazana musztardą wymieszaną z keczupem i frytkami…
ROLANDO: (z offu) To znaczy, że jadł też hot-dogi…
CARMEN: (krótka pauza, na chwilę przerywa pracę) A co najgorsze… Podejrzana plama… w okolicy rozporka…
ROLANDO: (z offu) Podejrzana?
CARMEN: Bardzo podejrzana.
ROLANDO: (z offu) W okolicy rozporka?
CARMEN: Mhm… Jedna z tych plam, co to wyglądają na krochmal, ale nim nie są. Rozumie mnie pan.
ROLANDO: (z offu) Nie rozumiem.
CARMEN: O nie, proszę, ja tu się przed panem otwieram, a pan…
ROLANDO: (z offu) Podejrzana plama w okolicy rozporka? Chcesz mi powiedzieć, że twój mąż zaliczył numerek na stojąco?
CARMEN: Może i na leżąco, ale w ubraniu.
ROLANDO: (z offu) Co za raptus!
CARMEN: Małe bzykanko w salonie masażu.
ROLANDO: (z offu) I co zrobiłaś?
CARMEN: Psiakrew, rzuciłam w niego stołem!
ROLANDO: (z offu) Stołem?
CARMEN: Trzasnęłam go w pysk szczotką, aż krew trysnęła! A ja dalej! Złapałam go za szyję i myślałam, że go rozszarpię!… (odgrywa tę scenę z mopem) Udusiłam go! Wyrwałam mu język i żyły!
ROLANDO: (z offu) Ale z ciebie piekielnica!
CARMEN: Rajmund i Flora próbowali mnie od niego odciągnąć, ale walnęłam ich krzesłem!… (naśladuje pijacką mowę) „Fracowałem… fracowałem…” Bełkotał wywracając oczami. O tak, biedaku, musiałeś się nieźle napracować, żeby się tak urżnąć! Co z ciebie za ojciec i mąż?! Ty cholerny, parszywy psie!… I wtedy wybałuszył oczy, zaczął rzęzić, złapał się za serce i runął jak długi na podłogę.
ROLANDO: (z offu) Zemdlał?
CARMEN: A skąd!… To jego stary numer z udawaniem zawału, znam to na pamięć.
ROLANDO: (z offu) I co zrobiłaś?
CARMEN: Zostawiłam go tam i poszłam do pracy taka wściekła, że do tej pory mi nie przeszło.
Otwierają się drzwi do kabiny i wychodzi Rolando przebrany za Madonnę. Carmen patrzy na niego z zachwytem. Rolando podchodzi do lustra.
CARMEN: Uuu, panie Rolando!… (pauza pełna zachwytu) Ale ślicznie.
ROLANDO: (obracając się kokieteryjnie) Podoba ci się?
CARMEN: Piękna bielizna.
ROLANDO: A reszta?
CARMEN: Kurwiszońska, ale ładna.
ROLANDO: Kupiłam wczoraj w sklepie dla perwersów. Będę się lansować przebrana za Madonnę i ciuchy są bardzo ważne… Jestem podobna do Madonny?
CARMEN: Nie wiem, kim jest ta pani.
ROLANDO: Pani? Madonna chybaby umarła, jakby cię usłyszała.
CARMEN: Ma pan już chyba z dziesięć sukienek…
ROLANDO: I to wciąż za mało. Dla artysty garderoba to podstawa.
CARMEN: Panie Rolando, wygląda pan rewelacyjnie!
ROLANDO: (z kobiecą irytacją) No chyba się wścieknę…! Mówiłam ci tysiąc razy, żebyś nie nazywała mnie panem Rolando. Mów do mnie: dziewczyno, laleczko, kochana, skarbie… Ale w żadnym wypadku „panie Rolando”! Nigdy! To rani moje wnętrze…
CARMEN: No dobrze. Będę mówić „panienko”…
ROLANDO: Tak już lepiej, chociaż to nie jest prawda. Straciłam cnotę z rąk wujka filatelisty w wieku trzynastu lat. Ufff, żebyś wiedziała, jakie to wszystko jest dla mnie ważne…! To kwestia wrażliwości, Carmen… Wiesz? Delikatności. Dlatego właśnie jesteśmy takie fantastyczne.
CARMEN: Fantastyczne?
ROLANDO: Mamy w sobie czułość mężczyzn i wspaniałą kobiecość… Tę strasznie zdewaluowaną kobiecość… To właśnie dlatego tak działamy na facetów…
CARMEN: Oglądają się za wami?
ROLANDO: Popyt rośnie z dnia na dzień!
CARMEN: (z prostoduszną złośliwością) Faceci to podgatunek.
ROLANDO: Ty wiesz, jak mówią na nas w Japonii?… Gejsze.
CARMEN: A wie pan jak mówią na was tutaj?… Cioty.
ROLANDO: (pokazując się) No i jak, pasuje mi ta szminka?
CARMEN: (z nieśmiałym uśmiechem) Mnie się podoba.
Rolando wychodzi do przodu i śpiewa naśladując Madonnę.
CARMEN: Jak ładnie!
ROLANDO: Ładnie?… Bosko, moja Carmen, bosko…! Gdybyś widziała facetów, kiedy mnie słuchają… Mój głos i moje ciało doprowadzają ich do obłędu i w mig zapominają, czego uczyły ich mamusie.
Aby zamówić pełną wersję sztuki, napisz mail (rubi@rubi.pl) lub skorzystaj z formularza na stronie www.rubi.pl.