Kroki

gatunek:
groteska
liczba postaci:
4
opis:
Tytuł oryginalny: "Pasos" Bohaterami sztuki są dwa karaluchy (a właściwie dwie karaluszyce) oraz dwie istoty ludzkie (matka i córka). Karaluchy są jedynymi ocalałymi z pogromu czyli dezynsekcji. Zastanawiają się, co zrobić w tej sytuacji: uciekać, poddać się? Na ich przykładzie autor pokazał dwie podstawowe postawy życiowe. Największym zagrożeniem dla karalucha są "kroki", czyli po prostu człowiek. Tym razem owady nie muszą się chyba bać, bo Carmen (matka) ewidentnie próbuje nawiązać kontakt między gatunkami i raczej nie ma złych zamiarów. Maria uważa matkę za obłąkaną i chce ją oddać do domu opieki - przecież nikt normalny nie gada z robalami... Świetnie napisane role, dowcipne dialogi.
historia tekstu:
Nagrody:
Premio Ciudad de Palencia - 1996
fragment tekstu:
Scena zasłana jest trupami. Są tam zwłoki dziecka, kogoś w średnim wieku i niezidentyfikowane nogi zakończone strzępem mięsa. W powietrzu unosi się specyficzna mgiełka.

Twarzą do ściany stoi ktoś, kto wymiotuje, kaszle, pluje i znów wymiotuje. To Aphthoroblattina. Kiedy torsje maleją, wzdycha i robi pół obrotu. Oddycha z trudem oparta o ścianę. Nagle błyskawicznie wybiega na środek sceny. Kompletny bezruch. Szybkie spojrzenie w prawo i w lewo. Potem równie szybko odwraca się i wraca na poprzednie miejsce. Stoi w kompletnym bezruchu.
Parę sekund później, po kolejnej fali wymiotów, zdaje się tracić resztkę sił i osuwa się na ziemię. Ma szeroko otwarte oczy i wyraz twarzy nie z tego świata. Jest bardziej martwa niż żywa, ale chyba szczęśliwa, na co wskazuje beztroski, łagodny, ledwo uchwytny uśmiech: być może już nie żyje. Ale ten uśmiech to znak, że tli się jeszcze w niej iskierka życia. Bezruch i cisza.

Pojawia się druga postać. Jest ubrana podobnie do Aphthoroblattiny, aczkolwiek to nie jedyne podobieństwo między nimi. To Periplaneta. Jest dużo młodsza od Aphthoroblattiny.

Periplaneta skrada się po cichutku, lękliwie, słania się i przytrzymuje się ściany. Staje. Pauza. Węszy, wciąga skażone powietrze i kaszle. Pauza. Robi w tył zwrot i trzymając się ściany schodzi ze sceny tą samą drogą, którą przyszła. Cisza.
Aphthoroblattina jest skulona, mogłaby być martwa. Ale beka. Ma otwarte oczy, a uśmiech wciąż błądzi po jej twarzy.
Chwilę później wraca Periplaneta. Jej ruchy wskazują na to, że nadal boi się przestrzeni. Przestrzeń jest tą dżunglą, w której śmierć zastawia swoje zasadzki. Trzeba być czujnym i wyczuć niebezpieczeństwo, zanim ona nadejdzie. Rozgląda się. Pauza. Odkleja się od ściany i centymetr po centymetrze penetruje przestrzeń. Znów spogląda w prawo i w lewo. Czeka w bezruchu, w pełnej gotowości. Cisza.
Nagle wyczuwa za plecami obecność Aphthoroblattiny. Pauza. Oddech Periplanety jest przyspieszony, ale cichy. Widać, że się boi, ale widać też jej odwagę. Odwraca się i patrzy na Aphthoroblattinę. Pauza. Powoli podchodzi do niej, bacznie ją obserwując.
Aphthoroblattina być może jest martwa, chociaż zdaje się, że przygląda się Periplanecie. Periplaneta zbliża się do Aphthoroblattiny, która lekko się porusza, co daje nam dowód na to, że wciąż żyje. Periplaneta wydaje z siebie okrzyk, wpada w panikę i przerażona wybiega ze sceny.

W ogromnej pustej przestrzeni słychać głośne mlaskanie. To Aphthoroblattina okazuje swoją dezaprobatę. Cisza. Jeden z trupów wypluwa jaskrawy fluorescencyjny płyn, innemu pękają gałki oczne. Znów pojawia się Periplaneta. Jest pewna siebie, ale ta pewność szybko znika i widać po niej niezdecydowanie. Trzyma się w bezpiecznej odległości od Aphthoroblattiny. Długa cisza.

Aphthoroblattina: Znowu już tu jesteś. Gdzie tak leciałaś? (pauza) Może byś się uspokoiła? Uspokój się, dobra? (długa pauza) Same trupy. (pauza) Same trupy i (mając na myśli Periplanetę) jedna niedorozwinięta.
Śmieje się, aż zaczyna kaszleć. Periplaneta się zaraża i też zaczyna kaszleć, teraz już obie kaszlą. Periplaneta węszy. Pauza.
Periplaneta: Myślałam, że nie żyjesz.
Aphthoroblattina: Ja też tak myślałam. Aż zobaczyłam, jak wchodzisz z tą gębą przygłupa. Wtedy sobie powiedziałam: „Nie, jeszcze nie umarłam”. (pauza) W sumie nie wiem dlaczego. Powinnam była umrzeć.
Periplaneta: Nas też potraktowali trucizną.

Pauza.

Aphthoroblattina: Ile ich było?
Periplaneta: Dwa.
Aphthoroblattina: Zawsze chodzą parami. Czasem jest ich cztery. Czasem sześć. Ale zawsze chodzą parami.

Pauza.

Periplaneta: No, zauważyłam.
Aphthoroblattina: No, wyglądasz na bystrzachę. (pauza) Tam też wszyscy umarli, co? (Aphthoroblattina robi głośnie mlaśnięcie językiem) Nikt nie przeżył.
Śmieje się, aż zanosi się kaszlem. Periplaneta zaraża się i też kaszle.
Aphthoroblattina: Same trupy i dwie kretynki.

Długa pauza.

Periplaneta: A ty?
Aphthoroblattina: Ja?
Periplaneta: Dlaczego ty nie umarłaś?
Aphthoroblattina: Sama bym chciała wiedzieć. Dlaczego nie umarłam. Sama się o to pytam.
Periplaneta: Jesteś odporna na truciznę?
Aphthoroblattina: Że co?
Periplaneta: Jesteś odporna na truciznę?
Aphthoroblattina: Nie, jasne że nie.
Periplaneta: Ale wciąż żyjesz…
Aphthoroblattina: No to sobie zapamiętaj: nikt nie jest odporny na truciznę, przynajmniej z tego, co wiem. Zależy od ilości, zależy od tego, jaka to trucizna, ale. Nie, nikt.
Periplaneta: Ale nie umarłaś…
Aphthoroblattina: Biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności, mogę uznać, że to już mi nie grozi. Patrz na to, przed chwilą wywaliłam z siebie wszystko. (pauza) Skąd przyszłaś?
Periplaneta patrzy w prawo, potem w lewo. Waha się. Nie jest do końca przekonana.
Periplaneta: Jest tu kto?
Aphthoroblattina: Co?
Periplaneta: Pytam czy jest tu kto.
Aphthoroblattina: Jasne. Wszędzie są.
Periplaneta: Gdzie?
Aphthoroblattina: Teraz?
Periplaneta: Jak wygląda sytuacja?
Aphthoroblattina: Nie przejmuj się, teraz jedzą. Nie słyszysz?
Periplaneta nasłuchuje.
Periplaneta: Zdaje się, że są dwa.
Aphthoroblattina: Dwa. (pauza) Wiesz, dlaczego zawsze chodzą parami?
Periplaneta kręci głową.
Periplaneta: A ty? Ty wiesz dlaczego?
Aphthoroblattina: Mam na ten temat parę teorii, ale jak na razie nie wiem, która jest słuszna. Dlaczego zawsze chodzą parami? Czemu nigdy się nie rozdzielają? Dlaczego śpią, jedzą i wypróżniają się razem? I dlaczego, z kolei, swoich strasznych zbrodni dokonują zawsze pojedynczo? (pauza) Myślę, że one postrzegają świat zewnętrzny jako totalny bezsens, jako kompletny absurd, bez żadnej bodaj ryski. Dlatego nie dziwi wcale, że zachowanie idealnie odzwierciedla stan ich udręczonych umysłów.

Pauza.

Periplaneta: A mi powiedzieli, że jest takie miejsce, gdzie nie ma…
Aphthoroblattina: (przerywając jej) Kto ci to powiedział? (pauza) Nie żyje. Ten kto ci to powiedział, jest teraz martwy, prawda?

Długa pauza.

Periplaneta: Czemu to robią?
Aphthoroblattina: Nie wiem. Nikt tego nie wie. (pauza) Może nawet one same tego nie wiedzą.

Pauza.

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...